Złamać Standard, czyli „czarne jest czarne a białe jest białe”

Na pewno wielu z Was regularnie przegląda portale z topowymi decklistami, czyta komentarze i śledzi gry prosów na streamie. Ale nie zawsze tak było. Być może niektórzy pamiętają czasy, w których decklista z „internetów” była czymś luksusowym, owianym tajemnicą, czymś wręcz mistycznym. Były to czasy, w których każdy gracz konstruował swój deck samodzielnie, na podstawie własnych przemyśleń, doświadczeń, przewidywań – i moim zdaniem – była to świetna szkoła opanowywania niuansów naszej poczciwej i niemłodej już karcianki. Teraz jest inaczej. W niniejszym tekście prezentuję własną konstrukcję, którą udało mi się złamać Standard.

Dziś to internet odwala za nas tytaniczną część roboty – na turniej wybieramy jeden ze znanych i lubianych gotowych archetypów. Dokonujemy zmian kosmetycznych, plus minus jedna sztuka tego czy tamtego. Nie kwestionuję tego, że decki „Tier 1 z mety” są dobre, optymalne i że działają. Nie kwestionuję tego, że ich konstrukcja wykrystalizowała się po setkach gier testingu i po burzy mózgów ludzi, którzy na Magicu zjedli zęby. Kwestionuję to, co wielu graczy uważa za pewnik. Kwestionuję pogląd, że nie można złożyć „nowego” decku, który byłby w stanie nawiązać równorzędną walkę w meta, a nawet mógłby stać się jej wyznacznikiem.

Otóż moi drodzy, oczywiście że można. Decki spoza mety działają, idę w zakład, że gdyby wystarczająco dużo graczy wybrało – przykładowo strzelam – Mono Black Aggro – prędzej czy później kierowca wygrałby duży turniej i deck stałby się naszym optymalnym wyborem. Topowe decki robią topy ponieważ są najczęstszym wyborem, a nie dlatego, że są najlepsze pośród wszystkich konstrukcji na danym turnieju. Statystyka robi wielką krzywdę kreatywności, która kiedyś była głównym składnikiem MtG. W kwestii deckbuildingu tak naprawdę ogranicza nas tylko wyobraźnia i pula dostępnych kart. W ramach tego artykułu spróbuję zatem pobawić się w Conleya Woodsa (mam nadzieję, że mistrz się nie pogniewa) i krótko opiszę deck, który powstał na papierze w piątek, został złożony w sobotę i na pierwszym testingu w niedzielę pozwolił mi wygrać PPTQ.

Standard dzisiaj, standard jutro

Zazwyczaj po wyjściu nowego dużego bloku mamy do czynienia z sytuacją, że Czarodzieje niejako na siłę wpychają graczy w pewien schemat konstrukcji decków. Synergie i mechaniki są oczywiste. Pula manabase wspiera konkretne strategie, a uniemożliwia powstawianie innych.

W przypadku KtK, czarodzieje – nie pierwszy raz zresztą – bardzo chcieli podzielić środowisko graczy na rywalizujące ze sobą klany. Eksperyment udał się już wcześniej, a do młodego klienta bardzo trafia podtekst przynależności do jakiejś grupy, identyfikowania się z nią. Jesteś Mardu? Jesteś Golgari? Masz broszkę, playmatę, masz zestaw z herosem gildii! Pokonaj wrogą gildię! Oczywiście jest to chwyt marketingowy, mający zwiększyć sprzedaż, ale moim zdaniem podświadomie wpływa na wybory zwykłych graczy, którzy lubią dostawać gotowy produkt, z którym się identyfikują pod kątem stylu gry, preferencji kolorów, etc. Przed zabraniem się za deckbuilding, przepytałem bardziej doświadczonych kolegów „z czym się je” obecny standard. Spodziewałem się odpowiedzi w stylu: takie a takie synergie są najlepsze, takie a takie karty są brokenami. Ale usłyszałem: taki a taki klan jest lepszy, takie a takie karty są brokenami w klanie. W tym artykule mówimy klanom BASTA. Nie padnie już ani jedna nazwa klanu – taka psota!

