Nie będzie to typowa relacja z perspektywy pierwszej osoby, opatrzona opisem moich gier. Raczej skrótowy przebieg wydarzeń, kilka spostrzeżeń z dwóch PPTQ, a to wszystko zwieńczone opisem finałów.
W „łikęd” 3-4 lutego w Trójmieście, a dokładnie w Gdyni, odbyły się dwa PPTQ Minneapolis. Zagrało na nich 46 graczy, co przy dostępnej ilości miejsc (49), dało bardzo solidną frekwencję. Oczywiście, jako że Trójmiasto Magiciem żyje, większość graczy to właśnie reprezentanci Gdańska-Gdyni-Sopotu i okolic. Nie zabrakło jednak przyjezdnych z Koszalina, Szczecina, Bydgoszczy (kolegi nie z Bydgoszczy), Elbląga i Płocka. Była też silna, jak się okazuje, reprezentacja lokalnego Shock Teamu [nazwa nieoficjalna, nie wiem czy reszta paczki się pod nią podpisze ;)] w składzie: Marek (Pan i Władca Shock Team Landu) Łuczka, Maciej (Gram Kontrolą Więc się Wytapuję) Sobora, Mateusz (Lissek) Lissowski oraz JA – Andrzej (Siła Przyzwyczajania) Dubiel! Wiadomo, że obecne PTQ są wyjątkowe, ponieważ zwycięzca nie tylko gwarantuje sobie wyjazd na RPTQ, ale też zabiera z sobą dwóch ziomeczków do grania, a to wszystko z powodu 25 rocznicy Magica.