Pierwszy turniej cEDH w Poznaniu, relacja Faliego grającego Tymna+Malcolm – 01.02.2025

Długo musieliśmy czekać na pierwszy turniej…

Jakkolwiek trudno będzie wam w to uwierzyć, to przez lata w Poznaniu nie organizowaliśmy turniejów cEDH. Community jest pełne silnych graczy, ale przez lat spotykaliśmy się po chatach, a od jakiegoś czasu również i w poznańskiej Planszy, na poniedziałkowe i czwartkowe granie.

Temat turnieju poruszałem wielokrotnie z „moim crew”. Począwszy od powrotu z Paprykarza we wrześniu 2023. Były opory ze strony twardogłowych, którzy na opcję grania turnieju „full proxy” robili Pikachu Face, a potem się śmiali, że nie ma opcji, bo jak to tak.

Słownik slangu magicowego, mtg Sekcja formatu commander na Psychatogu, EDH, cEDH, artykuły, decklisty, analizy

Ostatni rycerze zakonu Jezusa Niesproksowanego… Pozdro chłopaki, cieszę się, że finalnie, wasze kręgosłupy okazały się tak samo giętkie, jak Jarosława Gowina. On głosował, ale się nie cieszył, wy zagraliście i się cieszyliście. 

Nie odpuściłem tej kwestii i zapytałem o chęć stanięcia w szranki turniejowe graczy, których spotkałem w Planszy, w której to ziomki z mojej ekipy, grywali już od jakiegoś czasu. Spotkałem się z pozytywnym feedbackiem wszystkich pytanych osób, więc przeszedłem od słów do czynów. Zebrałem wszystkich na grupę i w dyskusjach burzliwych, niczym aura nad Górą Przeznaczenia, ustaliliśmy reguły gry. Nie udało się wybrać daty jeszcze w październiku 2024, a ja też musiałem na moment odpuścić, bo czekałem na zostanie tatą (gratulacje! – dopisek red.), ale w grudniu wróciliśmy do tematu. Udało się ustalić z Planszą termin, który wcześniej zebrał najwięcej głosów na grupie. 

No dobra, to tyle tytułem wyjaśnienia, dlaczego dopiero w lutym 2025, Miasto Złą Sławą Owiane, zorganizowało pierwszy event cEDH. 

Przejdźmy do tego co się działo w mojej głowie przed turniejem, oraz na samym już eventem!

Wybór decku – Tymna/Malcolm

Już od momentu, w którym wiadomo było, że zagranie przez nas turnieju, to jest tylko pytanie “kiedy”, a nie “czy”, zastanawiałem się czym zagrać pierwszy event w swoim mateczniku. Moją faworytką była oczywiście Zirda, którą możecie znać z relacji z Paprykarzy. Byłem zdania, że ten deck dał mi dużo radości, dwa razy zrobiłem nim top 4, więc zasługuje na to, aby dostać szansę na premierze w Poznaniu. 

Ale na 2-3 tygodnie przed godziną zero, zacząłem mieć coraz więcej wątpliwości, które utrwaliły się po zagraniu Zirdą dwóch gier w Planszy. Miałem przekonanie, że bany Crypty, Dockside i Lotusa, po których mój Boros mocno oberwał, sprawiły, że w innych deckach pojawiło się więcej interakcji, więcej odpowiedzi, więcej kart, które stopują czyjeś combo. A także więcej staxa. To nie są wymarzone warunki dla Borosowej Lisicy, bo ja chcę być turbo albo wcale. Uznałem, że ta talia wymaga przebudowy, zmiany koncepcji i stylu gry. 

Na tydzień przed turniejem spotkaliśmy się u Matula, gdzie rozegraliśmy kilka gier i  wygrałem dwukrotnie, w dobrym stylu, Esper Partnerami. A konkretnie deckiem opartym na Tymna the Weaver / Malcolm, Keen-Eyed Navigator

Bloodchief Ascension i Mockingbird doszły już po turnieju. Zastąpiły Kitesail Larcenista i Into the Flood Maw. Bo lubię ciągle ewaluowac, szukać, ulepszać. Że Mockingbird jest lepszy od Pirata, to przekonywać nikogo nie muszę. Into the Flood Maw mam dalej w odwodzie, być może wróci do decku za March of Swirling Mist albo Mnemonic Betrayal. Natomiast czarny enchantment może być skutecznym sposobem, na pingowanie opponentów i odzyskiwanie życia, w naszym lokalnym metagame. 

