Delver – pokonać czy pokochać?

Dawno nie pisałem w formie blogowej, bo zamiast wrzucać drobne, luźne notki, to zachciewało mi się wielkich rozwlekłych przemyśleń. Efekt jest taki, że zacząłem kilka grubych tekstów, a żadnego nie opublikowałem. Dam sobie na razie z tym spokój i przełamię ten trend. Dziś o mojej online’owej walce z największym nemesis standardu, jakiego kiedykolwiek spotkałem w Magicu – z przebrzydłym, krnąbrnym Delverem.

 

Delver dla popowej masy

Na dłuższe gry nie mogłem sobie ostatnio pozwolić, ale za to często siadałem do dwa-personów na MTGO i tyrałem standard, tak aby się trochę przygotować do ostatniego WMCQ. Nawet zaopatrzyłem się w kilka kart i zaszyłem się w moim laboratorium szalonego naukowca, aby projektować kolejne machiny śmierci. Brzmi przebiegle, ale w rzeczywistości wyglądałem jak Kojot polujący na Strusia Pędziwiatra.

Z założenia nienawidzę decków, którymi gra każdy, może grać każdy i są tak popularne, że potrafią okupować więcej niż połowę top-ejtów. Z założenia lubię również wygrywać, więc wpadłem w maniakalną potrzebę szukania antydecku, który jednocześnie ogrywałby resztę metagame’u. Po wielu nieudanych próbach ociekałem żółcią i całkiem niedawno pozwoliłem sobie na pełną żalu i frustracji notkę na naszej psychatogowej fanstronie fejsa, jest poniżej w spoilerze:

Spoiler
 

Zbulwersowałem się dzisiaj już całkowicie – nie da się wejść na turniej w T2, aby nie spotkać po drodze Delvera. Mało, że stwór jest już grany w każdym praktycznie formacie constructed, ale deck „Delver” wykorzystuje absolutnie wszystko, co może aby wyciągnąć największe value – ma dobre, tanie stwory bez drawbacków, korzysta z grobu za pomocą Snapcasterów i Moorland Hauntów, ale też nie jest to przesadne wykorzystanie, tak aby bolał go grave hate. Ma przemocnego Geista, który nie ma odpowiednika w innych kolorach, mega mocnego latacza na flashu, tak aby nie było potrzeby wytapowania się, dostęp do kontr, artifact removalu i sporej bazy instantów. Do tego używa chyba najwięcej kontr w formacie – 4 Mana Leaków i 4 mana leaków ze Snapcasterów. WTF? kontrole są za wolne, aggro za wolne… I jeszcze ma dobre landy, bo aż 8 feczy.

Najbardziej niesprawiedliwy deck formatu, przez co znowu 80% meta to jedna talia. Nie można nic nowego złożyć, bo i tak musi wpierw ogrywać Delvera, a potem dopiero działać. Zero opcji na ciekawe konstrukcje i zróżnicowanie metagame’u. Obecny standard to porażka – dawno nie było bardziej pedalskiego decku od Delvera!

delvermem mckii

źródło: mckii.com

W skrócie takie miałem wnioski: Delver ma za dobrze, Wizardzi go dopieścili i dali zbyt wielki advantage, praktycznie na każdym polu:

  • ma dużo możliwości drawu i manipulacji biblioteką,
  • wgląd w karty przeciwnika,
  • kontry i kontry raz jeszcze ze Snapcastera,
  • uniwersalne stwory, które są szybkie albo/i na flashu, do tego bardzo aggro,
  • tani removal i Vapor Snagi na grubasów,
  • dostęp do tanich Image’ów, tak aby nie straszne były reanimatory i inne klopsy,
  • advantage z Moorland Haunta,
  • wszystko, czego dusza zapragnie do sideboardu,
  • najlepsze możliwości wykorzystania Snapcastera, pełno opcji z grobu i jeszcze możliwość dopełniania go,
  • dobre kolory landów, aby przypadkiem nie było problemu z color screw,
  • możliwość grania na małej ilości landów, tak aby przypadkiem nie było flooda…

I jak tu z nim walczyć? Okazuje się, że jest to możliwe, zresztą sam metagame zaczął sobie jakoś radzić i coraz bardziej wypychać Delvery z topowych miejsc. Uff, pewnie dzięki temu obeszło się bez banów i nie jesteśmy skazani na totalną nudę i monotonię w T2.