Kawa z mlekiem à la Orzhov

magic chess by WOTCI znowu pułapka, piszemy Orzhov. A wcale nie chcę kojarzyć archetypu z jakimś zwichrowanym kościołem, sic! Zatem piszmy jak to pięknie Wieszak ujął: „WB Typy”. Dlaczego te kolory? Jako zadeklarowany gracz midrange’owy szukam w dostępnej puli kart: 1) stabilnych synergii 2) uniwersalnego removalu 3) card advantage 4) maksimum value w kartach. Trochę mniejsze znaczenie ma eksplozywność, tempo, moc topdecku czy odpowiedzi na metagame. Dawno temu wydawało mi się że przepis na dobry brew zamyka się w „weźmy najlepsze karty w danych kolorach, dodajmy Elżbietę i będzie działać.” Dzisiaj z tych rozważań została tylko Elżbieta :) A tak na poważnie, zdecydowałem się na połączenie WB, dlatego że wszystko co chciałbym mieć w decku uniwersalnym, mieści się w puli kart z tych kolorów. Dodatkowo, dostępny manabase pozwala łatwo obsłużyć podwójne koszty kolorów WW i BB. Dlaczego nie klanowe kolory? Dodając czerwień zyskuję presję, directy i tempo. Dodając zieleń zyskuję akcelerację, mocniejszy board. W obu przypadkach jednak tracę stabilność i z każdą turą quality moich drawów spada. Nie ma nic gorszego niż topdeck Cariatydy albo Lightning Strike w starciu z jednym zwyczajnym Nosorożcem Oblężniczym (moim zdaniem powinien być to Yeti). W moim zamyśle, każda dobrana karta powinna być dobra sama z siebie, i z każdą inną kartą powinna tworzyć choćby malutkie mini-combo. Chciałbym też mieć przewagę uniwersalnych kart reaktywnych, które mogę zagrać na wiele sposobów. Nosorożca mogę tylko wstawić i przekręcać w prawo, kasując przeciwnikowi tokena na turę, co wydaje mi się w Magicu zbyt banalne.

Spis:

Założeniem decku jest uporać się z zagrożeniami przeciwnika i stworzyć presję nawet pojedynczą kartą, a docelowo każda kolejna karta dołożona na stół ma tę presję nie podwajać a potrajać. Aby deck działał, konieczne jest dobre wyważenie „curve cmc” oraz balans stworów i removalu. Pamiętam jak dziś – jedna rozmowa na Pro Tourze z sympatycznym gościem nauczyła mnie więcej, niż sto rozegranych gier. Dziękuję Frankowi Karstenowi za otworzenie oczu na matematyczny aspekt gry i na umiejętność przeliczenia (lub nawet oszacowania) szans na granie dropów „w tempo”. Jest to naprawdę bardzo ważne. Przynajmniej 20% gier udało mi się wygrać samym tempem, ponieważ na przykład przeciwnik zmuszony był zacząć z dwóch taplandów, missując cmc 2 dropa. Jeżeli co turę jesteś w stanie wykorzystać cały swój mana pool to znaczy, że korzystasz z zasobów optymalnie. Wydaje mi się, że mój spis umożliwia zagranie dużej liczby efektywnych kombinacji praktycznie od trzeciej tury. Teraz kilka słów o samych kartach:

Thoughtseize – nie wyobrażam sobie czarnego decku bez staple’a discardów. Cenny zwłaszcza, kiedy nasz removal set na ręce jest warunkowy – hand attack pozwala dobrze zagospodarować zasoby i przyjąć skuteczną strategię. Uwaga: optymalny Thoughtseize to w 4 turze (kiedy mamy już w stole Seekera) i który pozwoli nam na prawidłową decyzję o naszym 3-cmc dropie.

Seeker of the Way – najlepszy z możliwych 2-cmc dropów. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to najsłabszy stwór w zestawie value-city. Jednak przy naszej dużej ilości non-creature czarów, robi praktycznie co turę genialne tempo-swingi. Z Sorinem przeskakuje Khrupixa, z otwartą maną dzięki np. Alarmowi – zjada Kariatydę lub przemyca obrażenia.

Brimaz – gdyby nie legendarność – najlepsza „trójka” standardu. Uważam że deklasuje Rable, ponieważ z grubsza robi to samo, co prawda wolniej, ale efektywniej, bo możemy go kontrolować. Dodatkowo świetnie broni, wymaga Stołka lub twardego removalu do ubicia. Wspomniałem o genialnym kombie z +1 Sorina?

