GameLord Premier Weekend #16, czyli jak pojechałem do Łodzi starać się o szkiełko dla swojej lubej…

FigarDo Łodzi, polskiej stolicy MTG, gdzie wszystko się może zdarzyć, gdzie nic nie uchroni przed live streamem, każda głupota zostanie odnotowana, a Ty możesz zostać bohaterem komiksu!

 

 

 

GPW #16 był kolejnym fajnym eventem zorganizowanym przez Andrzeja, gdzie do wygrania mieliśmy trochę zaproszeń, trochę szkiełek, trochę boosterów i trochę złotówek. Niezbyt miałem możliwość pojechania zarówno na limited, jak i na T2, ale po ostatniej porażce w Top8 T2 u Andrzeja czułem niedosyt i chęć gry na turnieju większym niż 8 osób.

Dzięki całkiem niezłej komunikacji z Andrzejem oraz jego uprzejmości i delikatnemu przesunięciu rozpoczęcia GPT Lille dla uczestników Top4 GPT Madryt, pomimo że przyjechałem chwilę przed 19, miałem całkiem dużo czasu na zdobycie brakujących kart oraz… wybór decklisty. Tak, pomijając fakt, że staram się grać regularnie i na bieżąco, w ostatnich tygodniach okazja do gry na MTGO była niewielka i chyba częściej pojawiałem się na FNM-ach niż odpalałem Daily. A to dla mnie jest dziwne, gdyż od kilku lat dużo częściej grałem interaktywnie, a nawet regularnie-interaktywnie, niż pojawiałem się w Warszawie na lokalnych (nie premier) eventach. Głównie dzięki pomocy Gerwaza (gratz za kolejny bardzo solidny weekend, dwa top4) i zdobyciu jeszcze kilku kart mogłem przystąpić do turnieju z bardzo niedopracowaną listą Uw Delver-Control. Krótkie poszukiwanie w sieci decków i wyrobiona opinia o niektórych rozwiązaniach zaowocowała taką hybrydą:

4 Delver of Secrets
4 Phantasmal Bear
4 Snapcaster Mage
2 Geist of Saint Traft
4 Mana Leak
4 Gitaxian Probe
4 Vapor Snag
4 Ponder
3 Gut Shot
3 Midnight Haunting
1 Dissipate
1 Sword of War And Peace
1 Runechanter's Pike
4 Seachrome Coast
4 Glacial Fortress
4 Moorland Haunt
8 Island
1 Plains 

Sideboard

2 Phantasmal Image
2 Oblivion Ring
2 Dissipate
1 Negate
2 Trinket Mage
1 Sylvok Lifestaff
1 Hex Parasite
2 Timely Reinforcements
2 Celestial Purge

 