Po pierwsze, Delver nie ma mass removalu, jest nastawiony na szybki wpierdol, ew. przeciągające się dobijanie wroga. Wysypu humanów, soulsów i innych pionków może nie wytrzymać. Po drugie, sam bywa podatny na mass removal i niemiłosiernie karci go Curse of Death’s Hold. Po trzecie, sam ma sporo point removalu, a jak nie ma go w co skierować, bo opp nie gra stworami, to robią mu się puste karty. Gut Shotem można chociaż wroga dobić, Vaporem uratować swojego stwora od removalu, ale już np. Dismember zalega na dłoni. Kolejna sprawa – w miarę szybko zestrzelony Delver przenosi nas do co najmniej mid-game’u albo do late-game’u. Potem jest jeszcze opcja przyśpieszenia Geistem albo Stalkerem z mieczem, ale jak to się opanuje, to gra zaczyna się dłużyć. Całkiem bolesny dla Delvera jest Torpor Orb, zresztą tak jak Curse, karci on sporo innych decków. Mental Misstep jest dość srogą kontrą, bo wyłapuje kilkanaście czarów i może wyłączyć np. Vapor Snagi, co ułatwia grę koksami. 


Mniej więcej takim myśleniem się kierowałem, bawiąc się w budowę kilku decków. Pokrótce przedstawię, przez jakie konstrukcje przechodziłem z mniejszą lub większa skutecznością, z mniejszą lub większą sympatią do nich. Może coś Was zainspiruje:

1. Infect

Zaczynałem od wersji UB, która była zabawna, ale ograniczona, dalej poszedłem w UG, które sprawdzało się zacnie, aż skończyłem na UGR, bo landy z czerwonym aż tak nie psuły many, a miałem większe możliwości z budową sideboardu. Otrzymałem coś takiego:

Skite’y wybornie bronią naszych bohaterów oraz Lashe, które załatwiają grę na odległość. Do tego jak mamy 2 Skity na stole, to combują się z Lashem albo Wild Defiancem – za każde 2 życia Defiance daje +3/+3 jednemu, potem za dwa życia drugiemu i tak do oporu. Lash za to, za każde 4 życia odpala zdolność – to sporo, ale czasem nas na to stać i możemy dobić wroga czy jakiegoś stwora. 

Dałem do decku Mirran Mentle, bo często z nexusami, equipami i stworami potrafiłem zebrać metalcraft, a tu bardzo zależy nam na tanich dopakach. Z tego też względu zrezygnowałem z Titanic Growthów. O Defiancach nie mam co się rozpisywać, to podstawa decku, a z Growthami i Gutshotami w nasze stwory potrafi błyskawicznie zabić. Dzięki tej karcie możliwy jest turn-3-kill, zaczynając od jakiegoś małego ludka w 1 czy 2 turze, potem Defiance i np. 2x Growth w niego. Udało mi się tak zabić kilka razy; tru story.

Lashe aż cztery, bo bardzo skutecznie zabijają na odległość, w sumie 4 tura, to equip, jazda z Growthem, czyszczenie pola i szybki good game. Nie zrezygnowałbym z nich w ogóle, nie polecam ucinać z maina.

Sideboard praktycznie cały można wsadzić na delvera, tak bardzo go nie lubię! Wtedy wywalamy większość dopaków i gramy trochę wolniej. Wylatują 3 Defiance, 3 Equipy, dopaki i nawet jakieś ludziki można pożegnać. Długo szukałem odpowiedzi na Geista, z którym po prostu przegrywamy wyścig i tu Whipflare sprawdza się cudownie. Niestety jest kolejny wróc w postaci Anioła, i tego zabijałem przez chwilę Combustami, ale są za mało uniwersalne i liczyłem na Mana Leaki. Dawało się ładnie wygrać, deck ma potencjał na obecne meta, jednak mam pewien niedosyt. Nie mamy tu drawy ani jakiegoś advantage’a, poza działaniem Lashy, a Delver i tak mimo ogromnego hejtu radził sobie jakoś tak 50/50. Za mało dla mnie. Za to polecam go złożyć i pobawić się, talia potrafi zrelaksować z niektórymi drawami.

