[Pauper] Planując agresję – Falcon Weenie

Jest wtorek 31 lipca 2012 roku. W poniemieckiej kamienicy, w mieszkaniu na pierwszym piętrze Mateusz Myślicki siedzi w swoim ulubionym fotelu. Otacza go półmrok, zapalona jest tylko lampka. Myślicki wpatruje się w blade światło monitora, stykając palce pod brodą. W jego głowie rodzi się plan.

 

 

Plan gry Falcon Weenie

W tym fotelu, pod koniec lipca, wpatrując się w monitor, zastanawiałem się nad jedną kartą z nowego dodatku M13 – War Falcon. Następnego dnia miały wydarzyć się dwie rzeczy – upłynąć termin przesyłania decklist na TOTPO (Trzeci Ogólnopolski Turniej Paupera Online), jak także na Magic the Gathering: Online, wraz z wejściem dodatku m13, miała się zmienić struktura wypłacania nagród. Zamiast paczek m12, których sprzedaż była już kompletnie nieopłacalna, turnieje paupera miały zacząć wypłacać boostery nowego core setu. Pauper wracał do życia, a deck do niego stał się nagle priorytetem.

Dotychczas grałem prawie wyłącznie Mono Blue Delverem, ale spodziewałem się, że nowe meta będzie wykazywać dużą tendencję do szykanowania i gnębienia tego decku, który w różnych okresach ostatniego roku dominował kompletnie. Zamiast frustrować się już od początku, postanowiłem dołączyć do obozu wroga i wygrywać z Delverem. War Falcon był do tego doskonały. Bardzo agresywny stwór, porównywalny, według mnie, do Delvera. Średnio zadaje tyle samo obrażeń, ale jest w tym solidniejszy, bo zawsze lata. Co najważniejsze jednak, kompletnie unieważnia siłę człowieka insekta, blokując go w każdej sytuacji (dla niewtajemniczonych przypomnę, że w pauperze nie ma efektów typu Gut Shot) już za 1 mana. Dodatkowo większość removalu zadaje 2 obrażenia lub więcej, więc jego x/1 nie jest wielkim mankamentem.

Pozostał oczywiście drawback Falcona, czyli jego niezdolność do ataku, gdy po naszej stronie nie mamy rycerzy, bądź żołnierzy.  Dotychczasowe White Weenie grało ich 12 (4x Icatian Javelineers, 4x Kor Skyfisher, 4x Loyal Cathar), co było ilością zbyt małą. Deck trzeba było więc przebudować.

Nie lubiłem „starego WW”. Wydawał mi się ślamazarny i bardzo podatny na screw/flood bez dostępu do manipulacji biblioteką i 20-21 landach, a kosztami many rozłożonymi od 1 do 4. Dodatkowo nie byłem przekonany co do jego matchupu z UR postem, drugim po delverze wrogu publicznym formatu. Dyskusja z autorem powyższej listy (do znalezienia pod artykułem tutaj: http://www.starcitygames.com/magic/casual/24552-The-Summer-Of-Pauper-June-Metagame-Breakdown-And-Interview-With-E-Hustle.html) skłoniła mnie przynajmniej do zastanowienia się, że może jednak matchup z powolną kontrolą nie musi być taki zły. A przynajmniej, że można go poprawić.

 

Realizacja

Lekko przygarbiona sylwetka Myślickiego pochyla się nad klawiaturą. Wklepuje kilka zdań lub frazę, a potem wpatruje się przez chwilę w monitor. Czasem na jego twarzy zagości uśmiech. Tak, to co z początku wydawało się zaledwie niewyraźną łamigłówką nabierało konkretnych kształtów.

Miałem już dwa cele. Uważałem, że do właściwego działania deck musi mieć przynajmniej 20 rycerzy lub żołnierzy i że musi mieć 50% przeciwko deckom z Cloudpostem. Posiadały one dużo punktowego removalu i były stosunkowo powolne. Gdyby więc moje stwory mogły atakować z dużym natężeniem i jeszcze być w jakiś sposób niepodatne na removal, to byłbym w domu. Ale nie da się przecież tego pogodzić, kiedy Guardian of the Guildpact, niezabijalny szef starego WW i nemezis post decków nie pasował mi do koncepcji. Jednak istniała inna droga. W decku był już Squadron Hawk, czyli 4 karty za 1. Mimo, że nie był rycerzem/żołnierzem, generując takie CA był niezastępowalny. Miałem także stwory, które „wracały” w tej czy innej postaci, będąc, co bardzo dla nas dogodne, żołnierzami. Występujący już wcześniej w archetypie Loyal Cathar i, rzadziej, Doomed Traveler. Tempo doskonale wspierały też, grające w WW od zawsze, Bone Splittery, zamieniające naszych chłopków 1/1 w maszyny atakujące za 3 na turę. Dołożyłem solidnych Leonin Skyhunterów i miałem już zręby decku:

           4          War Falcon

           4          Doomed Traveler

           4          Icatian Javelineers

           4          Kor Skyfisher

           4          Leonin Skyhunter

           4          Loyal Cathar

           4          Squadron Hawk

 

           4          Bonesplitter

Byłem więcej niż zadowolony z mojego Falcon Weenie. Miałem już nie tylko wizję, ale zręby agresywnego decku o dużej odporności na removal, mającego dodatkowo bardzo dobry matchup z dominującym dotychczas Delverem. Dodatkowo moje szanse z UR postem wyglądały wcale nieźle. Oczywiście musiał zmieścić się removal, którego biały zawsze miał duży wybór w bardzo dobrej jakości. Pięć sztuk wydawało się rozsądną ilością.

