Relacja z Gamelord Premier Weekend #15

FigarPodróż do Łodzi za nami. Mój słaby występ spowodował kryzys wiary i niechęć do rozpisywania się na miliony słów. Zapraszam do przeczytania mini relacji oraz komentowania Sealed Decka, z którego złożeniem sobie nie poradziłem.

 

 

 

Dary Losu – PTQ Honolulu

Wyjechaliśmy z Warszawy po 7, zabierając ze sobą jakże utalentowaną ekipę w składzie: Domasz, Ober, Świstak oraz ja. Podróż była piękna, krótka i emocjonalna – mnie denerwowało wszystko. Parę minut po 9 byliśmy przed Game Lordem i tak zaczęła się przygoda z PTQ. Oczywiście zanim rozpoczęliśmy była jakaś 10:40, dodajmy do tego format Sealed Deck zmieszamy z ilością 70 graczy i wyjdzie nam 7 rund i wielce prawdopodobna obsuwa, która uniemożliwiła uczestnikom Top8 PTQ udział w turnieju T2. Zostaliśmy z Oberem wybrani do stołu z relacją Live, gdzie wszyscy chętni mogli śledzić przez internet nasze męki podczas składania decków. Ober jako bardzo dobry gracz limited zdążył w 25 minut spisać deck, sporządzić łącznie dwie talie, dołożyć landy i rozegrać kilka przykładowych rozdań. Ja nikczemnie swój wynik zrzucę na słaby zestaw oraz kilka magicowych zdarzeń, które szybko pozbawiły mnie szans na Top8 oraz wiary na taki sukces w momencie przekazania decku. Tak, los nie sprzyjał.

Chciałbym stylem zapoczątkowanym przez Sołtysa przedstawić swój sealed pool i usłyszeć Wasze propozycje co do złożenia talii. W końcu inicjatywa Psychatoga ma wpływać na rozwój umiejętności, także moich.

WHITE:

Ghostly Possession, Purify the Grave, Feeling Dread, 2 Urgent Exorcism, Gallows Warden, Chapel Geist, Elder Cathar, Doomed Traveler,Fiend Hunter, Smite the Monstrous,

RED:

2 Traitorous Blood, Nightbird’s Clutches, Riot Devils, 2 Tormented Pariah, 2 Crossway Vampire, Reckless Waif, Village Ironsmith, Skirsdag Culttist, Night Revelers, Pitchburn Devils, Into the Maw of Hell,

BLUE:

2 Hysterical Blindness, Laboratory Maniac, Memory’s Journey, Stitcher’s Apprentice, Think Twice, Stitched Drake, Armored Skaab, Moon Heron, 2 Fortress Crab, Sensory Deprivation, Curse of the Bloody Tome,

BLACK:

2 Maw of the Mire, 2 Rotting Fensnake, 2 Stromkirk Patrol, Unbreathing Horde, Ghoulraiser, Walking Corpse, Vampire Interloper, Manor Skeleton, Gruesome Deformity, Sever the Bloodline, Dead Weight, 2 Diregraf Ghoul,

GREEN:

Woodland Sleuth, Boneyard Wurm, 3 Caravan Vigil, Gnaw to the Bone, Parallel Lives, 2 Wreath of Geists, 2 Grave Bramble, Gatstaf Shepard, Grizzled Outcasts, Darkthicket Wolf, Spider Spawning, Essence of the Wild, Lumberknot, 2 Somberwald Spider, Mulch, Travel Preparation, Elder of Laurels

OTHERS:

Traveler’s Amulet, 2 Ghost Quarter, Cellar Door, Silver-Inlaid Dagger, 2 Blazing Torch, Galvanic Juggernaut,