2. Tezzeret

Kombinowałem kilka wersji, niestety nie doszedłem do najbardziej mnie interesującej UWB, gdzie jeszcze dopchnąłbym Vensery. Wierzę, że to jest możliwe, widziałem jakieś spisy, ale mimo wielu prób nie potrafiłem tego ogarnąć mózgiem. W końcu z braku czasu i sukcesów dałem spokój. Poniżej wersja, którą grałem najdłużej:

Polecam Fettergeisty w poobnie kontrolnych konstrukcjach. Całkiem fajnie się sprawdzają. Tu grałem nimi tylko w sideboardzie, ale często leciały do maina po pierwszej grze. Młodzieży przy tej okazji warto opowiedzieć, że kiedyś były budowane Mono Blue controle, takie heavy counterowe, siedziało tam od 12 do 20 kontr, często twardych kontr, a nie takich pizdeczek jak Negate czy Mana leak. No i do zabijania i kontroli stołu miały 4 Steel Golemy. Goscie 3/4 z wadą i tylko chodzący po stole, ale wciąż ten stosunek many do atrybutów bojowych robił z nich mega kartę. Teraz dostaliśmy typa, który zamiast wady ma latanie. On będzie jeszcze bardzo grany, ja w niego wierzę.

Ilości i rodzaje kart jakie włożyłem nie są bardzo wiążące, to głównie kwestia mojego gustu, ale jakbym miał dalej iść w ten deck, to pewnie skończyłbym na czymś takim:

http://www.gatheringmagic.com/chrismascioli-062912-the-metagame-report-june-14-june-21/

albo nawet takim:

bc4012 (4-0)
MTGO Standard Daily #4002914 on 06/21/2012

Tylko szukałbym opcji dołożenia niebieskiego, Lilian i Tezzeretów. Za nie pewnie poleciałyby karty z „Sorin” w nazwie. Oczywiście zmieniłbym także landy, tak aby miec co najmniej 8 niebieskich duali i dałbym po 3 Cory oraz Buried Ruiny. Niestety, na delvera często za wolny.

Konsekwencją gania artefaktami i niebieskim kolorem było złożenie kolejnego decku:

3. Architect

Moja wersja, w odróżnieniu od tej Brada Nelsona z Top 8 GP Minneapolis, miała Slavera, ale nie polecam go za bardzo. Ponadto coś zepsułem ze stworami i potrzebowałem coś tańszego. Po przerobieniu tego trafiłem na dwa kolejne decki, ale o nich zaraz. Talia znana, wypłynęła na GP i o niej już sporo powiedziano. Tu przedstawiam wersję jaką ja grałem:

Głównie zmiany widać w sideboardzie; dołożyłem zestaw Trinketowy z trzema artefaktami, który sprawdza się świetnie na walkerów i decki grobowe. Violition Reinsy wrzuciłem tak trochę od czapy i raczej tego nie próbujcie – były za drogie i nie za dużo robiły. Ta talia chyba sprawiała mi najmniej radości i dość szybko z niej zrezygnowałem, ale zainspirowała mnie do dwóch kolejnych decków.

4. UB Junk

Zacząłem wchodzić na teren rogue decków i wpierw zajarałem się opcją złożenia mega szybkiego UB. Przynajmniej takie było założenie, bo o dziwo wiele gier przeciągało się do momentu, kiedy ilość ziemi na stole mogła posłużyć za mapę klasycznych ogródków działkowych. Miały być szybkie stwory, disruption i Keeper, który wiele odzyskał po wejściu Cavernów i jest pewną odpowiedzią na Restoration Angela.