Zdecydowałem się na wybór Esper Partnerów, bo jest to deck, który po Zirdzie mam najlepiej ograny, a do tego jest bardzo skuteczny i przyjemny w graniu. Ma zarówno opcję na szybki win Thassa’s Combo, jak i granie midrange dzięki licznym silnikom card advantage jakie posiada. Dodatkowo, duża liczba kontr i odpowiedzi, minimalizuje szansę przeciwników na wygraną, a także daje zawsze solidną obronę dla mojej skrętki. Gram od początku dodatkowo Laboratory Maniaciem, bo lubię mieć alternatywną opcję, gdyby z podstawowym linem coś się stało. 

Frekwencja i start turnieju

Nie wspomniałem do tej pory, że premierowy event mogliśmy zorganizować i sparować na Command Towerze topdeck.gg, dzięki uprzejmości Grzesia Jedo z Krakow. Stary, dobry “Plesn” udostępnił nam konto krakowskiego community cEDH, abyśmy nie inwestowali na starcie we własną licencję, gdy nie jesteśmy jeszcze przekonani, czy w ogóle idea grania eventów u nas wypali.

Na 2 dni przed turniejem, dostałem info od Tomiego Lachowskiego, że będzie gościnnie w Poznaniu, więc wpadnie wygra… zasilić mi poola. Super! Gracz spoza lokalnego community, i do tego z Warszawy, to dodatkowy smaczek.

Ostatecznie na turnieju zebrało się 13 graczy. Zebrałem wpisowe i ustaliliśmy, że chcemy zagrać 3 rundy i top 4, żeby nie siedzieć do dziewiętnastej. Pool nagród nie był powalajacy, bo na starcie większość wolała grać za niższe stawki. 20zł od gracza uzupełniło Foil Exploration, które dorzucił gratis, tak se o, bo miał gest, Kamil “Jedno” Podębski.

Zakurzyłem Jace the Mind Sculptor z rumiankiem, wróciłem, kliknąłem pairingi i odczytałem, kto i gdzie, może pójść dać z siebie wszystko. Trafiłem na stolik nr 3, a tam czekali na mnie…

Pierwsza runda

  • Wojtek, TW “Wuzi” –  Yuriko, the Tiger’s Shadow
  • Marcin, TW “Mec” – Animar, Soul of Elements
  • Maciej – Tayam, Luminous Enigma

 

Ciekawy układ stołu, serduszko zabiło nieco szybciej. Z Tayamem nie miałem okazji wcześniej zagrać. Yuriko znałem dość dobrze, bo pilotuje go również mój przyjaciel, Tomek “Sosu” Sosiński. Podobnie z Animarem, bo Mec gra tym deckiem odkąd pamiętam, więc również z nim rozegrałem wiele stołów. WIelu z was pomyśli, że Animar to deck tier2 i ja się z tym zgodzę. Lecz właśnie takie konstrukcje, które są pilotowane przez doświadczonego mistrza, mają duże szanse na zamieszanie w turnieju – patrz ja i Zirda. 

Wszyscy muliganowali. Ja na pierwszej ręce zobaczyłem 4 landy, Mindbreak Trapa, Fowa i coś tam jeszcze. Potem miałem 2x no-landery, więc musiałem zejść do 5-ki. 

Keepnąłem: 3 landy, Toxic Deluge i Delay. Taka ręka wydawała się naprawdę spoko, na ten układ przeciwników.

Yuriko i Animar w pierwszych dwóch turach dogrywali kreatury, natomiast Rafał  mający w decku 40 stworów, dobierał coś innego, więc zagrał enchantment, że mamy 1 niekreaturowy spell na turę, potem jakąś expedition mapę. 

Wojtek i Marcin wysypali się z mocnym aggro, dodatkowo Yuriko był wytapowany, więc był to wymarzony moment na zagranie Deluge. Najwyższy toughness to 3, ale dla pewności, żeby nie dostać stwora na instant speed, który podbije Animara, zagrałem go za 4. Udało się. Sprzątnięcie 6 czy 7 stworów, otwierało na oścież drzwi kierowcy Tayama, ale ja musiałem zrobić cokolwiek, żeby zostać w grze. 

