[Modern] Roboty moja miłość

Siadłem dziś rano do komputera i złapałem się za głowę – Affinity wygrało GP Columbus. Smutek i pożoga, tak lubiłem ten deck, a teraz tak ciężko będzie nim cokolwiek wygrać.

Jak to smutek i pożoga? Przecież jeśli deck, którym grasz, wygrywa duży turniej, to powinno to tylko potwierdzić, że dokonałeś właściwego wyboru. Możesz też podpatrzyć ciekawe rozwiązania i ulepszyć swoją talię. Niby to wszystko prawda, ale nie z deckami wrażliwymi na hate. Kiedyś było powiedzenie, że siła Dredge w Legacy jest odwrotna do siły jego pozycji w meta. Hate jest tak uciążliwy, że w końcu uniemożliwia grę. Tak samo jest z Affinity.

 

A mogło być tak pięknie…

Affinity na MTGO nie grał ostatnio prawie nikt, a jeżeli ludzie testowali, to jakieś pokraczne wersje z czarno-niebieskim Tezzeretem. W tym momencie ze zwycięzcą Grand Prix Columbus doszliśmy do takich samych wniosków: to doskonały moment, żeby wygrać coś robotami.

Ta lista w mojej opinii opiera się na kilku wnioskach:

Wniosek pierwszy i najważniejszy (i już pobieżnie wcześniej sformułowany): ten deck jest tak dobry, jak ludzie myślą, że jest słaby. A najwyraźniej myśleli, że jest tak słaby, że w ogóle nie istnieje.

Na potwierdzenie popatrzmy jeszcze na talie w Top 8, które napotkał Maynard: kierowca Angel Poda – Estrin, nie mógłby przegrać meczu z Affinity, gdyby w sideboardzie znalazł miejsce na JEDNEGO Kataki, War’s Wage, finalista Siow miał ze wszystkiego tylko jednego Krosan Gripa i jednego Ancient Grudge’a w RUG-u. Tylko Jund z ćwierćfinału był w miarę przygotowany, ale ten deck ma tradycyjnie żałosny matchup przed sajdem z affką, więc 3 Ancient Grudge, to też minimum hate’u, jakie widziałem w sidea’ch tej konstrukcji.

Dodam tylko, że w drugim dniu było 7 spisów Affinity, co daje miejsce pod koniec dziesiątki najpopularniejszych decków.

Po GP wniosek pierwszy dezaktualizuje się niestety i powstaje inny: wszyscy już wiedzą, że Affinity znowu jest dobre, teraz będzie dużo trudniej wygrywać, bo już nikt nie zignoruje małych robotów i nie pomyśli, żeby np. nie włożyć Katakiego lub Stony Silence do decku z białym.

Wniosek drugi: Steel Overseer jest słaby, poza mirrorem. Ta karta to klasyczne win more – jak mamy aktywnego, to wygrywamy w niesamowitym stylu. Ale z reguły wygralibyśmy też bez niego, a jest pierwszą rzeczą, która podpada pod każdy hate (Volcanic Fallout, palenia punktowe, Stony Silence). Ponieważ mecze przed sidem klasycznie i tak są mocno na naszą korzyść, należy eliminować karty wrażliwe na hate.

Wniosek trzeci: Więcej Cranial Platingów, czyli gramy na Steelshaper’s Giftach. Maynard grał na dwóch, ja na jednym. Próbowałem do tego dorzucić jakiś toolbox w side, ale to nie ma sensu – Plating i tak zawsze jest najlepszym wyborem.

Wniosek czwarty: Blood Moon is da boss. Kiedy na modo przed GP masowo turnieje wygrywał RG Tron, a silne były trzykolorowe Delvery, ta karta była w miarę oczywistym wyborem.

Łącząc to wszystko, Maynard uzyskał bardzo komfortową sytuację, w której na jego bardzo silny, ale wrażliwy na hate deck meta nie było przygotowane. Dodatkowo zastosował tech, którego wielu ludzi się nie spodziewało, bo ostatnio nie były grane, czyli Blood Moon.

 

… gdy robot śmigał nam

Ja, dochodząc do podobnych wniosków, odniosłem parę sukcesów na modo w ostatnich dwóch tygodniach, w tym wygrałem Premier Event dwa dni temu.

Deck ten został zbudowany na podobnych założeniach jak konstrukcja Maynarda, czyli: Overseery są niepotrzebne, Plating to najlepsza karta w decku, więc chcemy ich więcej, a Blood Moon jest dobry w tym meta jako niespodzianka. Jest też kilka istotnych różnic, w tym jedna kluczowa. Ja uważam, że Master of Etherium to doskonały stwór – sam jest olbrzymi, stwarzając problem wielu deckom, a dopakowanie armii Pestek, Memnitów i Skirgów bywa kluczowe, tym bardziej że obydwaj zrezygnowaliśmy z Overseerów.

Nie rozumiem też, dlaczego Maynard zdecydował się aż na 4 Arcbound Ravager.y Ta karta jest bardzo dobra, ale wyłącznie w pojedynkę. Dwie nie dają nam dokładnie żadnego bonusu. Nie jest też fanem Shrapnel Blasta, choć tutaj nie będę się upierał – nie testowałem.

Jestem natomiast pewien, że źle jest skonstruowany sideboard Mainarda. Ethersworn Canonist jest bardzo słaba jako hate, bo gra się ją głównie na Storma – podpada pod każdy antyhate: Bolta, Echoing Trutha czy Pyroclasm. W tym slocie dużo lepszy jest Relic of Progenitus, który dodatkowo można też wrzucić na inne decki grające grobem. Poza tym Storm to nie jest zły matchup: jesteśmy powiedzmy o tę turę wolniejsi – przeszkadzając mu Reliktem, dość łatwo go zabijemy.

Zarówno sukces Mainarda, jak i moje niewielkie osiągnięcia pokazują, że z robotami zawsze trzeba się liczyć, nieważne jak byśmy nie deprecjonowali tego decku. Teraz zapewne zobaczymy więcej hate’u na niego i przez jakiś czas będzie trzeba się zdecydować na granie czymś innym, ale zawsze będę z przyjemnością wracał do tego bardzo stabilnego i skutecznego decku.

 


Mateusz 'MiM’ Myślicki 

MiM ma 29 lat, jest absolwentem dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim i prawie polonistyki (wyjazd do Anglii przerwał pisanie pracy licencjackiej). Szczęśliwy narzeczony pięknej Karoliny i właściciel psa Kidda oraz trochę dezerter z rzeczywistości, bo jak mówi: „to, co oferuje oficjalny obieg, na tyle mnie rozczarowało, że zdecydowałem się zrobić wakacje od tego świata w świecie MTGO. A co dalej, to zobaczymy”.

Jest jednym z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych grinderów na MTGO.

 

Komentarze

Psychatog.pl

nie kopiuj : (