Już na pierwszy rzut oka widać pewne zmiany poczynione od występów w Olsztynie oraz GPW #15. Przede wszystkim zagrałem (jakże podobno sławnym i powszechnym) Uw Pike, a nie Uw Kino Iluzjon. Zmiany jakich dokonałem wynikły po części po przemyśleniach związanych z GPW 15, gdzie przegrywałem z UB, oraz z niechęci do grania zbyt wielu czarów w swojej turze, jednocześnie wytapowywując się. Przede wszystkim od jakiegoś czasu Lord of The Unreal zmieniał swoją wartość jaką mu dawałem na początku. Zagrywając go, zmuszony byłem zazwyczaj się wytapować, albo go slow playowałem, a z agrro planu nic nie wychodziło,  albo dostawałem mass removal (i byłem wytapowany), bądź dobierałem ich kilku i power level moich rozdań znacząco spadał. W rezultacie już w Olsztynie eksperymentowałem z wyrzucaniem ich np. na Rampę. Phantasmal Image bez lorda przestają być kluczowe, nie zakładają locka z Lordem i bez nich nie wygrywają wyścigów. Pamiętam rozterki związane ze slowplayowanym Imagem vs UB w Top8 GPW 15 – czy grać jako kopie (w) Snapcastera, wracać Gut Shota i zabijać blokera, a może trzymać go na Late Game lub  poczekać jeszcze turę przed jego zagrywaniem, czy zagrać va banque i nie myśleć o przyszłych turach, zagrywając go w przeciętnej sytuacji tylko dlatego, że może się lepsza nie nadarzyć. Trudne wybory. Uznałem, że zestaw tych dwóch kart powoduje moją zdecydowanie bardziej defensywną postawę. Dlatego też byłem bardziej niż zadowolony, widząc w jaki sposób rozwija się online mój aktualny archetyp.  Mimo że kilka dni wcześniej odradzałem pomysł gry tym deckiem Gerwazowi (Top4 Uw Pike) oraz mojej pewnej niechęci do niego jeszcze z okresu Worldsów, hipokrytycznie sam go wybrałem. Muszę zdecydowanie przyznać, że spis jakim grałem, zawierał NAJGORSZE ROZWIĄZANIA W T2 jakie od dawna miałem szansę wybrać do decku, którym gram/grałem dosyć sporo. Przede wszystkim deck był BARDZO niedopracowany, a ja popełniałem błędy. Ponieważ od pierwszego artykułu namawiam do skruchy, ubolewania nad swoimi błędami i bez emocji ani wymuszonego usprawiedliwiana własnej osoby przyznawanie się do błędu, również tym razem nie będę oszczędzał swojej osoby. Ten turniej, oprócz zamysłu złożenia talii (błędnego) oraz sideboardu (jak wyżej – błędnego) zagrałem fatalnie. Mógłbym zrzucić winę na dojazd do Łodzi, omijanie uczęszczanych dróg, co zaowocowało dodatkową godziną jazdy (zamiast zyskiem czasu), samotną i nudną jazdę samochodem, brak  szczęścia albo zły układ gwiazd. Jednakże, pomimo tego że układ gwiazd musi być dla nas zawsze korzystny, to inne wymienione czynniki wpłynęły na moje decyzję raczej minimalnie.  Nie licząc wyniku, który osiągnąłem jedynie dzięki uprzejmości innych osób (i wcale nie chodzi mi tutaj o jakże miłe z ich strony popełnianie błędów), przebieg całego turnieju jest dla mnie kolejnym świetnym przykładem tego, co w swojej grze powinienem poprawić… Przede wszystkim grać wolniej i bardziej uważnie.