Kolejne tury to odbudowywanie zasobów przez Yuriko, pustosz u Animara, oraz coraz mocniejsze budowanie przewagi ze strony Tayama. Ja w międzyczasie dobrałem na rękę Swan Songa, Mindbreak Trapa, Laboratory Maniaca i Mystical Tutora. W mojej głowie zaczął kiełkować plan, że muszę spróbować skręcić się na Maniacu, bo zaraz będzie po zawodach. Pewnym problemem był tylko Stax gracza Abzana, który uniemożliwiał zagranie wszystkiego w 1 turze, ale musiałem zrobić cokolwiek. 

Na moje szczęście, Rafał był nieostrożny w pilnowaniu swojego life count. Przyjmował painy z City of Brass i damage z ataków rywali z pieśnią na ustach. Skończył turę, po której już witał się z gąską i wygrywał po kolejnym untapie, mając 18 życia. Yuriko, który odbudował swój creature board, zaatakował, zadał 3 damage Tayamowi i przed odpaleniem się triggerów swojego generała, poszukał Vampiric Tutorem na szczyt jakiegoś tam stwora za 15 many. Sruuuu, reveal, Tayam nie żyjesz. No, to jeden problem z głowy, ale w swojej turze muszę już działać. 

Przeciwnicy wiedzieli, że mam Demonic Consultation na ręce bo go poszukałem Mysticalem turę wcześniej, a Maniaca miałem już na stole. Wiedzieli co się świeci. Ale ja miałem na ręce 3 kontry, byłem spokojny, że uda mi się to dowieźć. 

Po drodze turę miał jeszcze Mec Animarem, który po potężnym Deluge już się nie odbudował i generalnie, miał słabe drawy.

Moja tura. Get Rich or Die Tryin’. 

Demonic Consultation, przewinąłem deck. Deklaruję przejście do draw. 

W tym momencie Mec zagrywa Pyroblasta w Maniaca. 

Ja Swan Song w Pyroblasta.

Yuriko Brainstorm i potem kontra w moją kontrę.

Ja Delay w kontrę Yuriko. 

Yuriko Mindbreak Trap w mojego Delaya i pozostałe spelle.

Ja Mindbreak Trap w Trapa Yuriko. 

Mec Fierce Guardianship w mojego Trapa.

Ja  -_- …

cEDH jak się patrzy. Próbujesz się skręcić z muligana do 5-ki, masz 3 podpórki, ale przeciwnicy mają 4 odpowiedzi…

3 obrony wina to za mało

Trochę podyskutowaliśmy o tym czy to King’s Making. Ja się przy tym upierałem, bo sięganie po takie figury retoryczne, to była moja jedyna opcja na win. 

Ostatecznie ustaliliśmy, że bierzemy remis, bo ostatnia kontra Animara sprawiała, że w swojej turze wygrywał Yuriko. Więc faktycznie doszłoby do King’s Making. Ale, że mamy warunki turniejowe, i można w takiej sytuacji wynegocjować remis, to tak właśnie się stało. 

Nie przegrałem stołu z muligana do 5-ki. Niewiele zabrakło, żebym go wygrał (w 9/10 przypadków, 3 podpórki do wina wystarczają). 

Całkiem obiecujący początek, ale jest lekki niedosyt. 

Druga runda

  • Cyprian – Najeela, the Blade-Blossom
  • Rafal – Ellivere of the Wild Court
  • Łukasz, TW “Matul” – Derevi, Empyrial Tactician

 

Ponownie bardzo ciekawy układ stołu. Do 5c konstrukcji zawsze mam duży respekt. Derevi Matula to potężna talia w rękach potężnego gracza. Przestrzegam wszystkich, którzy po wygooglowaniu Eliivere pomyśleli “co to za g*wno XD” – to bardzo hypki i koherentny aggro stax, którego możliwości, trochę znałem z grania w Planszy. 

Zasiadałem do stolika z myślą, że muszę te grę wygrać, bo przy 4 punktach, to chyba tylko trzęsienie ziemi, nie da mi top4. 

Ku mojemu zadowoleniu, Derevi muliganował aż do 4ki. Pozostałych nie pamiętam, ale pewnie też jakieś muligany brali.

Ja zatrzymałem pierwszą rękę. Nie była turbo, ale była bardzo, bardzo solidna: Godless Shrine, Arid Mesa, Emergency Zone, Legger Shredder, Delney, the Streetwise Lookout, Pact of Negation, Flusterstorm.