Najbardziej w limited nie znoszę trzykolorowych decków, jednak tym razem chcąc stworzyć bardzo agresywne WGb postanowiłem złamać swoją zasadę unikania ich Pool, który dostałem, był niestety pełen zdublowanych kart o niskim power levelu, zabierając sloty dobrych commonów. W skrócie: musiałem grać zielonym z uwagi na najgłębszy kolor, wybrałem również biały z uwagi na jego solidne karty – Fiend Hunter, Travel Preparations, Doomed Traveler, Smite To Monstrous. Uznałem to za dobrą konfigurację. Chciałem również wykorzystywać flashback Spider Spawning oraz Sever the Bloodline i w tym momencie narodził się pomysł dodania czarnego do decku. Uznałem, że czarny lepiej w komponuje się do decku niż kolor czerwony, który również miał kilka ciekawych kart. Nie pasował mi jedynie ich wysokie oraz podwójne koszty. Czarny z początku miał być to jedynie splash’em, jednak zdecydowałem się dołożyć 2 Diregraf Ghoul’e i Dead Weight’a. 2 Ghoule były błędnym posunięciem, gdyż zdecydowanie zamiast nich powinny być 2 Somberwald Spider’y, których brakowało mi we wszystkich grach.

Filip Wudarski, Przemek Oberbek. GPW 15.


Pozwolę sobie na krótki komentarz dotyczący wspomnianych przeze mnie zdarzeń. Jestem przeciętny w limited, ale podczas tego turnieju zabrakło tego znienawidzonego przeze mnie czynnika szczęścia. Oczywiście każdy stara się ograniczać jego wpływ. Ja dodatkowo nie kryje się z ostrą krytyką ludzi zrzucających całą winę na LOS, SCREW, FLOOD, itp. w każdym możliwym przegranym meczu. Uprzedzam jednak na wstępie, iż opisana w dalszej części krótka historia pojedynku z TOP8 ze Sławkiem Jabsem będzie zdecydowanie emocjonalna oraz pełna żalu.

Tak, po tym weekendzie jestem rozgoryczonym hipokrytą. Płacę w upkeepie łezkę.

Historia turnieju jest dosyć krótka oraz bezbarwna. Po przedstawieniu relacji z Olsztyna zdecydowałem również, że nie będę starał się więcej opisać dokładnie każdego przeprowadzonego meczu. Zdecydowanie będę starał się przedstawić jak najdokładniej kluczowe sytuacje, wpływające na wyniki. Te trudne, ważące o losach meczu.

W rundzie numer 1 spotkałem się bardzo solidnym UW pełnym lataczy i białych tricków. Po tym meczu zdałem sobie sprawę z wielkich błędów w zamyśle i strukturze decku, które korygowałem za pomocą sideboardu po każdej grze. Podkreślam kluczowy powód złego wyniku: źle złożyłem deck, który mimo wszystko okazał się w praktyce działać nie tak źle. Czynnik losu, jednak także miał istotny wpływ na przegrane gry, które wyeliminowały mnie z turnieju.

Wracając do pierwszego meczu. W grze pierwszej otworzyłem 2 swampy, Caravan Vigil, Darkthicket Wolf,oraz jakieś białe karty. Dobierany Forest pozwalał mi na nawiązanie równej walki z większością decków. Zdecydowałem się zmulliganować tę rękę, Foresta dobierałem na 3 turę. Otworzyłem rękę Caravan Vigil, Darkthicket Wolf, 4 landy na draw. Byłem zadowolony. W tej grze zagrałem jeszcze dodatkowego Caravan Vigil’a, łącznie dobierając 11 z 16 landów i oprócz wspomnianych trzech spelli nic innego. No cóż, zdarza się, zaskakująco wcale nie byłem przesadnie zawiedziony. Druga gra się praktycznie nie odbyła, gdyż mój przeciwnik zatrzymał bardzo słabą piątkę i gra skończyła się w okolicach 4 tury. Nie ukrywam, naprawdę miałem fajne rozdanie. Niestety gry trzeciej nie pamiętam zbyt dokładnie, wydaje mi się iż prezentowałem dosyć agresywne rozdanie, finalnie kończąc z dwoma Avatarami przeciw niewielu zagrożeniom ze strony przeciwnika w postaci Selfless Cathar oraz 2 Galvanic Juggernat’ów (1 zabity ze Smite To Smitherens, drugi chump block).

1-0   Udało się. Hicior, nie wtopiłem w pierwszej.