            3          Journey to Nowhere

            2          Unmake

Miałem już 37 kart o bardzo niskim średnim koszcie (16 kart za 1 mana, 19 za 2 mana i tylko 2 za 3 mana). To dawało pole do dalszych wyborów, gdyż deck praktycznie nigdy nie chciał mieć więcej niż 3 landów na stole. To z kolei umożliwiało granie ich bardzo niską liczbą. Zdecydowałem się na 19. Czyli 4 sloty mam wolne. Dodałem 2 Attended Knight, którzy także „zostawiali kolegę” i podobał mi się ich first strike przeciwko zielonym deckom oraz 2x Suture Priest, dobrych na mirror, delvera i dających nadzieję na to, że nie zawsze przegramy ze stormem. Miałem też 22 rycerzy lub żołnierzy, którzy uruchamiali jastrzębie. Moje 75 wyglądało tak:

*Sideboard jak to w WW miał być zadaniowy. Biały kolor ma dostęp do różnorodnych, ale niestety wąskich efektów. Najlepiej więc przygotowywać się pod konkretne meta i często je analizować, zmieniając kluczowe karty.  Pierwsze próby były tu chybione, jako że za bardzo starałem się rozdrabniać.

Po przeczytaniu ostatniej analizy meta (http://bopmtg.net/topdecks/2012-08-25/pauper), dającej zielonym deckom aż 20%, zdecydowałem, że 4 Standard Bearer, to dobry wybór – karta uniemożliwia grę infect deckom i bardzo utrudnia monoG stompie. W 15 dodatkowych kartach znalazło się też wiele opcji na storm, które przy okazji przydają się na inne matchupy: Prismatic Strands wrzucamy też na zielone decki i na mono reda, Holy Light na infecta, a Suture Priest na mirror i przeciwko Delverom. Pozostałe pięć kart tłumaczy się raczej same przez się: Unmake i serafini mają poprawiać matchup z aggro, a artifact/enchantment hate powinien być w każdym decku.

 

Profit?

O 23:57, Myślicki oderwał wzrok od monitora i rozparł się w fotelu. Miał powody do zadowolenia. Jego plan, z chwilowego przebłysku intuicji, nabierał realnych rozmiarów. Jeśli tylko przewidywania by się sprawdziły…

… no właśnie. Jeśli tylko. Niestety, pomimo pewnych sukcesów i zrobienia 4-1-1 i top8 na TOTPO, nie jestem do końca zadowolony z działania decku. Owszem, jeśli spojrzymy na link do statystyk rozłożenia procentowego meta, to wszystko powinno się dla nas układać wyśmienicie. Mamy mniej więcej równy matchup z najpopularniejszym archetypem, czyli post-deckami (~17% meta), nie jesteśmy w stanie przegrać z delverem (drugi archetyp, ~15%), a i nasz matchup z monoG (~13,5%) jest korzystny, choć tu bywają problemy, bo nie bardzo możemy się ścigać z nieblkowalnymi koleżkami z Rancorem. Czyli około 50% meta (bo dochodzą gobliny – bye), to nasze dobre lub bardzo dobre matchupy.

Z drugiej strony w drugiej połówce jest już dużo gorzej i zdarzają się matchupy prawie nie do wygrania. UB Teachings ma zbyt dużo removalu, w tym, w sideboardzie znajduje się zabójczy Shrivel, ale jego obecność jest marginalna (~4%), bo jest deckiem trudnym i żmudnym. Niestety ze stormem (dwa archetypy, ~10% w sumie) możemy wygrać jedynie, gdy się zatnie – nawet nasz hate nie jest 100% skuteczny: albo jednorazowy, jak Prismatic Strands albo warunkowy jak Suture Priest (przeciwnik musi dostać przed zagraniem goblinów te parę obrażeń). Holy Light jest w miarę najskuteczniejszy, ale kosztuje 3 mana i nie działa na Grapeshota. Dodatkowo uważam, ze procentowy odsetek storm decków w meta będzie rosnąć, wypierając monoG.

Deck jest też bardzo nieskomplikowany. Dla mnie na dłuższą metę to wada, bo delver daje niepowtarzalną szansę wykorzystania przewagi w umiejętnościach. Małe Białe Ludziki nie. Z drugiej strony, to może być zaleta dla wielu początkujących graczy – ot, jeżeli nauczyć się dobrze side’owania, to deck właściwie „gra się sam” – nie ma miejsca na błędy. Jest też bardzo tani, na Magic: Online jego cena nie przekracza 10-15 tixów, a przecież o to w formacie chodzi.

 


Pauper Classic – format w którym używa się tylko commonów dostępnych na Magic the Gathering: Online. Początkowo grany jedynie w turniejach organizowanych przez graczy, w końcu znalazł swoje stałe miejsce w rozpisce turniejów daily. W formacie są dwa bany: Cranial Plating i Frantic Search.

Krótka informacja o formacie na stronie Wizards of the Coast: http://www.wizards.com/Magic/TCG/Resources.aspx?x=magic/rules/Pauper. Bieżąco o pauperze, w tym relacje MiMa na świeżo z gier MTGO, możecie przeczytać na: http://www.facebook.com/pauper.rewolucja.


 

Informacje o autorze możecie znaleźć w zakładce – redakcja.

Komentarze

Psychatog.pl

nie kopiuj : (