Niefart w krainie Fado, sardynek i tęsknoty – relacja Boczka z European cEDH Championship1

Drogi czytelniku, poniższa relacja będzie zawierała trochę osobistych wstawek. 

We wrześniu byłem na wakacjach w Portugalii, pogodzony z faktem, że na European cEDH Championship nie pojadę. Polskie qualifiery nie poszły po mojej myśli. Na zagraniczne nie udało się jechać ze względów pracowych, rodzinnych, finansowych i wszelakich. Kupienie biletu też się nie udało, ze względu na serwery i wyczerpanie miejsc. Zatem zwiedzając słoneczne Algarve i piękną Lizbonę wszystko przypominało mi o tym, że marzenia o imprezie spełzły na niczym.

Po czym zaraz po powrocie, napisał do mnie jedyny (potencjalny) reprezentant mojej ekipy z biletem. Okazało się, że nie może lecieć i chce odstąpić mi swoją wejściówkę. Portugalio, here we go again!

Słownik slangu magicowego, mtg Sekcja formatu commander na Psychatogu, EDH, cEDH, artykuły, decklisty, analizy

Wybór decku 

Po tym jak metą wstrząsnęły bany, zrezygnowałem z grania moimi dotychczasowymi main deckami – Aesi, Tyrant of Gyre Strait i Kenrith, the Returned King. Mimo, że król EDH dalej wyglądał solidnie, stwierdziłem, iż czas na zmianę. 

Moje dwa główne króliki doświadczalne to cedhowy odłam Warsaw EDH i liga kaOs. Testowałem powrót do klasyków –Yuriko, the Tiger’s Shadow, Najeela, the Blade-Blossom – turbo wariatkę bez Docka – Rowan, Scion of War. Wszystko było stabilne, ale nic nie urzekało.

W końcu doszedłem do wniosku, że pogram talią, którą stale miałem na oku, ale zawsze dostawała po tyłku od Dockside – Sythis, Harvest’s Hand. I to był strzał w dziesiątkę.

Sythis, Harvest's Hand - Illustrated by Ryan Yee, cEDH

Sythis, Harvest’s Hand – Illustrated by Ryan Yee

Talia idealnie wpasowała się w nową sytuację w cEDH, a dodatkowo jest doskonała dla mojego stylu. Jest odporna na większość staxów, potrafi obronić się przed interakcjami lub przebić przez nie. Ma kilka unikatowych dla swoich kolorów interakcji, mnóstwo removalu i staxów. Przeciwnicy nie wiedzą, jak przeciwko niej grać. Wygrywa na różne sposoby. Karty w decku mają dużą powtarzalność w ramach swojej użyteczności. Poza tym, jest często under the radar, a potrafi się szybko skręcić.

Z tymi wszystkimi atutami natłukłem około 50% win ratio na kaOs league – środowisku naprawdę kompetytywnych grinderów – więc czułem się dosyć pewnie.

https://www.moxfield.com/decks/DN3QwZNyHU2bxJjgkvHkPA

 

Pełen set up wszystkiego co zabieramy na turniej – deck, koszulka i mata z Michaelem Scottem (miały przynieść szczęście), tokeny, kostki, zapasowe sleevy, pudełeczka, zapasowe proxy. Wybaczcie jakość :D

Droga do celu – króciutka część turystyczna, tu nie będzie nic o MtG

W wyprawie towarzyszyła mi moja nieugięta fanka i największe wsparcie – moja narzeczona Eliza. W zasadzie bez niej bym nie poleciał nigdzie, bo ona ogarnia zawsze wszystkie bookingi.

Jako, że zamawialiśmy loty dopiero miesiąc temu, opcje mieliśmy mocno ograniczone. Musieliśmy lecieć z Krakowa.

Jak ktoś mnie zna albo czytał mój biogram, to wie, że mam obsesję na punkcie psa Rysia. Pierwszą rzeczą do zrobienia przed wylotem było zatem zawiezienie go do teściów. Stamtąd mógł kibicować w spokoju i towarzystwie dobermanki Cleo.

Teściowie mieszkają pod Częstochową. Osoby znające podstawę ojczystej geografii już wiedzą, że musieliśmy wykonać niezły trójkąt po mapie, żeby w ogóle ruszyć.

W Lizbonie wylądowaliśmy w piątek i od razu ruszyliśmy na zwiedzanie. Zacząć trzeba było od sprawdzenia, czy venue turnieju istnieje. Już zbliżając się do hotelu VIP Executive widzieliśmy grupki „typowych magicowców”, także wisiało w powietrzu, że idziemy w dobrym kierunku. Od razu po wejściu na sale uderzyło do mnie – ale tu będzie duszno i gorąco.