Zatrzymałem te rękę głównie z uwagi na Ledger Shreddera, który wyrasta na moją ulubioną kreaturę w talii. Jest fe-no-me-nal-ny, niczym Szczyl. 

W pierwszych drawach dociągnąłem Islanda, Dark Rituala i jakiś Talizman. 

Gracze Najeeli i Ellivere budowali swój board spokojnie i bez gwałtownych ruchów, a Derevi zaczął dość eksplozywnie z Noble Hierarchem, potem Mana Vaultem, szybko putniętym w stół generałem i zagranym w niego Neoformem. Tylko w głowie Matula Preston, the Vanisher dawał mu jakieś ultimate combo, bo to jego właśnie poszukał. Rzeczywistość okazała się brutalna. Poza tym, że miał jakieś tam ekstra triggery przy putowaniu Dereviego, to nic ciekawego nie robił. 

W międzyczasie Najeela próbowała przepchnąć Imperial Seala, ale dostała Aven Mindcensora od Ellivere. Gracz Selesnya dogrywał jakieś potwory, pakował je rolami i robił bohaterskie combaty, atakując głównie mnie i Najeele na zmianę. Nie mam pretensji, w końcu gram Ad Nauseum i Necropotence, więc jestem oczywistym celem. 

Poza tym, ja w miedzyczasie, też nie próżnowałem i mój board zasilił Talizman, a potem koleno Malcolm, Tymna, Delney i Kambal, Consul of Allocation. Dwie ostatnie kreatury razem świetnie działają, a wysysanie 4 życia za każdy noncreature okazało się kluczowe dla późniejszych wydarzeń. W międzyczasie Ledger Shredder koniwował i lootował mi karty, aż się kurzyło

Najeela, próbowała coś robić, ale dostała jakieś responsy zanim ja miałem priorytet, a ona sama spadła do 4 życia. Cyprian był więc uziemiony, bo ginął od triggera Kambala, gdyby postanowił cokolwiek mieszać. Rafał bił co raz silniej, a ja w mojej głowie słyszałem tylko tik-tak, tik-tak. Mam chyba ostatnią turę na to żeby zrobić cokolwiek. Miałem na ręce Thasse, ale brakowalo mi drugiego elementu comba. Jakikolwiek tutor za wiele nie dawał, bo na stole dalej był Mindcensor. Więc musiałem dodatkowo dobrać jakiś removal. Ale miałem dodatkowe 2-3 drawy w combacie dzięki Tymnie. 

Głęboki wdech, robię draw a tutaj Demonic Consultation. 

Szeroki uśmiech, Patrice Evra “I LOVE THIS GAME”. 

Zagrałem Thasse, w odpowiedzi na trigger Consultacje, a na ręce miałem Pacta, Fowa z niebieską kartą i Counterspella. Tym razem nie możecie mieć 4 odpowiedzi! 

Nie mieli nawet jednej :D. Ke-sera-sera, Fali trzy punkty ma.

Ok, ok, wygrana z topdecku, ale miałem ich większy zapas niż draw step. I zrobiłem w tej grze wszystko, żeby dać sobie tę szansę. W dobrej kolejności zagrywałem Tymne, Delneya i Kambala. Człowiek Adwajzor dał mi chyba z 24 czy 28 życia. Bez niego wygrana byłaby niemożliwa. 

KOCHAM MOJA DZIDZIA, ŻONA, LECH POZNAŃ I KAMBAL, CONSUL OF ALLOCATION!

Trzecia runda

  • Cyprian – Najeela, the Blade-Blossom
  • Rafal – Ellivere of the Wild Court
  • Wojtek, TW “Wuzi” –  Yuriko, the Tiger’s Shadow

 

Czyli znowu te same, zgrane ryje, znowu na stoliku nr 1 :D. Liczyłem, że uda się zagrać z kimś świeżym, kimś nowym, ale maszyna losująca miała inny pomysł na finalizację swissa. Nie nasza wina, że byliśmy do tej pory najlepsi ;)

W głowie matematyka i układ tabeli. Byłem przekonany, że będę w finale. Z tego też powodu, mogłem być bardziej skłonny do podejmowania ryzyka. 

