Commander 2015 – Seize Control i Plunder the Graves: wrażenia z gry

Poprzednio pisałem o tej swojej pierwszej zabawie z EDH, a dziś przyszedł czas na coś bardziej poważnego. Tym razem mierzę się z oficjalnymi produktami Wizardów. Chodzi o dwie talie z edycji Commander 2015 – Seize Control i Plunder the Graves. Wychodzi więc na to, że będę opisywał te same decki, które mogliście zobaczyć w nagraniu ANB, choć początkowo zamiast URa miało być Swell the Host.

Od razu jednak powiem, że na Ezurim  też położyłem łapy, więc może za jakiś czas i jego zrecenzuję (bo w gruncie rzeczy ten materiał można traktować trochę jak recenzję, a trochę jak moją kolejną relację ze spotkań z EDH).

Jednak kupuję deck do EDH

Długo się wahałem przed zakupem precona. Może i nie jest to duży wydatek jak na Magicowe realia, ale bądźmy szczerzy – około 100 złotych na talię do gry towarzyskiej, to sporo jak na jednorazowy zakup, a zamierzałem załatwić sobie dwa decki (nawet jeśli w formatach constructed to nie jest dużo). Jednym miałem grać ja, drugim brat. Te – w sumie – dwieście złotych mogłem przeznaczyć na coś innego, choćby na single. I w sumie to jest pierwsza rzecz, na którą każdy sobie musi odpowiedzieć w kontekście commanderowych preconów: czy faktycznie te karty są mi potrzebne? Czy nie lepiej kupić je luzem, czy może w ogóle odpuścić. I czy produkt ma leżeć na półeczce, a ja mam nim cieszyć oczy, czy też będę z niego korzystać. Jeśli nie gracie EDH, a koniecznie chcecie wydać tę kasę na MtG, to lepiej zagrać drafta czy nawet otworzyć boostery. W tym drugim wypadku przynajmniej będziecie mieli trochę emocji ze spotkania z nieznanym. Finansowo decki preconstructed nie zapewniają jakiegoś imponującego zwrotu inwestycji, choć, inaczej niż w przypadku niektórych magicowych antologii, ceny sklepowe talii Commander 2015 nie są dużo wyższe niż zawartość.

Ja zakupu wcale nie żałuję. Wiedziałem, że chcę grać i że mam z kim grać. Wiedziałem ponadto, że w preconach są karty, które gdybym kupował jako single, to byłoby ich sporo. Przeanalizowałem dostępne oferty (z deckami z poprzednich edycji) i zastanowiłem się, czego tak naprawdę chcę najbardziej. Zeszło mi z tym, ale dzięki temu to była przemyślana decyzja. Nie było żadnego impulsu, czyli czegoś, czym do tej pory zdarzało mi się kierować przy magicowych zakupach (czy to singli, czy to „okazji na allegro”, czy wreszcie boosterów). Dlatego gdy sklep poinformował mnie, że Swell the Host na stanie już nie ma, byłem przygotowany i mogłem od razu wskazać talię następną w kolejce. Zdaję sobie sprawę z tego, że to dość oczywiste rzeczy, ale widząc niektóre wpisy na forach, wydaje mi się potrzebne o tym wspomnieć. I wypada mi tu jeszcze dodać od razu, że jeśli jak ja dopiero zaczynacie przygodę z EDH, to wizardowe precony są właśnie dla was. One są ewidentnie przede wszystkim właśnie dla graczy nowych w formacie. I to tym bardziej, im mniejsza jest wasza kolekcja kart. Te precony mogą być też niezłe na start z Magiciem, chociaż bez kogoś zaznajomionego z zasadami się nie obejdzie. Czasem trafiają się tu bowiem karty o dość skomplikowanych dla początkującego zasadach.