W Lizbonie zobaczyliśmy po raz kolejny kilka atrakcji w centrum. Świąteczny jarmark, wybrzeże, zabytkowa architektura, wspaniałe pomniki. Stolica Portugalii łączy doskonale zachowane zabytki z nowoczesnością, także każdy znajdzie coś dla siebie. Spróbowaliśmy ginjinha i sangrii, obowiązkowych pozycji dla koneserów napojów wyskokowych. Ciekawe, że w Portugalii już wszędzie czuć święta – w każdym sklepie ozdoby, choinki, a w centrum miasta sporych rozmiarów jarmark świąteczny. 

 

Turniej – European cEDH Championship 1

Nie jestem blogerem podróżniczym i też nie po to kliknęliście w ten link, więc kończę przynudzanie i przechodzę do rzeczy.

Zaczęło się od tego, że organizatorzy trochę skopali własny time line. Napisali luźno do 270 osób ‘Please bądźcie przed 8:00 żebyśmy zdążyli do 9:00 was ręcznie zarejestrować’. Zazwyczaj na dużych eventach check in zaczyna się dzień wcześniej, jest kilka stanowisk check in lub jest to zrobione naprawdę odpowiednio wcześniej. Godzina na 270 osób to nie było odpowiednio wcześniej.

Legendarne „przed ósma” udało się może dziesięciu osobom, w tym mi, dzięki czemu mogłem obserwować olbrzymią kolejkę. Która przesuwała się w miarę sprawnie. Co bardziej mnie przerażało to fakt, że były osoby, które docierały dopiero na dziewiątą. Temat bycia wcześniej był potężnie olany przez graczy.

W związku z tym pierwsza runda wystartowała z ogromnym opóźnieniem.

Jak przyjrzycie się na trzeci plan zdjęcia, zobaczycie zakręcającą dookoła sali kolejkę do rejestracji. Oczekujący uczestnicy wykorzystywali czas oczekiwania na przeglądanie klaserów handlarzy

 

Runda 1 

  • Sythis, Harvest’s Hand

Trzeci, to jak ostatni i możecie się szykować, że to będzie theme całego mojego turnieju. Na dzień dobry wylosowaliśmy deck check, więc pogadaliśmy o tym skąd jesteśmy, kiedy przyjechaliśmy, jak wyglada cEDH w naszych krajach, i poza rozmowami o samych grach, to były główne tematy przy stołach.

Mooligany poszły w miarę sprawnie. Blue farma z szóstką, Kinnan z drugą siódemką, ja z pierwszą, sans black z piątką.

Keepnąłem bardzo silną rękę. Trzy landy, w tym Serra’s Sanctum, Esper Sentinel, Collector Ouphe, Enlightened Tutor i Flickering Ward. Jest najsilniejszy land w decku, który bywa też win conem, jest turn 1 Esper, potężny stax, potężny tutor, podskakujący enchant. No bajka.

Pierwsza tura farmy to tylko land mana rock pass. Z kolei Kinnan pokazał przed grą Gemstone Caverns po czym wysypał land Chrome Mox, Kinnan, Simic Signet.

Thrasios Akiri zaczął od fetcha, którym znalazł Savannah i zagrał Mockingbird, aby skopiować mojego Espera. W odpowiedzi na drugiego potencjalnego Espera farma zagrała Vampiric Tutor, ja dobrałem z Espera i chwilę rozmawialiśmy nad jego tutorem. Zaproponowałem mu, żeby znalazł Toxic Deluge lub Orcish Bowmasters, bo Kinanna na pewno trzeba zatrzymać. Kolega z Portugalii zgodził się ze mną i karta powędrowała na topa. Mockingird wszedł jako Esper i… wtedy dotarło do mnie, że nie pomyliliśmy się czytając.

Ziomal zagrał Mockingbirda z Savannah. Szybki judge call, pomyślałem. Back up do castu birda, ja odłożę kartę na topa (zwłaszcza, że wyraźnie zaznaczyłem, że to ta karta była dobrana) i tutor zrobi się od nowa. Taaa, floor judge przez 5 min zastanawiał się nad sytuacją, dwa razy mówiłem mu, że też jestem judge i na 90% tak właśnie powinnismy zrobić. Portugalski sędzia jednak nie był pewny i zawołał Head Judge eventu, który po kolejnych 10 min zastanawiania się zrobił dokładnie to co zalecałem. Także 30 min siedzieliśmy i czekaliśmy na sędziów, nie rozgrywając nawet drugiej tury.