Wziąłem 1 muligana i zatrzymałem: Mana Vault, Sword to Plowshares, Chain of Vapor, Mox Amber, Hallowed Fountain, Siren Stormtramer, Kitesail Larcenist.

Niezła ręka, dająca szansę na drugoturowego Malcolma, z wcześniejszym zagraniem latającego pirata w pierwszej turze. 

Przyznam się bez bicia, że z tej gry pamiętam najmniej. To chyba przez inhalacje tego rumianku…

Wiem, że miałem problemy z maną, nie dobierałem landów przez kilka tur. Że ponownie miałem na stole Delneya, Uliczny Punkt Widokowy. I, że generalnie coś tam robiłem, budowałem jakiś board, dobierałem jakieś karty. W pewnym momencie powstrzymałem przed jakimś niecnym zagraniem Najeele. 

Yuriko i Eliivere, którym specjalnie nie przeszkadzaliśmy z Cyprianem, dogrywali kolejne potwory i odbierali nam coraz więcej punktów życia. 

W trakcie gry nasłuchiwaliśmy wydarzeń z innych stolików i kminiliśmy nad scenariuszem, w którym bierzemy remis, bo wtedy po prostu zagralibyśmy w 4-kę, drugi mecz w top4. Stety, niestety, nie było takiej opcji, bo na stoliku nr 2, drugi swój mecz wygrał Mikołaj pilotujący Grixisa, więc był już pewny finału. 

Ostatecznie u nas gra potoczyła się tak, że Yuriko zabił mnie i Cypriana triggerami, i tym samym dał autostradę Rafałowi (mam hipotezę, że koledzy byli dogadani bo nazbyt często wymieniali uśmieszki i uwagi, co i kto zagra ;)) Ellivere dobił Yuriko, i mieliśmy wszystkie rozstrzygnięcia fazy zasadniczej turnieju. 

Top 4

  • Mikołaj – Rorgakh, son of Rohgahh / Silas Renn, Seeker Adept
  • Rafal – Ellivere of the Wild Court
  • Wojtek, TW “Wuzi” –  Yuriko, the Tiger’s Shadow

 

A więc trzeci raz tego dnia, przyjdzie zagrać mi mecz z Yuriko i Ellivere. Wiedziałem już, że to bardzo trudne dla mnie połączenie. Ninje bardzo trudno jest trzymać za mordę, szczególnie w otoczeniu aggro staxa, który bardzo utrudnia moje ruchy, a w ogóle ruchy Yuriko. Do tego Mikołaj, którego osobiście uważam za bardzo mocnego gracza, pilotujący top tier deck, i mający 6 punktów po 3 rundach swissa. Bardzo, bardzo wymagający rywale. 

Brałem muligana do 6. Zatrzymałem: Thassa’s Oracle, Godless Shrine, Mana Vault, Talisman of Progress, Lotho, Corrupt Shirriff, Blind Obedience, Ad Nauseum

Dobre półtorej minuty zastanawiałem się co odłożyć na spód. Ostatecznie stanęło na Ad Nauseum. 

Myślę, że to mocna ręka. Pierwszo turowe Blind Obedience, drugo turowy Lotho, element comba. 

Niestety, ale byłem 3ci w kolejce, więc przede mną Rog / Si, zagrał Mystic Remorę… Chwilę zastanawiałem się czy dawać mu dobierać karty, ale uznałem, że muszę grać w swoją grę. Szczególnie, że nie dobrałem landa, więc ryzykowałem ominięcie land dropa w turze drugiej i opóźnienie swojego planu na grę o turę. 

Zagrałem więc Vaulta, Talisman, Blind Obedience i dałem Mikołajowi dobrać 3 karty. Rafał i Wojtek chwytali się za głowę i przekonywali mnie, że to złe zagranie. Obiektywnie trudno się z nimi nie zgodzić. Ale ja znając swoją rękę, nie mogłem zagrać inaczej i podjąłem to ryzyko. 

Niestety, po stronie Rafała pojawiło się na stole Stony Silence, które zniszczyło moje marzenia… 

top 4 w trakcie gry

Mikołaj również był niepocieszony, że ten stax jest częścią naszej rozgrywki. Kolejne tury, to nic nie robienie przez Grixisa, moje mana screw – Lotho dopiero w 4 turze, a potem brak 3 landa – i słabe drawy Ellivere. W międzyczasie miałem swoją Remorę, ale dobrała mi aż 1 kartę przez 2 obroty stołu. To wszystko było miodem na serce Yuriko, który dostawiał kolejne kreatury i pokazywał nam pełnię potęgi Ciemnej Strony Mocy, bo na stole znalazły się Ninja Lord, Ninja Planeswalker i Ninja Twoja Stara.  