Runda druga to bardzo dziwna potyczka z Musiałem. W grze numer 1 zatrzymał 3 Plainsy i nic więcej. Ja natomiast,zagrałem jak WG i dokładałem stwory w potrzebnym tempie, wymieniałem się 2 za 1, wywierałem presje. Kolejne naprawdę dobre rozdanie, zmarnowane za względu na swoisty brak interakcji ze strony mojego przeciwnika. W drugiej grze zatrzymałem solidną rękę z 2 forestami i plainsem. Bardzo długo nie dobrałem landa numer 4, dobierając Smite to Monstrous, Galvanic Juggeranut, Spider Spawning, Woodland Sleuth’a i podobne nic nie znaczące stwory. Tym razem był brak interakcji z mojej strony. Mój przeciwnik grał bardzo agresywnym WB human ze splashem dla Devils Play’a. Podkreślę, iż w około 9-11 tury miał jedynie Shimmering Grotto, Swamp + około 7-8 Plainsów. Gra trzecią rozpoczęła się od zakomunikowania mi przez mojego przeciwnika, że keepuje on rękę z jedną czarną „…ponieważ druga musi dojść…”. Zagrałem mulcha w drugiej po potrzebne mi landy, przewijając Fiend Huntera. Na czwartą turę dostałem Bloodline Keepera, który wygrał grę. Czarna doszła, a zdaniem mojego przeciwnika, którego rozkładu mana base nie znam i mogę jedynie się sugerować, tym co widziałem – „…czarna musiała dojść w trzech kartach…”. No cóż, będę pewnie nieuprzejmy, ale z tego co widziałem to wcale nie musiała (poprzednia gra to jeden Swamp w turze dziesiątej oraz 2-3 Swampy w trakcie tury jedenastej gry numer 3). Trzymałem grę dosyć długo po swojej stronie stwarzając zagrożenie za pomocą dużej ilości stworów pompowanymi przez Elder of Laurels. Pierwszym błędem, który wypaczył grę było wystawienie gościa Chapel Geist po ataku, którym sprowadziłem przeciwnika na jeden życia. Byłem pewien bloków, dobrej wymiany po mojej stronie, liczyłem na element zaskoczenia i nie chciałem dawać wskazówek swojemu przeciwnikowi. Błąd na wagę gry, powinienem lepiej policzyć i prowokować do bloku. W finałowej turze, około 4-5 tur później, bezmyślnie zaatakowałem dwoma Somerwald Spiderami pod koła nic nie znaczących chłopaków. Powiększone flipniętym Bloodline Keeperem wampiry z dodatkiem innych zagrożeń mnie zabiły. Pierwsza gra, która pokazała mi moje miejsce w szeregu – robiąc takie błędy po prostu się przegrywa. Na moje zachowanie wpłynął również brak wiary w zwycięstwo po błędzie związanym z zostawieniem przeciwnika na jednym życiu. Ta jedna tura, którą oddałem atakiem pająkami powodowała mi dobranie Sever The Bloodline w następnej. Można powiedzieć: pech, tragedia, jedna tura, etc. Ja zabrałem sobie tę turę sam i nie mam co mówić inaczej.

1-1

Przemek OberbekPrzemek Oberbek. GPW 15.

W rundzie trzeciej zagrałem z Darkiem Przybyło, który kierował UW kontrolą. Mecz był dosyć wyrównany – mój słaby deck kontra jego przeciętne drawy. W G2 miałem szybkie tempo, które zamieniło się w wyścig wygrany przez flipniętego Gatstaf Shepard (jedynego ostałego przy życiu po Divine Reckoning). W grze trzeciej zatrzymałem Elder of Laurels, Essence of the Wild oraz Silver-Inlaid Dagger do 4 landów w kolorze. Wydaje mi się, iż udało mi się doprowadzić do sytuacji, gdzie wygrywały kopie zielonych avatarów 6/6 przy tąpniętym z Claustrophobia Elder of Laurels. Smite to Monstrous Bylka został zmarnowany wcześniej dzięki czemu nie spodziewałem się z jego strony zabicia pierwszego Essence of the Wild przy pomocy innego zaklęcia.