Wracając do budowy talii, z zaskakujących rzeczy na pewno może dziwić udział Phantasmal Bear, małej ilości equipów, Trinket Mage w SB oraz zwiększonej ilości Moorland Hauntów przy jednocześnie mniejszej ilości kreatur w stosunku do poprzednich wersji decku.  Zaczynając od tych ostatnich uważam, że to najlepszy obecnie Premium land w T2. Zawiera się on w obecnie jednych z najlepszych kolorów i jest dla mnie dużo bardziej solidny niż Kessig Wolf Run. Zdecydowanie jestem fanem tej karty i po raz kolejny odniosę się do artykułów poprzednich, z powodu jej i Honor of the Pure starałem się grać WWu Weenie przed Worldsami. Jest to element decku, który zdecydowanie chce dobrać do piątej tury i z uwagi na Ghost Quarter w kontrolnym MU chcę jej używać, dlatego zdecydowałem się zagrać 4 kopiami. Dodatkowym czynnikiem był brak Lord of the Unreal w decku (koszt) oraz zawartość 4 sztuk tego landu w jakimś net decku. Po turnieju, do którego wcale nie testowałem, uważam, że 4 Moorland Haunt to za wiele. Miałem z nimi problem w walce o T8 z Michałem Musiałem, problem pojawił się również w T4 z Gerwazem, na pewno mulliganowałem rękę zawierającą Delver, Probe, Ponder, Haunt jedyny land, którą zdecydowanie bym keepował, jeżeli miałbym chociaż Islanda. Niemniej jednak, muszę zaznaczyć, że pomimo opisanych ‘problemów’ udało mi się wygrać akurat te małe gry z moimi przeciwnikami (przegrywając inne) oraz z pewnością kilka wygrałem z powodu właśnie 4 sztuk main. W chwili obecnej wróciłbym do 3. Phantasmal Bear – zachowałem się instynktownie, to jest bardzo dobry stwór, kosztuje jedną manę, a my zdecydowanie chcemy mieć gościa w T1. Mając ich 8 o wysokim Power levelu, pomagamy sobie ustawić grę. Oczywiście zdaje sobie sprawę z minusów, np. braku możliwości equipu -> jest jednak aggro od pierwszej, paliwo do Haunta, agresja, zbieracz removalu. Kolejna  karta bardzo sytuacyjna, jednak jeszcze nie zdecydowałem czy rozwiązanie jest błędne. W chwili obecnej dalej jestem za 3 sztukami oraz dodatkowym equipem (Pike) w miejsce czwartego misia. Taki układ spisałem przed turniejem i zmieniłem equip na Phantasmal Beara. Czy dobrze? Nie wiem, wynik świadczy o tym, że postąpiłem słusznie, jednak droga, która doprowadziła mnie do T2, może już wpływać na moje zdanie. Zdecydowanie brakowało mi Piki, którą chciałem czasami bardzo dobrać, Bear wydaje się być najlepszym dla niej slotem. Idąc dalej, 4 Gitaxian Probe i 21 landów. Mimo iż miałem 21 landów, miałem RZADZIEJ różnego rodzaju długie floody, niż grając poprzednio na landów w liczbie równej 20. Magicowy paradox (cafe). Kilka razy miałem 5, może 6 landów, ogromnego flooda złapałem chyba tylko raz, natomiast zdarzały mi się ręce bez landów, a Probów dobierałem za dużo. W tej chwili najprawdopodobniej wymieniłbym Gitaxian Probe na dodatkowego Geista, który wygrał mi 3 bardzo ważne gry i na nowo sprawił, że polubiłem go w tej talii. Midnight Hauntingi bardzo lubiłem, jestem zadowolony, że ich użyłem, mimo że nie jestem pewny czy 2 czy 3 sztuki, prędzej bym najpierw zrezygnował z singlowego Dissipate, niż z 1 Midnight Hauntinga. W głowie pojawia mi się pomysł na zmieszczenie 2 Stalkerów, kosztem 1  Moorland Haunta oraz właśnie jednego Dissipate. Przechodząc do sideboardu, jest on niezbyt ciekawy i był bardzo źle złożony. Trinket Mage miały jakiś udział w wygranych grach, gdzie pojawiły się gościnnie – było jednak równie wiele gier, w których były za drogie, niekorzystne, nie w tempo, nie wygrywały i nie spełniły swej roli. Hex Parasite – spodziewałem się iluzji, jednak nie tylko ja poszedłem dalej i wybrałem Uw Pike – z tego powodu Hex nie wpadł ani razu po sideboardzie do decku. Dodatkowo, tylko ja byłem wcześniej niż inni i miałem Phantasmal Beary. Trinket Mage to pomysł zupełnie nietrafiony i zmarnowane miejsce w SB. Sylvok Lifestaff jako 1off nie był zły, czasami dochodził, czasami mógł uratować grę, zdecydowanie jest to pomysł do sprawdzenia w innych turniejach, nawet bez Trinket Mage’y. Zdecydowanie brakowało mi 1 O-Ringa, mógłbym również testować wersję z 3 Timely Reinforcments w SB, a przy odrobinie miejsca zmieścić Mental Misstepy. Tego dnia postanowiłem jak najbardziej zredukować liczbę spelli z alternatywnym kosztem, dzięki czemu uważam, że miałem lepsze szanse w niektórych wyścigach. W tej chwili zmieniłbym 2 Mage+Sylvok+Hex na 1 O-ring, 1 Mentor of the Meek/Timely Reinforcments, 2 Mental Misstep. Należałoby bardziej zastanowić się nad liczbą kart wymienianych na poszczególne MU itp. itd.

Po przydługim wstępie zacznijmy krótką opowieść o tym co się działo w Łodzi w miniony tydzień.