Vamp tutor zaczął się od nowa. Nadal przekonywałem Farmiarza, że Toxic, removal w samego Kinnana lub twarda interakcja to must have. I wtedy stało się coś, co mocno nadszarpnęło mój humor na ten dzień. 

Milczący do tej pory Kinnan player powiedział, że w zasadzie nic dobrego nie ma w ręku, ma 6 many, nawet jak dobierze landa to na pewno nie będzie aktywował w tej turze Kinnana. Gracz farmy dwa razy dopytał go, czy na pewno mamy rundę bez aktywacji chłopca, Fin potwierdził. Wcześniej wspomniał, że kompetytywnie gra w moderna.

To był moment, kiedy powiedziałem do gracza z Portugalii – kolego, nie ufaj typowi. Szukaj się po removal albo twarde interakcje. Gość jest graczem Kinnana, co już mu zabiera punktów godności człowieka i jeszcze jest graczem moderna, co znaczy, że blefuje co piątek w LGS po 3 rundy. Powtórzyłem całą argumentację dwa razy i zaznaczyłem, że jak dojdzie do mojej tury to dorzucę coś, co Kinnana ubije jeszcze mocniej.

Portugalczyk farmiarz spytał fińskiego Kinanna po raz trzeci, czy będzie aktywował Kinanna, a on po raz trzeci potwierdził, że nie, nie będzie w ogóle aktywował Kinanna tylko dalej rozwijał board. Gracz T&K wyszukał Smothering Tithe. Kiedy puszczał turę, powiedziałem do niego – brother, jeżeli to był twój tutor i nie masz nic innego, to jest nasz pogrzeb.

Gracz Kinnana dobrał kartę, zagrał Basalt Monolith, zfloatował infinite szarej many, zagrał Mirage Mirror, zrobił sztuczkę z kopiowaniem landów i Basalta na zmianę, żeby zrobić kolory i ogłosił dumnie nieskończone aktywacje Kinanna. Na koniec miał jeszcze czelność wmawiać nam, że on się na nic nie umawiał i nic nie mówił o nieaktywowaniu Kinanna. Taki miły początek dnia.

Pierwsza runda wybitnie się przedłużała. Wielu graczy krążyło po lobby, nie rozumiejąc w czym rzecz

 

Runda 2 

  • Thrasios, Triton Hero & Tymna the Weaver (Finlandia) 
  • Sythis, Harvest’s Hand

Znowu trzeci i znowu te same narodowości przy stole, ciekawy przypadek. Wszyscy keepnęli pierwsze siódemki, więc stół był pełen piorunujących spojrzeń.

Zachowałem rękę z Sanctum Weaver, Wild Growth, Blind Obedience, Carpet of Flowers, Lotus Petal.

Pierwsza tura poszła na rozwój. Każdy rzucił po mana rocku lub dorku, ja zacząłem od Lotus Petal w Wild Growth i Sythis ze wzmocnionego landa. W kolejnej turze zobaczyliśmy Mystic Remora, Thrasiosa. Ja dodałem od siebie dobranego Ouphe  i removal w rybkę. Zagrałem też Enchantress Presence.

W kolejnej turze próbowałem się skręcić wiedząc, że w kolejnej poleci Culling Ritual. W międzyczasie mój Solitude załatwił Seedborn Muse. Troszkę liczyłem, że ktoś powstrzyma potężny mass removal, jednak niebiescy gracze uznali, że robię się za groźny. Tym sposobem Thrasios Tymna skosił prawie wszystko, poza Relic of Legends u Portugalczyka,  moim Enchantress Presence i Talion. Pokazał niestety, chociaż w zasadzie na szczęście, że nie był zbyt dobrym graczem. Floatując 19 many zagrał Thrasiosa i… puścił turę. Mimo, że miał w ręku Worldly Tutor. Mógł zagrać własne Seedborn Muse i rozpocząć dominację.

Thrasios Rog zagrał tylko The One Ring. Ja znowu wysypałem się z kart, dobrałem kolejną manę w postaci Serras Sanctum, zagrywałem kolejno Utopia Sprawl, Seal of Cleansing, Setessan Champion, Flickering Ward (niestety dostał z Force of Negation).

Talion poprawił swoim The One Ring i znowu mieliśmy trochę wyścig z czasem o dobieranie kart. Demolujący w poprzedniej turze Fin trafił na serię słabych drawów i został „tym gościem co wszystko psuje, ale sam nie wygrywa”, co niestety się zdarza. Temur też nie dobierał póki co nic ciekawego, więc naturalnie musiałem się wysunąć dalej na prowadzenie.