2-1

Mecz numer cztery z Wojtkiem był kamieniem milowym tego eventu.  Zatrzymałem rękę na pewno stabilną, z której byłem zadowolony. Gra Wojtka wyglądała jednak następująco t3: Orchard Spirit, t4 Inqusitoir’s Flail+equip. Za 4. Pięć tur później byłem martwy. Dostałem po jego stronie chump blockerów i kolejnego Orchard Spirita, próbowałem wyczarować jakieś rozwiązania, jednak duszek doleciał do mety. Moje możliwe removale w tej fazie gry: 2 Blazing Torch, 1 Fiend Hunter, 1 Several the Bloodline, Chapel Geist, Spider Spawning, Dead Weight oraz ewentualny Doomed Traveler. W ostatniej turze życia dobrałem Diregraf Ghoula, który powinien być Somberwald Spiderem. Gdyby faktycznie nim był, a Wojtek nie miał Silent Departure (potencjalnie 2 sztuki w decku), prawdopodobnie wygrałbym ten mecz. Na G2 wsidowałem dodatkowe 2 Urgent Exorcism. G2 była dosyć zacięta i zdecydowanie wolniejsza po stronie Wojtka. Udało mi się zabić Orchard Sirita oraz Claustrophobie za pomocą Urgent Exorcismów. Na Skaab Ruinatora dobrałem Sever the Bloodline. G3 była dużo trudniejsza. 1t Delver of Secrets, 2t flip z Silent Departure i rozpoczał się wyścig. Zanim pozbyłem się Delvera, miałem 10 żyć  i wpadł Invisible Stalker. Wojtek miał tylko jedną wyspę i długo nie mógł znaleźć piątego landa, który umożliwiał by mu flashbackowanie Silent Departure. Trzymając Chapel Geista oraz Gallows Wardena do bloku nie mogłem atakować, cały czas liczyłem się z dobraniem dodatkowego landa przez Wojtka i flashback Silent Departure. W konsekwencji bardzo defensywna postawa w tej grze doprowadziła do mojej porażki.  Starałem się wyeliminować każde zagrożenie i ustabilizować sytuację nie dając zabrać więcej punktów życia. Gdy wydawało mi się, iż jedynym zagrożeniem jest tylko Invisible Stalker, zaatakowałem dwoma lataczami.  Pierwszy błąd gry – będąc na 7 życiach i oczyszczeniu stworów zaatakowałem Chapel Geist’em + Gallows Warden’em. Nie zauważyłem Derranged Assistanta schowanego w landach, który jako manodajka w poprzedniej turze zagrywał flashback Silent Departure. W ataku zaproponował mi dodatkowe obrażenie, które w konsekwencji było tym ostatecznym, ponieważ spadłem na pięć żyć, dostając pięć tur z uwagi na umiejętność Invisible Stalkera. W finałowej turze, będąc na jednym życiu, miałem możliwość wygrania, której jednak nie zobaczyłem. Biorąc pod uwagę tempo gry i pośpiech, wiem, że grałem zdecydowanie za szybko. Podobnie jak w przypadku finałowej gry w Olsztynie z Topczykiem nie dałem sobie luksusu na długie zastanowienie się. Po swojej stronie miałem Gallows Wardena oraz 2 Essence of the Wild, gdy przeciwnik był na 11 życiach oraz miał do bloku Derranged Assistanta oraz Orchard Spirita i odtapowaną wyspę. Ja na ręku miałem Smite To Monstrous, Sever the Bloodline oraz Travel Preparations. Zagrałem Sever the Bloodline z grobu + Travel Preparation zostawiając Wojtka po ataku na jednym (kolejna tura wygrana, jeżeli nie dałbym zaatakować Derranged Assistantowi kilka tur wcześniej). Zagranie poprawne: dwukrotne zagranie Travel Preparation w Gallows Warden i Orchard Spirita, zabicie za pomocą Smite To Monstrous wielkiego Orchard Spirita i skompletowanie trzeciej wygranej. To nie było trudne.

2-2

Zagrałem jeszcze ze Świstakiem i gościem z BRU grixis-controlem, który dwukrotnie zabił mnie Reaper of the Abyss. Mecze nieważne i nic nie znaczące. Tak skończyłem PTQ. Mógłbym powiedzieć: Bloodline Keeper z Musiałem oraz brak doboru odpowiedzi z Wojtkiem. LOS. Jednak ukazałem Wam także pomyłki, które były faktyczną przyczyną porażki w tym turnieju, mimo nieciekawego zestawu mogłem wygrać mecze zarówno z jednym jak i z drugim. Obaj zrobili Top8.