Zdecydowanie, jedną z ciekawszych rzeczy był udział w turnieju Siana. UDZIAŁ Siana, czyli właściciela sklepiku z kartami Gamestation. Tym razem postanowił również trochę pograć co jest sporym zaskoczeniem. In plus oczywiście.

 

Turniej

Zdecydowanie turniej ten nie należał do najciekawszych z uwagi na popełniane przeze mnie błędy, późną godzinę i niewiele gier zawierających jakieś strasznie skomplikowane sytuacje. Nie za wiele uwagi będę mógł poświęcić na opis gier przede wszystkim ze względu na godziny wieczorne w jakich rozegrany został turniej GPT Lille.

W rundzie pierwszej trafiłem na Przemka Knota. Zapis z naszej gry będziecie mogli zobaczyć dzięki Andrzejowi i jego streamingowi video.

W potyczce tej niestety nie za wiele miałem do powiedzenia. Zagraliśmy mirrora, w którym  w moim odczuciu Przem dobierał co trzeba. Wszystkie landy, karty, snapy i zagrania były w tempo. Taki przysłowiowy samograj. Przem kręcił dwoma Snapcaster Mage’ami oraz 2 Gut Shotami. Do tego miał aktywnego Moorland Haunta i w całej rozgrywce robił dużą presję. Gdy już prawie udało mi się doprowadzić do wyrównania szali, Przem mając jedną kartę na ręku (Sword of War And Peace) dobrał piątego landa i gdy byłem stapowany zagrał miecz, zaequipował Snapcastera i teoretycznie w tej turze gra się skończyła. Nie miałem wystarczających odpowiedzi. Wydaje mi się, że Przemowi wygrał Mana Leak w moją kontrę zagrywaną w Snapcastera, który był ostatnim finiszerem. Gdy się złożyłem, Przem był zdziwiony, że nie walczę jeszcze jednej tury – nie uwzględnił jednak dodatkowych obrażeń z triggeru miecza, co powodowało moją śmierć.

W drugiej grze dobrałem średnią rękę dającą jakieś możliwości. Mogła być ona po Mulliganie. Zagrywając Gitaxian Probe zobaczyłem jednego Islanda, Phantasmal Bear, Delver of Secrets, 3 Snapcaster Mage i chyba Vapor Snag. Oczywiście jest to bardzo dobra ręka, szczególnie na draw. Szczególnie jak się dobiera drugi land na drugą turę, trzeci na czwartą, potem jakiś Ponder i tak dalej. Ja próbowałem bronić się dwoma Trinket Mage + Sylvok Lifestaff, jednak nigdy mój stwór nie spadł do grobu, dzięki łącznie chyba czterem Vapor Snagom (kolejny dobrany + 2 flashback). Jego deck zadziałał tak jak powinien + kolejny raz grę dokończył Moorland Haunt dobrany przez Przema. Ja je miałem 4  w decku, Przem pewnie 3. Wiemy, jak się kończy taka matematyka :)

0-1

Gra kolejna pachniała mi szybkim powrotem do Warszawy. Nie lubię zaczynać od porażki, pewnie nikt nie lubi. Ale taka porażka jeszcze bardziej wpływa na morale jak się samemu jedzie na niewielki turniej do innego miasta, bo ma się ochotę kilka rund pograć. Przynajmniej o PP. Zagrałem z Piotrkiem Karpowiczem przeciwko jego WWu Destiny Human. Z gry pamiętam przede wszystkim kłopoty z maną mojego przeciwnika, który miał Seachrome Coasta, Plainsa i 3 Moorland Haunty. Sytuacja ta wypaczyła trochę grę i dała mi czas na radzenie sobie z przeważnie jednym zagrożeniem na turę. Szybki Flip Delver of Secrets oraz swobodna gra w około Moorland Haunt (z Honor of the Pure) pozwoliła mi wygrać tę grę. Piotrek wrzucił All In Angelic Destiny w jedynego Doomed Travelera (mając na ręku jeszcze 2 Hero of Bladehold i Mirran Crusader), który mimo że nie zabijał to wrócony z Vapor Snaga dał mi dwie dodatkowe tury, a te wystarczyły.