Nie będę opisywał każdej tury, bo gra trwała długo. Usunąłem Talion, oberwałem z 5 counter spelli – nie zawsze w rzeczy tego warte, o przewadze nieznajomości mojego decku będzie dużo razy w tym tekście. Wciskałem w graczy z pierścieniami każdą odrobinę obrażeń i to oddało – Thrasios Rog zginął w swoim upkeepie po tym, jak z Endurance powstrzymałem mu wygraną, a Talion zginął turę później.

Gracz z Finlandii po dobraniu karty rozłożył smutno ręce i puścił turę do mojej, która była pierwszą turą terminacji. Miałem zatem nieograniczony czas, ale tylko jedną turę.

Pierwsze moje podejście to Devoted Druid i Swift Reconfigiration. W elfkę wycelowano Cyclonic Rift, próbowałem bronić Veil of Summer, dostałem Force of Will i to była ostatnia karta w ręku przeciwnika. Wiedziałem już, że stół to mój plac zabaw. 

Udało mi się wyprodukować łącznie 30 many, zagrać 6 kolejnych enchantów, zaczynając od Sythis, więc dobrałem łącznie w tamtej turze 20 kart. Combo Cloudstone Curio + Nature’s Chosen + land dający 2 zielonej i 1 białej many + inny Enchantment za 1 many zaprowadziło mnie do infinite. Heliod, Sun Crowned dobrany naturalnie, Walking Ballista z tutora i można było podać sobie ręce.

Runda 3 

  • Kinnan, Bonder Prodigy (Słowenia)
  • Sythis, Harvest’s Hand 
  • Tymna the Weaver & Kraum, Ludevics Opus (Niemcy)

Yay, drugi w podzie. Kolejna pierwsza siódemka, turn 1:  Mox Diamond, Utopia Sprawl, Sythis, turn 2: Blind Obedience i ">Kenrith’s Transformation. Bajeczna ręka do walczenia w grind i zbudowania przewagi.

Kinnan muligan do 3, bajka. Farma muligan do 5, bajka. Na Urzę będzie trzeba uważać, ale jakoś to będzie. 

Kraum zagrany w pierwszej turze nie dobrał żadnej karty, bo Urza zaczął od land pass a Kinnan stał bez landów. Ode mnie przytulił na powitanie Kenrith’s Transformation. Kolejne tury przebiegały pod hasłem wy coś gracie, ja to zdejmuje. I fajnie. Tylko, że wcale nie.

Nie mogłem dobrać żadnego tutora, żadnego combo piece, żadnego dodatkowego drawu. Sam removal, a porem same landy. Nagle od 6 do 9 tury moja gra to było land pass i bezradne przyglądanie się, jak wszyscy wracają do gry. Urza wypakował stół wszelakim tałtajstwem, Kinann napakował many. 

W końcu dobrałem Balliste i Chord of Calling. Zagrałem najpierw maszynę, potem postanowiłem chwilę odczekać, bo miałem manę na wygraną instant speed. A nuż Kinann lub Urza wysprzęglą się przede mną i będzie okno. Takowego nie było, każdy tylko puścił turę. Dobrałem Finale of Devastation. To myśle, no jedno muszę spróbować. Dostałem od Urzy kontrę, należało się spodziewać.

Kolejna runda przeleciała bez niczego. Mówię kurde co jest. No nic, trzeba próbować. Nad moim Chord of Calling spróbował wygrać Urza. No nie w tę stronę to miało być. Na stół posypały się interakcje z każdej strony i wszyscy uznaliśmy, że to jest moment na remis. Jak ja obronię się Veilem i zmuszę Kinanna do Mindbreak Trap, to Urza wchodzi nade mnie i bije się z Farmą. Ja dalej mam w stole Ballistę, więc jak wyprujemy wszyscy wszystko, a ja dobiorę, to wygrywam. Po długiej i męczącej dyskusji wzięliśmy remis.

I to jest rodzaj tych gier tym deckiem, który boli najbardziej. Trzymam całą grę stół za buzię, trzech graczy nagle gra Archenemy i absolutnie każda najmniejsza decyzja jest podejmowana przeciwko mnie. I spoko, bo takie gry też się wygrywa. Jednak dobranie kilku landów i moxów z rzędu deckiem, który z commanderem w stole ma ponad 40 redrawów w decku boli bardzo. 

Runda 4 

  • Tymna the Weaver & Kraum, Ludevics Opus (Argentyna)
  • Tymna the Weaver & Kraum, Ludevics Opus (Dania)
  • Sythis, Harvest’s Hand

Wszyscy keepnęli pierwsze siedem. Myślę, będzie się działo znowu. Z ostatniego miejsca w podzie wziąłem rękę, która mocno stawiała na swoje, licząc, że przede mną posypią się interakcje nawzajem.