Niedługo później, po raz kolejny tego dnia, nie niepokojony przez nikogo Yuriko, po prostu dobiegł do mety. W ostatnim triggerze epicko pokazując spell z 15cmc, a wystarczyło chyba 4. Po grze Mikołaj powiedział, że miał cały czas na ręce Thassa’s combo, ale przez 7 drawów nie dobrał drugiej niebieskiej… Życie bywa przewrotne, a MtG jeszcze bardziej. 

Yuriko zabija wszystkich w finale

Podsumowanie

Jestem zadowolony ze swojej talii, ze swojej gry, i z wyniku. Lata lecą, bany wywracają format do góry nogami, a Fali dalej w finałowych komisjach. Choć jest naturalny niedosyt, że znowu przewróciłem się na metr od kibla ;). 

Myślę każdego dnia, gdzie i jaki removal na staxy zmieścić w mojej talii, bo wiem, że nie było na turnieju co najmniej 2 osób, które też lubią mieć dużo kart, zatrzymujących opcje innym. Mam kilka opcji w głowie. Jeśli czytasz ten tekst i jesteś graczem Espera, albo nie jesteś, ale lubisz sobie popie*dolić i doradzać w optymalizacji talii, to atakuj mnie na Messengerze

Najbardziej zbudowany jestem dobrą frekwencją jak na pierwszy turniej oraz uśmiechniętymi mordeczkami wszystkich graczy. Gremialnie chcemy grać dalej. Jest na czym budować!

Na koniec parę anegdot od innych graczy:

Cyprian

Grałem pierwszy turniej, pierwsza gra, bylem pierwszy w podzie, zagrałem Najeele w pierwszej turze. Wygrałem w trzeciej.

 

Julian 

W jednej grze zagrałem t1 Infernal Plunge poświęcając Rogera w Birgi, grałem jako 4ty. Będąc kontent puściłem turę i Yidris się skręciła mainowym Ad Nausem. Ach jakież to było piękne.

 

Dawid

Zostałem zabity landem podczas gdy miałem infinite mana w cudzych turach i z cyclonic Riftem na stosie…

 

Maciej 

Najfajniejsza rzecz, to że turniej się odbył. Pierwszy z wielu, o to zadbamy na pewno. Atmosfera była bardzo pozytywna, emocje wysokie, (prawie) wszystkie pozytywne .

 

Wszyscy zagrali na poziomie, było kilka niespodzianek jak kolega z Warszawy który zaprezentował win w T2 w tempie niespotykanym na naszych graniach w „zwykły poniedziałek”, albo jak Julek znany staxiarz który na turniej pojawił się z Rog / Si w dłoni. Dużo adrenaliny, bardzo fajne doświadczenie i mnie osobiście zainspirowało do podważania lokalnej mety i szukania w niej dziur.

Zapraszamy do nas wszystkich na kolejne turnieje cEDH.

standingi i top 4

 


Łukasz "Fali" Faliszewski, savoir vivre, mtg, kartyŁukasz „Fali” Faliszewski – Poznański dinozaur. Rzucił granie constructed jak zniszczyli Extended i od 15 lat realizuje się w Commanderze.

Duży entuzjasta cEDH. Uwielbia konstrukcje, które kręcą się na infinite many, tur, draw, stworów oraz takie, które pozwalają na board control i chwycenie przeciwników za wiadomo co (za  humor i dobre słowo! – dopisek red.).

 


Wsparcie przez Patronite

Patronite Psychatog.pl, Magic Lore, historia magica, Commander, EDH, cEDH

Gorąco namawiamy do wspierania naszego projektu EDH za pośrednictwem Patronite. Dzięki temu, będziemy mogli opłacać autorów tekstów, a także polepszać wizualną stronę materiałów i serwisu!

Elder Dragons Highlander - smoki założyciele Commandera

Chciałbym w tym miejscu także serdecznie podziękować wszystkim dotychczasowym darczyńcom, którzy wspierali i wspierają Psychatoga i jego twórców!

Komentarze

Psychatog.pl