Wingmate Roc – im dłużej gram, tym bardziej jestem pewien – najlepszy stwór standardu w ogóle. Jedyny minus to konieczność dopasowania reszty decku do enablowania raidu. PrzePtakor w stół po ustabilizowaniu boardu to zegar na 2-3 tury.

Rise the Alarm – w pierwszej grze sztuczka niezbędna by myśleć o skutecznym powstrzymaniu naporów. Pomaga Rocowi, drażni kontrolki, sztuczka w ataku/bloku dla Seekera, Niezły topdeck przy Ajani/Sorinie w stole. Uwaga: znakomicie stopuje mono-reda.

utter endBile Blight, Hero’s Downfall, Utter End, Murderous Cut: instantowy removal dzięki swojej uniwersalności zawsze znajdzie godny cel. Dobór tego zestawu podyktowany jest aktualnym meta. Bez Blighta nie radzę zasiadać do meczu vs Tokens czy Sidisi Hornet Reanimator. Miałem duże wątpliwości co do Utter Enda, jednak szybko stał się moją ulubioną kartą. Kiedyś pytano mnie o najlepszą kartę MTG w historii – moja odpowiedź zawsze brzmiała: Vindicate. Może zabrzmi to nieco trywialnie, ale każda karta, która ma napisane „destroy” jest dobra, a im więcej rzeczy sięga – tym lepsza :) W przypadku Uttera mamy exile na instancie wszystkiego prócz Smoka i landa. To właśnie dzięki Utterowi ten deck może zaistnieć w metagame, które celuje w wyciąganiu advantage z permanentów na stole (Whip, Walkerzy, Polukranos itp.). Użyteczności Downfalla i Cuta nie omawiam, bo jest aż nadto oczywista.

Banishing Light – zajmuje cenne miejsce trójki – i uważam, że zasłużenie. Naprawdę istotne jest to, że ten removal nie wyrzuca zagrożenia do grobu. Poza tym w finale turnieju udało mi się wyłudzić enchant-hate z side’u (a w meta jest go dużo) i jest duża szansa, wymieniając po sajdzie banicję na inne dobrą kartę, „umartwić” przeciwnikowi kilka drawów.

Read the Bones – dlaczego taka karta? Też miałem wątpliwości, jest przecież Sign in Blood. Otóż nie zawsze na trzeciej turze możemy dograć zagrożenie, a czasami nie ma celu pod removal. Kości idealnie wpasowują się na trzecią turę przy wolniejszych pojedynkach, pozwalają keepnąć 2-landery z Rocami na ręce, dają bezcenne quality, kombią Seekera, pozwalają poszukać drugiego źródła czarnej/białej many. Ta karta jest po prostu potrzebna.

Sorin, Solemn Visitor, Ajani Steadfast: kolega wąpierz ma bardzo pożyteczną zdolność – można grać nim wyścig, kontrolę, defensywę – w zależności od potrzeb. Są matchupy, w których forsujemy ulti, są takie gdzie zrobienie lataka daje przeciwnikowi sygnał, że za turę idzie Wingmate na Raidzie i można pięknie poblefować, wymieniając tokena za removal przeciwnika. Obmyślając jego zastosowanie musimy pamiętać, że jego +1 działa też w bloku w kolejnej turze (tak, cieszymy się, Brimazie). Nie skłamię jeżeli powiem, że sukces w dużej mierze zależy od optymalnej gry Sorinem. Jeżeli chodzi o kociego kolegę Brimaza, czyli Ajaniego, spełnia on z grubsza to samo zadanie i tak samo jak w poprzednim przypadku plusowa i minusowa zdolność ściśle zależy od sytuacji boardu. Dlaczego nie czwarty Sorin? Otóż zdarzało się beatdownować przeciwnika vampirem 4/3 vigilance, first-strike, lifelink.

Elspeth, Sun’s Champion – nie będę ukrywał, że kilka gier ugrało się na zasadzie – przeczekać do Eli i zalać tokenami stół. Mało wyrafinowana strategia, ale działa, do diaska! Bardzo dobra synergia z pozostałymi Walkerami. Nieoceniony sweeper przeciwko Temurowi. Nie będę się rozpisywał, bo wszyscy wiemy, że to jedna z najlepszych białych kart. Pamiętajmy, że mając dostęp do dużej ilości instantowego removalu, możemy pograć dookoła Bile Blighta w nasze soldiery (i np. zastawić sidła w lategame Murderous Cutem z jedną czarną open)