W drugiej grze dostałem szybkiego Grand Abolishera, przed którym był Gideon’s Lawkeeper zabity Gut Shotem. Piotrek bardzo nie chciał stracić Abolishera (słusznie) dzięki czemu nie atakował po wystawionym Phantasmal Bear i chyba Trinket Mage. W pewnym momencie zagrałem w swojej turze podwójnego Gut Shota ze Snapcastera i pozbyłem się Grand Abolishera. Dzięki temu na stole zostały mniejsze zagrożenia, z którymi mogłem sobie radzić na instancie. Kilka tricków prawdopodobnie dzięki Delverowi bądź nawet dwóm udało mi się wyprzedzić powiększonego z Honor of the Pure Crusadera (albo dwa) . Na szczęscie miałem czym chumpować pierwszy atak. Zostawiłem chyba jednak ostatnią turę tak otwartą dla przeciwnika, że top deck (ręka widziana z Probe) Angelic Destiny enchantowany na Mirran Crussadera mógł doprowadzić do gry numer 3.

1-1

W grze trzeciej zagrałem z Janeczkiem pilotującym URG. Deck domowej roboty, podobno as always. Nie był zły przeciwko mnie: main Slagstorm, Galvanic Blast, Snapcaster, Daybreak Ranger i Inferno Titan. Nie było łatwo, ale to pewnie przez moje błędy. Gra pierwsza została przeze mnie źle rozegrana. Janeczek grał rękę 6 landów + Ponder, z którego wyciągnął Blasta. Szybko pojawił się Ranger i jakimś cudem wydaje mi się, iż udało mi się go zabić. Jednak potem nastąpiło pasmo moich błędów. Zagrałem z końcem tury Midnight Haunting (pod Mana Leak), zamiast w swojej turze gdy był stapowany. Za chwile w odpowiedzi na Pondera zagrałem znowu Midnight Haunting. Tym razem uniknąłem Mana Leaka i dostałem Slagstorma. Chwilę później wskoczył Daybreak Ranger. Po chwili był on już aktywny, potem flipnięty i tak skończyła się nasza gra. G2 udało mi się chyba wygrać dzięki połączeniu agresywnego rozdania oraz kilku kontr do obrony. Nie zostało nam wiele czasu i trzecia gra skończyła się remisem. Jednak prawdopodobieństwo przegrania tej gry jeżeli potrwałaby trochę dłużej wynosi około 90%. Pięciokrotne wrócenie Daybreak Rangera nie pozwoliło mi znaleźć odpowiednich rozwiązań i przegrywałem wyścig. Zabrakło mi chyba jednej lub dwóch agresywnych tur czyli początku gry.

1-1-1

Runda czwarta to bardzo słaby keep przeciwko Duo grającemu UB Controlem. Duo zatrzymał rękę Think Twice, Forbidden Alchemy oraz Mana Leak. Gdybym w tej grze rozpoczął od potwora w pierwszej turze miałbym bardzo duże szansę na wygraną. Duo przejął jednak kontrolę dosyć wcześnie i grał bardzo spokojnie. Wiem, że miał Karna i chyba czarną klątwę, ale z uwagi na moje niewielkie zagrożenia miał czas by grać bardzo spokojnie w około mojego Mana Leaka. Lilliana do spółki z Karnem zakończyła grę. W drugiej grze miałem dużo lepsze rozdanie, którego Duo nie zatrzymał. Udało mi się zabrać Cursa Oblivion Ringiem bądź trafić w klątwę slow playowanym Negatem (być może w Curse #2) i dalej kontynuować ataki. Deck zadziałał prawidłowo – szybki atak + kontry na poparcie obrony. Niestety do rozegrania gry numer 3 pozostało nam chyba około 8 minut. Muszę przyznać, że graliśmy bardzo szybko, niewiele myśleliśmy i nie staraliśmy się grać w około rozdania przeciwnika. Duo dobrał Lilliany, klątwy i 2 Ratchet Bomby. Pierwsza Bomba uniemożliwiała mi Flip Delver, ponieważ oprócz niego miałem również na stole 2 tokeny z Midnight Hauntinga. Druga, nieskontrowana (Mana Leak w Mana Leak) założyła mi locka, którego nie mogłem przejść. Ja nie grałem perspektywicznie, nie uważałem na zagrożenia, miałem szybko wygrać, albo i nie. Duo zaś,nie grał pod kontry, nie uważał i miał nie przegrać. W momencie remisu, obaj zastanawialiśmy się nad naszym wynikiem, Duo troszkę szybciej niż ja zdecydował, że podda tę grę. Nie lubię poddawać gier, jednak w tym momencie naprawdę rozważałem taką możliwość. Duo wytłumaczył mi, że moja talia ma mniejsze szanse na uzbieranie kolejnego remisu, przez co mam większe szanse na T8 i niezmarnowanie szansy. Ja nie zmarnowałem, lecz Duo również pokonał swoich wszystkich przeciwników.