Gorzkie Żale – Boat Tour Orlando

Turniej za stówkę, który rozpoczął się niemal o 21, spowodował duże dziury w pamięci z gier wynikłe z dużego zmęczenia drogą + PTQ Mecz pierwszy to Sławek Jabs z UB controlem otrzymanym z rąk Obera. Sławek jest dużo lepszy ode mnie, trochę się bał antybloga po wydarzeniach tego wieczoru i jakiegoś mega zdenerwowania z mojej strony. Po części miał rację ponieważ bardzo emocjonalnie podchodzę do tych dwóch porażek, ale nie ma to nic wspólnego z jego osobą. Ze Sławkiem przegrałem rundę pierwszą, mając słabe drawy, dwa aggro muligany do 6, które okazały się niewystarczające na UB Control. Udawało mi się dojść jedynie do granic 7 żyć zanim Sławek skontrolował grę. W G2 rundy pierwszej udawało mi się generować podobny Card Advantage co Sławek przy pomocy Mentor of The Meeka. Gra była dobra, jednak po którymś restarcie gry zagrałem zbyt wiele i zbyt szybko. Z granego z flashbacka Pondera wziąłem Phantasmal Beara zamiast Negate’a. Zagrałem Delvera, Beara, Geista i dostałem Curse z topdecku. Oprócz tego, że było to of the top, to Sławek, nie wiedząc jak się side’ować, wrzucił tylko jednego. Siadł jak złoto.