Ale co ważniejsze, przygotowane przez Wizardów talie są świetnym punktem wyjścia do dalszych zabaw z EDH. Inne produkty (Event Decki, Clash Packi, Duel Decki) zazwyczaj zawierają kilka chase erek. Nie są jednak jakieś szczególnie wybitne i raczej nie pogramy dzięki nim w T2 czy Modernie. Tymczasem Commanderowe talie stanowią doskonały fundament, od którego można zacząć przygodę z Commanderem, i mają doskonały potencjał do rozbudowy. Wszystko przez staple, które są w każdym zestawie. Co prawda, jeśli raz kupisz pudło dla np. Sol Ringa czy Command Tower, to kolejny precon straci nieco na atrakcyjności. Z drugiej strony duplikaty i tak można sprzedać lub przydadzą się na własny użytek. Wygodnie jest mieć kilka kopii karty do każdego decku i nie musieć przekładać ich między taliami. A jeśli już się w człowiek w EDH wciągnie, to na jednym decku raczej się nie kończy.

Commander 2015 – który deck mam wybrać?

Kiedy już zdecydowałem się na edycję, pojawiła się kwestia wyboru zestawu. Commander 2015 to pięć talii w enemy kolorach. Jest :U::G:, :U::R:, :B::G:, :W::B: i :W::R:. Każde połączenie kolorów oferuje inny sposób rozgrywki i skupia się na różnych aspektach Magica. UG jest deckiem kreaturowym. To banda miśków wspartych odrobiną rampy, niebieskich kontr i voltronową umiejętnością Ezuriego. UR to deck kontrolny, ale nie w stylu „draw-go”. Jego podstawą jest zagrywanie (w miarę) potężnych czarów, a funkcje kontrolne zyskujemy głównie dzięki niezbyt efektywnym sweeperom (pod tym kątem talia jest zresztą wyjątkowa z całego zestawu Commander 2015, bo w ogóle je ma). Wszystko to z odpowiednią liczbą drawu i obniżonym kosztem, ale i elementem losowości – jest tu kilka efektów Wheel of Fortune. BG to zabawy z grobem, poświęcaniem stworów i wracaniem ich sobie na pole bitwy. WB jest trochę nietypowy, bo to kolory raczej nie kojarzące się z enchantami. Tu jednak wszystko się wokół nich kręci. I wreszcie WR, czyli deck mający być świeżym podejściem do Borosa. Zazwyczaj mamy do czynienia w tym połączeniu kolorów z weenie aggro. Tu będziemy zagrywać jednak stwory o dużym CMC – Wade into Battle to właściwie tribalowa konstrukcja na gigantach.

Commander 2015 przyniósł dwie nowe mechaniki. Pierwsza z nich związana jest z pięcioma generałami. Każda z tych nowych legend pozwala na zdobycie Experience Counters, a dzięki nim zyskujemy jakiś efekt – obniżenie kosztów czarów, możliwość dodania counterków czy wstawienia na battlefield silniejszego stwora. Wszystko jest tu ładnie rozpisane, a efekty są ciekawe – może z wyjątkiem Kalemne, Disciple of Iroas. Druga nowa mechanika to Myriad. Pojawia się na zaledwie sześciu kartach, z czego jedna jest artefaktem, a pozostałe to kreatury. Działanie jest proste – kiedy atakujemy, wstawiamy na pole bitwy tokeny, atakujące także pozostałych przeciwników. Potem je exilujemy. W 1vs1 nie dzieje się nic, ale do multiplayera mechanika jest całkiem fajna. Artefaktyczny mieczyk (Blade of Selves) pojawia się tylko w jednym decku, ale pasuje do każdej talii, a przy stworach z ETB efektami może robić różnicę. Dlatego tę kartę można wyróżnić. Stworki z Myriadem to bardziej taka ciekawostka. Nie są one mocne i dla nich nie kupimy dodatku. Trochę inna rzecz z konfluencjami, czyli modalnymi spellami, które znajdziemy w każdym kolorze. Nawet jeśli to nie są najpotężniejsze czary w Magicu, to efekty są na tyle fajne, że nie pogardzimy nimi w kolekcji.