2-1-1

Runda piątą to kolejny prezent , gdyż Shadet zanim zdążyłem się przywitać oznajmił mi, że zostałem sparowany w dół i poddaje mi grę. Tutaj oczywiście gratulacje za zdobycie szkiełka i kompletów Bye do GP Madrit tego samego dnia!

3-1-1

Mając 10 pkt po piątej rundzie, wygrywając następną, na 100% wchodziłem do T8 z drugą siódemką, która nie chciała uwierzyć, że A) nie zagramy razem, B) na pewno obaj wejdziemy C) jak wygramy swoje mecze.

Runda 6 to Michał Musiał i jego RDW. Mój ukochany MU na wagę T8. Sweet. Rozdania z pierwszej gry życzę każdemu graczowi pilotującemu Uw Pike przeciwko wszelkim kontrolom. W całej grze zagrałem 2 z 4 dobranych Probe’ów, miałem 2 Mana Leak, zagrałem 4 Pondery jednak zabrakło mi przynajmniej jednej turki na wygranie wyścigu ze Shrinem. Musiałem się bardzo kopać Ponderami (3x Shuffle) i w rezultacie przetasowałem Dissipate i Vapor Snag z jednego z nich. Vapor bardzo by mi pomógł ze Stromkirk Berserkerem, który był przeszkodą dla moich stworów, szczególnie dla Geist of Saint Trafta, a tego jednak w momencie decyzji o tasowaniu nie miałem na ręce. Dissipate natomiast mógł skontrować granego z końcem tury Volt Charge’a kiedy byłem na 11 życiach, a Shrine na 6 counterach. Mimo tego jednego przetasowanego Pondera z przydatnymi kartami, uważam swoją decyzję za poprawną biorąc pod uwagę przebieg meczu. Sytuacja do omówienia po wrzuceniu streamów przez Andrzeja.

W drugiej grze zdecydowanie ja byłem stroną przeważającą. Gut Shot, zamiast zabić Delvera/Bear’a zadał mi obrażenie, żeby Berserker wszedł większy. Vapor Snag natomiast dał mi kolejną turę z atakiem. Za chwilę sytuacja powtórzyła się i Incinerate pozwoliło Berserkerowi  znowu wejść do gry przerośniętym. Należy podkreślić, że miałem do tej pory 2 miss land drop, grałem na dwóch landach a na ręku miałem dwa jakże kluczowe Geist of the Saint Traft oraz Timely Reinforcments. Dobrałem land wrzuciłem Geista. W następnej turze zaatakowałem, wydaje mi się, że dobiłem Berserkera Gut Shotem oraz wystawiłem kolejnego Geista. Gra skończyła się za chwilę – byłem szybszy od RDW. Gra numer trzy zapowiadała się dla mnie naprawdę dobrze, wydaje mi się, iż dobrałem taką o to siódemkę:  Island, Seachrome Coast, Moorland Haunt, Gut Shot, Geit of the Saint Traft, Delver of Secrets oraz kolejna bardzo dobra karta nie będąca landem, a widoczna na replayu, jest szansa że był nią Celestial Purge. Michał rozpoczął ze Stromkirk Noble’a w T1 oraz Spikeshot Eldera w T2. Mój Gut Shot oraz Celestial Purge załatwiły sprawę. Za chwilę zagrałem Geista, który w dwie tury dokończył grę. Michał miał 14 żyć i żadnej odpowiedzi na Geist’a. Ja zagrałem Trinket Mage wyszukując Sylvok Lifestaffa, który w połączeniu z nieblokowanym Geistem zadał konieczne obrażenia w dwie tury. W tej grze przekonałem się do Mythica w swoim decku.