źródło: dewilart.wordpress.com

Jednomanowe Zombie robiły za szybkie aggro razem z Delvierem. Doszło do tego, że sam zacząłem grać botanikami. Jak nie można ograć, to trzeba ich polubić. Zestaw kontr i removalu może przypominać to co ma większość delverów. Niestety ten deck tracił w starciu z delverem na tym, że nie miał dobrego advantage landu przeciwko Moorland Hauntom. Dobrze się za to sprawował Keeper i będę go jeszcze eksploatował w kolejnych taliach.

Przez chwilę grałem Treacherous Pit-Dwellerami. Zraziłem się do nich, ale błędnie, bo Ci goście mają bardzo duży potencjał. Powinienem znaleźć dla nich miejsce w tym decku, albo zaprojektować inną konstrukcję specjalnie pod nich. Przy 4 Vaporach i jakimś Unsummonie w decku, można już spokojnie grać Dwellerem, ale jest opcja, którą dopiero niedawno wyczaiłem – przecież ten demon działa (a właściwie na nasze szczęście – nie działa) z Grafdigger’s Cage! Można więc wepchnąć jakiegoś Trinketa, może złożyć UB artifact aggro? Wiem, że to jest możliwe, ale jeszcze nie wiem jak : )

W sideboardzie mam 3 Gloomów, ale ja tych gości chciałbym mieć w komplecie w mainie. Są naprawdę zacni i warto szukać dla nich miejsca.

Mental Misstepy działają mi świetnie, praktycznie na każdy deck. Wyjątkiem jest chyba tylko rampa, ale tych ostatnio jest bardzo mało. Jak kogoś dziwi Redirect w sb, to już tłumacze – chciałem przetestować na jakieś Bonfire czy Temporale, ale nie było okazji. 

5. Man in Blue

Ostatni rogue jaki złożyłem i chyba najlepszy z tej paczki decków, to prawie-mono-blue-aggro. W sumie podstawa decku jak w Architekcie, ale zacząłem rezygnować z Wurmów, a dałem za nie miecze i to był strzał w dziesiątkę. Wurm jest za bardzo podatny na kopiowanie i Vapory, za to miecz wraz z Architectem potrafi szybko wpaść i czynić spustoszenie.

W tym decku mogłem już upchać Delvery, bo zwiększyłem liczbę instantów/sorcery. Brakowało mi takiego taniego zawodnika w poprzednim architekcie.

Powinienem jeszcze zmieścić dodatkowy Sword of War and Peace i poprawić sideboard, bo przy takiej ilości clonów nie muszę się za bardzo bać reanimatorów czy Zombie decków. Niestety nie zdążyłem potestować więcej. Początkowo grałem też 4 Iluzjami-Misiami i 4 Lordami Iluzji, ale byli za słabi i jeszcze miśki słabo się combują z equipami.

Ten spis jaki podałem sprawiał mi się najlepiej i bardzo polecam pograć takim albo podobnym buildem.

 

 

Podsumowanie

Większość z tych decków była przyjemna i potrafiła zaskoczyć przeciwników, nie mniej ich skuteczność była za mała. Właściwie najwięcej potrafiłem ugrać Man in Blue i UGR Infectem, z drugiej strony po serii zwycięstw potrafiłem zaliczyć kilka haniebnych wtop z rzędu. Delvera nadal nienawidzę, ale mam kilka buildów, w których go paradoksalnie pokochałem.

Cokolwiek by się stało – z nienawiści do sztuki – i tak nie zagram nigdy klasycznym Delverem. Za to na ostatnim WMCQ tradycyjnie zagram… Zombiesami  ;]

Nie ukrywam, że mam do nich sentyment i przyjemnie się gra. Ostatnie testowania nie pokazały nic wyjątkowego, meta też nie przekręciło się o 180 stopni. Dwa miechy temu, na warszawskim qualifierze do Pucharu Świata w Magica prawie się udało zrobić top8, może teraz zajdę dalej?

 

Pozdrawiam i do zobaczenia w weekend w Katowicach!

– Ober

Komentarze

Psychatog.pl

nie kopiuj : (