Gracz pierwszy zagrał land, Mana Vault. Tayam, Carpet of Flowers. Druga farma dużo many. Ja zacząłem od land, Utopia Sprawl. 

Druga runda to kolejno land, pass, land, Marvin, Murderous Mimic (stół zaalarmowany), land, Mox Diamond, Professional Face-Breaker. Popatrzyłem na kolegę, który w tamtej chwili miał już tylko jedną kartę. To jest pierwsza siódemka farmy? Turn 2, pięć many i Face Breaker? Lepiej, żeby to ostatnie było kontrą.

Zagrałem Sanctum Weaver i puściłem, trzymając Endurance. W moim end stepie gracz z Południowej Ameryki rzucił Ad Nauseam. Wszystkie oczy na drugą farmę, pass prio, no to odsłaniamy.

Zobaczyliśmy prawdopodobnie najgorszy Ad Naus, jaki się da. One Ring, mana rocki za 2 many, Imperial Seal i Vampiric Tutor, ale bez żadnego drawu. Jedynie stwory za 3 many i dwa Wheele. No nic. Argentyńczyk zjechał do 4 punkt życia i skończył. Popatrzyliśmy po sobie i mieliśmy „uff żyjemy”.

Argentyńczyk zaczyna turę, zagrywa land, zagrywa Thassa’s Oracle i Demonic Consultation.

No chyba żarty. Opening hand 2-3 landy, Mana Vault, Ad Naus, Thassa i Consult. Wszystko uncontested przez drugą farmę. Gość z Danii zdenerwowany odsłonił swoją ostatnią kartę w ręku. Ranger-Captain of Eos.

Trochę szlag mnie trafił. Koleś wolał zagrać nic nie robiącego Face-Breakera, zamiast rzucić bezpiecznie Rangera i jeszcze dorzucić Espera. Ciężko skomentować. Gra do zapomnienia.

Runda 5 

  • Tymna the Weaver & Kraum, Ludevics Opus (Portugalia)
  • Sythis, Harvest’s Hand

Solidna druga siódemka. Farma do 6, Magda i Grixis do 5. Dobry prognostyk. 

Gra zaczęła się od stopniowego rozwoju. U mnie pojawiła się szybka Sythis i Sylvan Library. Magda i Liquimetal Torque w drugiej, ryzykownie. Grixis dostał kontrę w Rhystic Study, farma zagrała Rybę w trzeciej. 

W mojej trzeciej Magda złapała Kenrith’s Transformation i udało mi się dobrać Earthcraft, a potem Enchantress Presence, Alseid of Life’s Bounty i Birds of Paradise, więc potężna tura. 

W czwartej turze farma zagrała Lion’s Eye Diamond i Demonic Tutor. Grixis bez odpowiedzi. Underworld Breach na stosie, Grixis bez odpowiedzi. Powoli żegnaliśmy się z podem, ale poprosiłem, żeby Portugalczyk grał dalej. A nuż coś zepsuje jakimś cudem.

No i trochę zepsuł. Złamał LED dla czerwonej. Wyrzucił z ręki cztery kontry. Ała. Wrzuca z powrotem LEDa na stack i…

Magda player podnosi rękę i prosi o priority. Tap Liquimetal Torque, żeby zamienić Underworld Breach w artefakt. Abrade w Underworld Breach. 

Hiszpan na Rog Si mało nie wyskoczył z krzesła, ja złapałem się za głowę. Portugalczyk rzucił Breachem tak, że rozsypał sobie cały graveyard. Zaczął bardzo podniesionym głosem, niemalże krzyczeć na Belga, że powinien zaproponować remis, bo ja prawie na pewno wygram w swojej. Gracz mono Red argumentował, że ma w swojej szanse wygrać, a ja nie mam w stole oczywistego wina, natomiast on nie zna mojej ręki. Więc woli grać o wygraną.

Ja w swojej zagrałem Helioda z ręki i w odpowiedzi na trigger Sythis, Enlightened Tutor po Balliste. I dziękuje. 

Runda 6 

  • Sythis, Harvest’s Hand 
  • Tymna the Weaver & Thrasios, Triton Hero (Belgia)
  • Tymna the Weaver & Kraum, Ludevics Opus (Anglia)

Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że zobaczę swój pet deck z przeszłości na tym turnieju. Bycie mną i randomowe granie przeciwko Liesie to jakiś glitch w matrixie. W życiu nie widziałem nikogo, kto by nią grał w cEDH, żadnej listy, żadnego discorda. Po tym spotkaniu sprawdziłem ją na edhtop16 i okazało się, że w ostatnich miesiącach dwoje graczy zaczęło próbować z nią szczęścia na turniejach. Pomyślnych wiatrów i udanego wysysania życia!