4-1-1

W Top8 spotkałem się z RG Rampą Stiepana. Nie ukrywam, iż cieszyłem się z tego MU, uznając go za najłatwiejszy w całym T8 (2x RG Rampa, 1x Tempered Steel, 5x Uw Pike). Pierwsza gra to jakaś pomyłka w wykonaniu MTG. Zatrzymałem słabą szóstkę z dwoma Delverami, Vapor Snagiem, dwoma landami i chyba Gitaxian Probem bądź kolejnym landem. Stiepan zagrał w pierwszej górę i dał mi się odtapować, żeby zobaczyć dodatkową kartę z Delvera. Był nią Vapor Snar, Delver się Flipnął, ale dostał przed dobraniem karty Galvanic Blasta. Ja zdecydowałem się na dosyć radykalny krok i uratowałem go Snagiem oraz ponownie zagrałem. Jak się okazało to było posunięcie na wagę zwycięstwa w tej partii, dograny drugi delver + Flip obu w następnej zbliżył mnie do wygrania. Wydaje mi się, iż otrzymałem Slagstorma, po którym zagrałem 2 Midnight Hauntingi i zrobiłem tokena z landa. Po ataku dostałem czerwonego Tytana, który zabił moich lataczy. Vapor Snag wrócił Tytana i sprawdził mojego przeciwnika do 4 żyć. Zagrałem Geista, na którego Stipean nie miał odpowiedzi. Były chyba dwa Solemn Simulacurum. Naprawdę nie sądziłem, iż uda mi się wygrać tę grę po tym jak dobrałem pierwsze karty po mulliganie.

W grze drugiej powinienem wygrać łatwo. Tym razem miałem lepszy początek, flipnąłem Delvera, miałem przygotowane odpowiedzi i wszystko miałem w tempo. Dostałem Thruna, którego nie zdecydowałem się zabić Phantasmal Image’em od razu, pragnąc zagrać Midnight Haunting bądź mieć na kontrę (moja tura trzecia, u Stiepana Rampant Growth w T2, Thrun T4). Stiepan nie zagrał nic, co decydowałbym się kontrować, więc po ataku Trola spadłem do 16 i zrobiłem dwa tokeny. W swojej mając 4 landy popełniłem błąd gry, zabiłem nic nierobiącego mi Thruna i zostawiając 2 mana open oddałem turę. Stepian jednak nie robiąc sobie nic z mojego blefu (mój miss play a nie żaden blef) wstawił zielonego Tytana w momencie gdy miałem Dissiapte na ręku. Nice Play Sir! Nic by mnie nie kosztowała kolejna utrata żyć z Thruna, tytan natomiast zrobił grę, po wróceniu Vapor Snagiem znowu czegoś poszukał i grając swoją grę Stiepan wciągnął G2. Ależ byłem na siebie zły. Naprawdę zmarnowałem niezłe rozdanie na ten MU. W grze trzeciej widziałem na ręku Stiepana m. in. Geistflame’a oraz Slagstorma. Tego pierwszego z pośpiechu wziąłem za Galvanic Blasta. Sweet. 2:30 rano. Ale i tak nie powinienem tak błysnąć. Zdecydowałem się Dissipate’ować tego Geistflame’a, zadałem kilka obrażeń, przyjąłem Slagstorma i chyba tworzyłem tokeny z Midnight Haunting oraz Moorland Haunt. Ratunkowy Tytan dostał Dissipate dzięki Snapcaster Mage’owi i następna tura nie przyniosła Stiepanowi pomocy. Niestety więcej nie pamiętam.