Opcje sideboardowe:

W założeniu SB pozwala zmienić się nam w prawie-kontrolę. Dobór hejtu zależy od metagame, ale kilku kart nigdy nie ruszałbym z tej puli. Najwięcej ciepłych słów mogę powiedzieć o Erase. Ta karta ma gigantyczny impakt w matchupach z Whipem czy deckach z Khrupixem. Rozegrałem ciekawą grę, w której znając rękę przeciwnika (whip) pozwoliłem mu iść na wymianę ciosów, celowo doprowadzając do sytuacji, w której przeciwnik odsłania się, myśląc, że po dograniu Whipa zrobi back-swinga ratującego go przed lethalem w kolejnej turze. Erase for the win! Nie piszę tu już o sporej liczbie wymazanych Przykuć/Banishingów w combacie i dewastujacego bloku. Pozdrawiam też z tego miejsca Doomwake Gianta. Kolejną istotna kartą w SB jest Drown in Sorrow. Jeżeli wysajdować Alarm, ta karta nic nie zabija po naszej stronie! Sorrow jest chyba najlepszym topdeckiem na Rabblemaster-decki, sprząta też Hornet Queena (który boli nas niezmiernie). Trzecia karta która nieraz ratowała mi tyłek to Despise. Tak jak niegdyś w mono-blacku, uszczuplenie zasobów a nawet sama wiedza o nich, pozwala nam na granie naszej gry optymalnie. Nawet sprawdzenie jakie sztuczki są na ręce UW heroic jest niesłychanie cenne. Co do pozostałych kart – każdy ma swój styl i preferencje. Erebos powinien zatrzymywać gain-back Whipem, Glare of Heresy zdejmuje większość zagrożeń w 3 najpopularniejszych klan-deckach, natomiast Gryf oszukuje konstelację i reanimatora. W puli branych przeze mnie pod uwagę kart przy budowaniu decku znalazły się wcześniej nie wymienione karty takie jak: Soldier of Pantheon, Dictate of Heliod / Erebos, End Hostilities, Herald of Torment, Brain Maggot, Spear of Heliod, Whip of Erebos, Atheros, God of Passage.

Jeżeli chodzi o przebieg turnieju – trafiłem na większość popularnych matchupów oprócz all-in Reda oraz BRW Midrange. Jako że turniej ten był tak naprawdę testingiem, nie odważę się przedstawiać tutaj opisu matchupów oraz wniosków innych niż czysto teoretyczne. Gorąco zachęcam jednak do eksperymentowania – a najlepszym sposobem weryfikacji swoich pomysłów jest turniej. Pamiętajmy jednak, żeby pilnować „symetrii” decku w kosztach kart. Skrajne kosztowe karty powinny zajmować 10% decku (jedynki i 6+), Dwójek powinno być z grubsza tyle samo co piątek i czwórek łącznie, natomiast graniczna liczba trójek to 20% czyli 12 sztuk, choć ja wolę nie przekraczać 10-ciu. Jeżeli wykorzystacie atut stabilności (w moich grach nigdy manabase nie determinował zagrań – zawsze mogłem zrobić to co chciałem), to deck potrafi dać naprawdę wiele frajdy w prowadzeniu.

magic_chess by Eruner

deviantart.com/by Eruner

 

 


Kamil NapierskiKamil „Raven” Napierski – gra od Urzy casualowo a od Kamigawy turniejowo. Prywatnie jest szefem techniki w studio telewizyjnym, realizatoro-operatoro-montażystą, prowadzi własną firmę która zajmuje się m.in. spotami reklamowymi.

Sam przyznaje, że „prócz Top 4 na Grand Prix i dwóch wyjazdów na Pro Tour nie odniósł żadnych sukcesów, a te kilkadziesiąt top osiemów w różnych WMC, PTQ, GPT czy kilka GP w kasie nie ma znaczenia”. Przyznać jednak trzeba, że sam półfinał tak dużego turnieju jak GP i wyjazdy Pro Tourowe są nie lada wyczynami.

Raven lubi szukać potencjału w niechcianych i zapomnianych kartach, jest fanem starej gry komputerowej Magic Shandalaar i nie ufa MTGO.  Dla niego najważniejszym elementem MtG według jest społeczność graczy, a marzeniem jest złożenie tribal decku na kozach albo oxach.

Komentarze

Psychatog.pl

nie kopiuj : (