Tuż przed kolejnym deck check, gracz po lewej opowiadał nam, jak to zawsze gra, by wygrać. Zawodnik przede mną, grający Blue Farm kupił matę cEDH Championship i prosił wszystkich opponentów o podpisy

Zacząłem spokojnie od Carpet of Flowers, pass. Kolejny gracz zagrał Chrome Mox i na początku chciał podpiąć pod niego Sowing Mycospawn, ale dotarło, że to nie działa. Ponarzekał na źle zatrzymaną rękę, podpiął Strix Serenade i zagrał Birds of Paradise z Lotus Petala. Na pytanie czy nie ma żadnego landa odpowiedział, że nie będzie grał Islandów, żeby nie karmić Carpetu. 

Pierwsze tury pozostałych graczy były bardzo spokojne. Ja w drugiej zagrałem Drannith Magistrate. Gracz z Belgii oznajmił, że jak ja mu nie daje zagrać Thrasiosa, to on nic nie będzie robił. Eeee ok. Następne tury to land pass, z końcem Path to Exile w Drannitha i Mystic Remora.

Ja zagrałem Sythis i mówię no sry ziomek, ale jedyny masz stwora, to muszę ci zagrać Kenrith’s Transformation, bo muszę dobierać karty. Poprawiłem Sylvan Library.

Gracz z Belgii stwierdził, że ja go prześladuje, więc on jak będzie mógł to będzie karmił Remore i będzie atakował tylko we mnie. Dodam, że ten sam gość spędził przed grą 10 minut tłumacząc, że zawsze gra dla wygranej i nie bierze remisów. 

Typ od turn 1 basically king make’ował przeciwko mnie, bo zawsze gra dla wygranej. Mega dużo sensu. 

Cała gra oczywiście przebiegała w formule ja vs wszyscy, tylko z dodatkowym kopem w postaci jawnego king makera. Próbowałem się raz przebić, ale się nie udało. Drugi raz też się nie udało. W kluczowym momencie zapomnieliśmy, że na stole jest Sanctum Prelate z nazwanym numerem 3, a ja dostałem Deflecting Swat w Bear Umbra, która powędrowała przez to do Tymny. Gdyby nie to, to byłaby dużo większa szansa na wygranie.

Gracz Liesy wbił mi 15 commander damage z anielicy, przez co miałem na koniec… nadal 15. Mimo drainu Liesy, jej ataków i ataków Elka/BoP. Tłumaczyłem kilka razy, że moja talia co chwile zdobywa punkty życia, a przede mną siedzi gracz z Ad Nauseam, Necropotence i Tymna. Nic nie dało.

Ostatecznie farma, z mega nakarmioną rybką i praktycznie nieruszona przez pozostałych graczy wygrała z Thassy i Consult, zostając na 4 hp. Jeden atak aniołem

Z powodu opóźnienia w każdej rundzie, spowodowanego przez nielimitowaną terminację, dzień pierwszy skończył się około pierwszej w nocy. Jedyną szansą na awans, było dla mnie wygranie ostatniej rundy, następnego dnia.

 

Runda 7

  • Tymna the Weaver & Kraum, Ludevics Opus (Finlandia) 
  • Sythis, Harvest’s Hand
  • Kinann, Bonder Prodigy (Niemcy)

Wyścig ostatniej szansy. Farma mul do 5, Marneus i ja drugie 7. Kinann mul do 6.

Keepnąłem rękę z potencjalnym Ouphe i enchantem na land w pierwszej turze. Farma zaczęła od Mystic Remora, Esper dał dobrać jedną kartę, więc chciałem się powstrzymać od karmienia. Zagrałem sam enchant na landa. Kinann rzucił artefakt, farma i Marneus rzucili kolejne artefakty, wiec Ouphe wleciał jak w masło.

Kolejne tury wyglądały podobnie, jak w trzeciej grze. Ja sypie magię enchantów z pełnym błogosławieństwem Karametry, reszta patrzy i smutno godzi się z losem. Kinnan był całkowicie zablokowany, farma dobierała same artefakty, Marneus nie grał kompletnie nic. 