Top 4

Trafiłem na Gerwaza z mirrorem, równie dobrze mogliśmy rzucić monetą zamiast grać -> z tym, że nie wolno, ach te zasady. Gra pierwsza wyglądała tak:

  • Moje 7 kart – no land
  • Moje 6 kart – Island x2, Moorland Haunt, Snapcaster, Ponder, Vapor Snag?? Mam nadzieje, że będzie widać na Replayu, bo nie pamiętam dokładnie. Adam by zostawił taką rękę, ja powinienem chyba.
  • Moje 5 kart – Island, Bear, 3 nic nie robiące karty.

Rozgrywka 6 tur nic nie robienia z mojej strony + triki Gerwaza i dwa Delvery. Szybciutko.

W grze drugiej, udało mi się być szybszym: zagrałem chyba dwa jednomanowe stwory, z których jeden dostał removal oraz chyba Probe’a. W trzeciej turze stestowałem kontrę Gerwaza za pomocą Midnight Haunta. Nie było. Prawidłowo je wysajdował. W T4 zagrałem Geista (tak jak Gerwaz). Ja jednak atakowałem stale. Gerwaz przeszkadzał w niewielkim stopniu – Snapcaster Mage’ami i jakimiś trickami w postaci Vapor Snag. W jednej turze gdy cały się stapował, dobrałem piąty land i zagrałem Sworda z equipem w Snapcastera. Ta jedna tura wystarczyła by dać mi w tej partii zwycięstwo. Mimo jego Vapor Snaga dalej mogłem grać dzięki Moorland Haunt więcej stworów niż mój przeciwnik. Wydaje mi się, że nie equipowałem miecza innym stworom, gdyż nie mógłbym tworzyć tokenów, a spodziewałem się kolejnego Vapor Snaga, którego Adam miał i wykorzystał, gdy się bronił przed ostatnimi obrażeniami z tokenów. W pewnym momencie Adam został na jednym i mimo możliwości grania  swojego Vapor Snaga w jego postać dalej grałem swoje wyczuwając kolejnego Mental Misstepa (poprzedni chyba skontrował Pondera). Atak mieczem to naprawdę duży zastrzyk nitro w tym MU, który zaowocował wygraną. Gra trzecia to trochę gra bez historii, ja keepnąłem bardzo powolną rękę, ale z opcjami i trikami, Gerwaz za to, po chyba niezłej pierwszej ręce, dobrał milion landów. Gdy zagrał swojego Sworda, ja stopdekcowałem… O-Ringa. Skończyło się na moich aktywnych dwóch equipach vs prawdziwa powódź u Gerwaza… Chociaż mimo wszystko wyścig się odbył i Gerwaz stwarzał presję tapując mi stwory i atakując Snapcasterami. Ja w ostatniej mogłem dużo, gdy nie wiedziałem zbyt długo co zrobić z takim lekko rozpaczliwym atakiem Gerwaz się zdenerwował. Ja jednak nie chciałem przegrać w głupi sposób z jakąś podpuchą i slowplayowałem tę ostatnią turę – Gerwaz jednak podał mi rękę uznając, że ja zejdę na miejscu ze zdenerwowania, a on z nudy.

Zdecydowanie gratzy dla Gerwaza, który zarówno na GPW15 i GPW16 odnotował solidne występy. Gdzie te szkiełka za całokształt GPW :) ?

W T2 spotkałem się z kolejnym arcymagiem Łodzi, jej prawdziwym księciuniem Sokołem. Obaj mieliśmy po 2 baje  do Lille, jednak on był w 100% pewien, że pojedzie – ja bardzo bym chciał, ponieważ to europejskie T2,  jednak nie mogłem tego wtedy potwierdzić i oddałem mu baye. Podział nagród materialnych był jednak bardziej przychylny dla mnie -> dostałem szkiełko dla Małgośki!

Podsumowując:

Turniej bez przygotowania, ze złym spisem, błędami, wtopami, remisami, a jednak Top2 i szkiełko. Dzięki wszystkim za spotkanie i powo w Lille i Madrycie.

 

Komentarze

Psychatog.pl

nie kopiuj : (