W top8 udało mi się wygrać rzut kostką, Sławek wziął muligana do 6 i po raz kolejny po bardzo długiej i zarazem ciekawej grze przegrałem, gdy w finalnej sytuacji atakowałem Phantasmal Bearem i Lord of the Unreal pod Snapcaster Mage’a, chcąc przemycić 2 obrażenia – dostałem Doom Blade’a i atak nie przyniósł mi korzyści. Sławek był w okolicy 5-7 żyć a ja dogrywałem kolejnego Moorland Haunta (pierwszy zabity przez Ghost Querter), który miał być finisherem. Mając na ręku jedynie Snapcastera oddałem turę. Sławek turę wcześniej miał na ręku Mana Leak, Island, Skeleton. Jego ostatnie drawy przyniosły Wurmcoil Engine’a (of the top) oraz Dissipate w mojego Snapcastera, który miał umożliwić mi Vapor Snaga z końcem w Coila i dać 2 tury gry. Z mojej perspektywy Golden Draw, gdyż moje zagrania przeprowadzane były w około Mana Leak’a, a w tej fazie gry wygrywał jedynie Wurmcoil Engine. Plan ataku dwoma stworami dawał mi obrażenia potrzebne do poradzenia sobie z Wurmcoil Enginem oraz wygranie wyścigu dziękiMoorland Haunt oraz cofanemu Vapor Snagiem artefaktowi. Dostałem jednak removal stwora zadając zero obrażeń oraz twardą kontrę, która w tym momencie była jedynie bonusem, ponieważ nawet wrócenie z końcem Wurmcoila i atak snapcasterem oraz dostanie dodatkowej tury nie wygrywało mi gry. Doom Blade+Coil+Dissipate. Golden. Gra numer 2 była taką jakiej spodziewam się po swoim decku. Z muligana do 6 zagrałem w t1 Gitaxian Probe + Delver of Secrets (flipnięty w pierwsze z Mana Leak). W t2 Snapcaster Mage (Gitaxian Probe) i obroniłem tę grę kontrami do samego końca. Po raz pierwszy w grach ze Sławkiem miałem w trzeciej turze 2 stwory. Sick. Gdy dostałem Curse miałem przygotowanego O Ringa i  ten sposób poradziłem sobie z jedynym zagrożeniem. Gra trzecia powitała rękę marzenie na drawie. 2x Delver of Secrets , 2x Land, Gitaxian Probe, Negate + Phantasmal Image/Snapcaster Mage/Lord of the Unreal. Zagrałem t1 delvera, W t2 odsłoniłem Phantasmal Bear i zagrałem Ponder’a dobranego z Gitaxian Probe (Delver, 2x Island). Postanowiłem, iż nie mogę sobie pozwolić na dobranie trzeciego nie flipującego się Delvera i przetasowałem. Wydaje mi się, że dostałem Wring Flesh w pierwszego Delvera. Wiedziałem, że Wojtek miał Mana Leak, Think Twice, Lilliana of the Veil, 2x Island oraz Nephalia Drownyard. Gra była bardzo frustrująca, gdyż nie mogłem w t3 grać pod kontrę żadnego stwora, nawet Phantasmal Beara i dostać w kolejnej Lilianę, która skontrolowała by grę do końca. Wojtek nie miał drugiej czarnej nie mogłem jednak tak ryzykować. Można rzec, że przez około 10-12 tur nie zobaczyłem trzeciego landa i zmuszony byłem używać dobieranych co raz to kontr na zagrożenia typu Liliana tapując swoje jedyne 2 landy i nie móc dograć nawet jednego Phantasmal Beara. Nie analizowałem gry z zapisu video, możliwe że z perspektywy czasu powinienem w pewnym momencie grać 2 Phantasmal Bear w jednej turze. Nie chciałem jednak grać w ten sposób omijając pułapkę w postaci np. Black Sun’s Zenith. Nie mogłem nawet zagrać przez kilka tur Phantasmal Bear (2 na ręku) oraz mieć jednocześnie na kontrę (dobrane 3 Mana Leak, 2 Negate). Nie grać dwóch czarów na turę w przypadku aggro decku vs. kontrola to podpisany wyrok. Sławek twierdzi, że nic nie miał przez całą grę – to fakt, mając 2 landy zagrażałem do około 8 tury. Jednak z drugiej strony dostałem 3 razy singlowego BSZ, którego dobrał na końcu jeszcze po raz czwarty, który za każdym razem dawał mu dwie kolejne tury. Do t3 Liliany Sławek nie miał drugiej czarnej many przez około 3-4 tury, ja jednak znając jego rękę Mana Leak + Liliana, uznałem  że nie pozwolę sobie wypróbować jego szczęścia w dobraniu tego landa zaraz po moim gamblowaniu. Po raz kolejny było to zagranie poprawne, ale nie do opisywanej sytuacji. Jestem rozbity tą porażką i w chwili obecnej nie mam ochoty w ogóle myśleć o grze. Sławek zagrał również bardzo źle, nadając counter na Ratched Bombę, chcąc w turze następnej zdjąć mojego flipniętego Delvera o koszcie zero. To był prezent, który pozwalał mi na wygranie gry w momencie gdybym dobrał landa w jakiekolwiek turze do tury nawet 6. Widać, gdy ja daje takie prezenty (limited) los odbiera mi zwycięstwo i tak samo postępuje w typie drugim gdy takie prezenty dostaję. Sposób w jaki przegrałem TĘ grę możecie oceniać jako part-of-the-game. Ja jednak będąc ignorantem wyciągam sumę z gier ze Sławkiem, ich przebieg, zagrania, muligany, drawy i niestety muszę przyznać, iż będę narzekał na los w każdej jednej z tych gier. Będę bronił swojej decyzji trzymania Phantasmal Image do końca G1, zamiast zagrywać go w Snapcastera i zabić za pomocą Gut Shota i Snapcastera Sławka i tak samo będę bronił decyzji o shufflowaniu Pondera w G3.

Po tym evencie utwierdziłem się w przekonaniu, iż nie jestem najlepszą osobą do udzielania wskazówek i z uwagi na kryzys wiary opis drugiej części relacji z MŚ będzie opóźniony. Popełniam masę błędów i się żalę. Dodatkowo piętnuje zrzucanie winy na los, a jednak znowu płacę łezkę w upkeepie. Mam nadzieje jedynie, iż będę umiał wyciągnąć wnioski, a moje porażki wpłyną również na decyzję czytelników.

Komentarze

Psychatog.pl

nie kopiuj : (