Zacząłem próby zwycięstwa. Nie będę się rozpisywał dokładnie, jakie karty leciały i w jakiej kolejności, ale opiszę istotę sprawy. Próbowałem się skręcić cztery tury z rzędu, wyłapując łącznie 9 interakcji jedna po drugiej. Marneus nie grał nic, bo dobierał z draw stepu kolejno same removale. Szczytem pecha był moment, kiedy chciałem podjąć kolejną próbę mając dwie zakładki – Alseid of Life’s Bounty i Shardmage’s Rescue. Zagrywam combo piece, zadowolony, że dwie protekcje wystarczą i dostaje w odpowiedzi… Talon Gates of Madara. Jedyny w decku Calgara bezkolorowy removal, którego nie rusza Alseid. Próbuje obronić z Rescue, dostaje kontrę. 

Pisząc na początku, że Sythis jest w stanie się przebić przez interakcje, miałem na myśli trzy, pięć. Ale dziewięć mnie przerosło. Przy drugiej próbie powiedziałem zrezygnowany, że znając życie grę wygra Kinann, który całą grę nic nie zrobił. Dosłownie, pierwszą kartę poza Springleaf Drum zagrał gdzieś w siódmej turze.

Na koniec, kiedy wszyscy się wypruli ze wszystkiego, Kinnan wszedł na gotowe. Przebił się tylko przez moje Boseiju, Who Endures.

Tura, w której złapałem Talon Gates i kontrę, po czym farmiarz usunął mi Alseida Orkami

 

Sól

Tak pożegnałem się z turniejem. Wiadomo, że przemawia sól, ale niestety znaczny udział w eliminacji miało po prostu głupie szczęście. Kiedy było trzeba nie dobrałem Veila czy Grand Abolisher, przeciwnicy dobierali co chcieli jak szaleni.

Robiłem notatki i analizowałem swoje gry i niestety niewiele mogłem zrobić lepiej, żeby uratować te gry. Sytuacja z DSwatem pod Sanctum Prelate i za późne zagranie Endurance w odpowiedzi na Breach w ostatniej grze. Pewnie ktoś powie, że trzeba było muliganować, ale ręce miałem w zasadzie premium. Dziwny był ten miks, niby ręka dobra, ale nie zdążę jej w ogóle użyć. Niby ręka dobra, ale przeciwnicy dobierają absolutnie samą interakcję.

Swój wynik uważam za koszmarny, niestety. Za rok będę walczył o wyższy. Jako, że nie lubię krążyć jak sęp nad własną porażką, wróciłem do zwiedzania Lisbony z ukochaną. O fazie pucharowej pewnie wiecie więcej, niż ja.

Ciekawostki 

Półtorej godziny trwał overtime pierwszej rundy. Ludziom nogi w tyłki właziły, większość ludzi nie wiedziała, co się w ogóle dzieje. Przy jednym stole non stop stał Head Judge i dwóch innych sędziów. Z tego co słyszałem, na stole było naładowane Bloodchief Ascension, a aktywny gracz próbował skręcać się na Underworld Breach z możliwością grania wszystkiego na instant speed. Nie jestem do końca pewny, ale chyba było tam też cheating investigation. Rundy przedłużające się po kilkadziesiąt minut były przekleństwem eventu.

-x-

W piątej rundzie miało miejsce disqualification za oszukiwanie. Sytuacja była kuriozalna i na pierwszy, albo i kilka rzutów oka nie wygląda na typowe oszukiwanie. W podzie walczyli: Rograkh Silas, Tymna Kraum, Inalla, Archmage Ritualist oraz Kenrith, the Returned King. Rog Si miał w stole Mystic Remore, farma była mocno pokopana i nie miała zbyt wiele zasobów. Inalla i Kenrith mieli obydwoje Rhystic Study, a pięciokolorowy król miał też Ranger-Captain of Eos. 

Rog Si rzucił na stos Thassa’s Oracle. Pozostała trójka zaczęła dyskutować, czy to dobry moment na łamanie kapitana, w nadziei, że próbujący wygrać rzuci nad castowaną Thoracle Tainted Pact, być może polecą kontry i wtedy z Rhysticów dobierze się bezpośrednia kontra w Thasse. I tak debatowali i debatowali i debatowali, że hiszpański Rog Si zgodnie z południowym temperamentem się zagotował. 

Stwierdził, że skoro nikt nie oponuje to Thassa resolvuje i on w odpowiedzi na jej trigger zagrywa Dark Ritual, który… od razu zresolvovał, nie czekając na żadne priorytety, nie dając szans na triggery Rhystic. Od razu użył many do zagrania Tainted Pact, który również zaczął resolvovać bez żadnych priorytetów czy triggerów.

Wywołała się bardzo żywa, ekhem, no kłótnia. Było machanie rękami i trochę krzyków, szybko wezwano sędziego głównego turnieju. Po kolei gracze odchodzili od stołu i opowiadali sytuacje ze swojej perspektywy – poza polskim graczem blue farmy co było w sumie mega dziwne. W rozmowie ze mną później reprezentant Krakowa nie krył oburzenia, bo w sumie dlaczego fakt, że miał słabą sytuację na boardzie, miał odbierać mu głos.

Pierwszy sędzia, który odpowiedział na wezwanie do poda, prowadzi Cheating Investigation pod okiem sędziego głównego

Ostatecznie sędzia główny wydał komunikat. Gracz Rog Silas złamał zasady gry (rzucając i resolvując spelle bez priorytetów i triggerów), świadomie ukrywając to przed przeciwnikami (chciał wykorzystać zamieszanie związane z dyskusją), w celu uzyskania bezpośredniej przewagi (no w tym wypadku po prostu zwycięstwa w meczu). Spełnił trzy warunki oszustwa, więc werdykt – dyskwalifikacja.

Zabawne było to, że sami przeciwnicy dyskutowali z sędzią. Według nich kara była zbyt surowa i prosili o zredukowanie jej do game loss, jednak Head Judge był nieugięty. Gracze argumentowali, że Rog Si po prostu się zestresował, podekscytował i wszystko się nałożyło. 

Natomiast, hola hola. JESZCZE ZABAWNIEJSZE jest to, czego dowiedziałem się później. Otóż ten sam gracz, który w 5 rundzie złapał DQ, już w drugiej rundzie był obiektem sędziowskiego dochodzenia o oszustwo. W drugiej rundzie jego przeciwnicy zgłosili, iż część kart w jego bibliotece była obrócona do góry nogami . Jak mawiał klasyk „nie wiem, choć się domyślam.”

-x-

Dodatkową pamiątką, którą wszyscy gracze otrzymywali od organizatora, był Treasure token z rysunkiem puszki sardynek z Dockside Extortionist. Puszkowane sardynki są jednym z symboli Portugalii, z historią i tradycją. Są jedną z najczęściej kupowanych pamiątek. Gdybyśmy my robili turniej to co byśmy dawali? Food token z pierogami z cebulą? Bird token z Orłem Białym? Merfolk token z Syrenką Warszawską?

 

Sythis wróciła na tarczy, z nowym tokenem :(

-x-

Handlarze, którzy wystawiali się na evencie, stanęli na wysokości zadania. Klasery były wyładowane po brzegi staplami do różnych formatów, egzotycznymi foliami z Secret Lair czy Collector Boosterów. Sporo sprzętu, było w czym wybierać. Ja jako perfidny, paskudny proxiarz, który kupuje tylko commanderów, po latach upolowałem foil Kykar, Wind’s Fury i w przypływie wkuuuuuuzdenerwowania kupiłem foil Grand Arbiter Augustin IV. Także jak zobaczycie mnie na jakimś turnieju z samymi remisami to znaczy, że zrobiłem z tego drugiego zakupu użytek. 

Grand Arbiter Augustin IV - Illustrated by Zoltan Boros & Gabor Szikszai cEDH championship

Grand Arbiter Augustin IV – Illustrated by Zoltan Boros & Gabor Szikszai

Tak serio to nie wiem jeszcze czy będzie chciało mi się to składać

I to chyba tyle. Na pewno będę dalej mocno grindował i za rok walczył w Niemczech, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. I chyba nawet będę się trzymał Sythis, ale nic nie obiecuję. Całej ekipie z Polski gratuluję każdego wywalczonego punktu, zwłaszcza Tomiemu, który zaszedł z nas najwyżej. Do zobaczenia w kolejnych relacjach!


Mateusz „Boczek” Boczkiewicz – Od małego jestem fanatykiem MtG, wielbicielem siłowni, koszykówki, pokera, szachów, StarCrafta II i wielu innych (nie potrafi skupić się na jednym).

Przy stole cEDH zdecydowanie wolę control niż turbo i rogue od meta.

Całkiem przypadkiem wódz cedhowego klanu Gruul. Ojciec chihuahua z piekła rodem imieniem Rysio, choć od małego kocham Rottweilery.


Wsparcie przez Patronite

Patronite Psychatog.pl, Magic Lore, historia magica, Commander, EDH, cEDH

Gorąco namawiamy do wspierania naszego projektu EDH za pośrednictwem Patronite. Dzięki temu, będziemy mogli opłacać autorów tekstów, a także polepszać wizualną stronę materiałów i serwisu!

Elder Dragons Highlander - smoki założyciele Commandera

Chciałbym w tym miejscu także serdecznie podziękować wszystkim dotychczasowym darczyńcom, którzy wspierali i wspierają Psychatoga i jego twórców!

Komentarze

Psychatog.pl