Ja postawiłem na starcie na Ezuriego i Meren. Okazało się jednak, że Ezuri był wykupiony i byłem zmuszony wziąć coś w zamian. Wybrałem UR, bo ani enchanty, ani borosowe kolosy jakoś specjalnie mnie nie pociągały. Seize Control wyglądało przynajmniej na radosny deck, ale obawiałem się o jego power level. Okazało się, że wybrałem chyba dwa najciekawsze decki z całego Commander 2015, bo Swell the Host, gdy już go kupiłem, aż tak dużego wrażenia na mnie nie zrobił.

Seize Control

Seize Control to talia, która może wydawać się najbardziej pokrzywdzona ze wszystkich w Commander 2015. No bo czym tu grać i wygrywać? Wszak są tu same spelle, na dodatek niezbyt efektywne. Ale to tylko pozory. Szybko się okazuje, że Mizzix to potężna kreatura, a efekt obniżania kosztów czarów pozwala robić chore rzeczy. Nie bez powodu mówią, że niebieski jest najsilniejszym kolorem w Magicu, a to właśnie on jest w tym decku ważniejszy. Czerwony to wsparcie, removal, utility. Jest ważny, ale deck jest w duchu przede wszystkim niebieski. To w nim jest cały silnik pozwalający mu działać (dociąg kart, ich selekcja, CA etc), a także wincony. Czerwony jest tu głównie po to, abyśmy mogli radzić sobie z zagrożeniami przeciwnika. W gruncie rzeczy – jak w pozostałych deckach – nazwa ładnie pasuje do stylu gry, o ile nie nastawiamy się na kontrolę draw-go.

Wraz z deckiem dostajemy Mizzix, która jest nie dość, że najpopularniejszym UR generałem, to flavorowo ładnie oddaje izzetowy charakter decku. Jeśli Izzet kojarzy wam się z wybuchami, ryzykownymi eksperymentami, balansowaniem między życiem i śmiercią w pogoni za wiedzą i potęgą i lubicie podobne klimaty, to deck i sama Mizzix przypadną wam do gustu. W zestawie dostajemy także popularnego spellslingera w postaci Talranda oraz Meleka. Talrand to staple, Melek w kategorii UR generałów ustępuje tylko Mizzix i Jhoirze, mogąc się równać z Niv-Mizzetem. Arjun, czwarty generał, również ma paru miłośników, ale to jednak druga, może nawet trzecia liga – oczywiście w casualowym świecie.

Z kart nielegendarnych warto na pewno wyróżnić Mizzix’s Mastery. To na tyle funowy spell, że… no, może nie warto kupować dla niego setu, ale jest to solidny argument za nim. Inną ważną kartą jest Mystic Confluence – modalny spell, który chyba można zaliczyć do stapli formatu. Sporo frajdy zapewnia także zagrywanie Rite of Replication. A pozostałe karty? No, też są fajne (np. Epic Experiment), ale ani nie są one specjalnie drogie (w kontekście $, nie CMC), ani specjalnie niedostępne (może oprócz Etherium-Horn Sorcerera), ani w gruncie rzeczy nie są równie ekscytujące co np. Mastery – przynajmniej w preconie. No i bardziej w ich wypadku liczy się synergia z innymi kartami niż to, że same z siebie robią coś szczególnego – chyba że akurat jakiegoś efektu poszukujecie do swojej talii, jak choćby Windfalla lub Jace’s Archivista do wheel.deku.

Opłacalność

W całym zestawie decków Commander 2015 talia na Mizzix ma najmniejszą wartość, jeśli rozbijemy całość na single. Jest tu jednak sporo popularnych i przydatnych kart w formacie. To zatem dobra okazja, aby uzupełnić kolekcję. Jak te karty macie, może lepiej będzie kupić single tych, których wam brakuje. Tak czy siak, w zestawie jest parę wartościowych rzeczy. Oto one:

W granicach 1-2 $:

W granicach 3-5$:

W granicach 5-10$:

Razem wychodzi około 30$. To ceny orientacyjne zaczerpnięte pod koniec czerwca 2017 roku z Goldfisha. Od dłuższego czasu nie zmieniają się one jednak jakość szczególnie mocno. Wciąż bowiem w sklepach można trafić na zestawy Commander 2015, w tym także Seize Control. Weźcie jednak pod uwagę, że powyższe ceny mogą się różnić od polskich realiów czy nawet cen między graczami. Ale i tak jest nieźle, zwłaszcza jeśli kupić zestaw za około 100 złotych. Commander 2015 nie ma jeszcze wywindowanych kosztów, więc jeśli tylko traficie na nowy egzemplarz około stówy, to same te droższe karty niejako koszt zakupu zwracają i czynią dodatek w miarę opłacalnym. Pozostałe precony mają nawet lepsze value, więc w sumie Commander 2015 przyzwoicie prezentuje się od strony finansowej.

Grywalność

A jak to wygląda jeśli chodzi o grę? Też dość dobrze, choć momentami deck działa w typowy dla talii na czarach sposób – zacinając się, bo dostajemy nie ten spell, co potrzeba. Rzadko się to zdarza, bo talia jest w miarę spójna, ale jednak można się z tym spotkać. Pewna losowość jest jednak charakterystyczna dla tego połączenia kolorów. Sam deck jest też w jakimś sensie skierowany dla ryzykantów – trudno więc czynić zarzut z czegoś, co jest cechą. Są amatorzy tego typu konstrukcji i warto to po prostu wziąć pod uwagę przed zakupem.

Sama Mizzix i znaczniki doświadczenia bardzo ładnie się sprawdzają. Obniżanie kosztów to zawsze silny efekt. Mizzix musi oddać parę pierwszych tur, aby naładować akumulatory, ale gdy już to zrobi, bez większego problemu przejmuje kontrolę (nad innymi preconami z Commander 2015). Nie tyle jest to zresztą efekt siły czarów, ile kwestia CA. Dobieranie kart w połączeniu z możliwością zagrywania kilku czarów w turze musi kończyć gry. I Mizzix w tym sensie się sprawdza doskonale. Jeśli więc lubi się ten styl decków, Seize Control będzie bardzo przyjemną talią w prowadzeniu.

Z tą spójnością talii, o której mówiłem przed chwilą, mam na myśli powtarzalność rozgrywki. Tymczasem spójność konstrukcji decku może budzić trochę do życzenia, ale początkującemu z EDH nie będzie to przeszkadzać. Mizzix i Melek, a także Talrand, są w gruncie rzeczy idealnymi kartami pod spellslinger-decki. Seize Control – jak każdy precon, nie tylko zresztą z serii Commander 2015 – ma zaś trochę zapychaczy lub kart nie pasujących do tego motywu. Chociażby Arjun, the Shifting Flame czy Windfall. Albo Warchief Giant, Awaken the Sky Tyrant czy Rite of the Raging Storm. W obrębie preconów z Commander 2015 talia Mizzix sobie w miarę radzi i jest dość dobrze zbalansowana, ale już na decki składane przez graczy będzie za wolna i zbyt mało combogenna. Na szczęście talię łatwo można tanim kosztem usprawnić, czego dowodem może być tekst Tomera Abramoviciego. Wypada więc zachęcić do eksperymentowania.

Wady i zalety

Krótko podsumowując, Seize Control jest dla ciebie, gdy:

  • preferujesz oddawanie pola w początkowych turach gry, aby dominować w late game;
  • lubisz granie reaktywnymi taliami z dużym CA;
  • lubisz combo decki i granie czarami, a nie kreaturami;
  • jesteś fanem izzetowego połączenia kolorów.

Nie kupuj Seize Control jeśli:

  • lubisz proaktywną grę i lubisz nakręcać clocka;
  • lubisz wygrywać szybko;
  • nie przepadasz za combo deckami i nie zamierzasz rozwijać talii w tę stronę;
  • wolisz kreatury od spelli – nie bez powodu o Mizzix i jej podobnych generałach mówi się, że to spellslingerzy;
  • pragniesz pełnej kontroli nad grą i nie przepadasz za pewną losowością w grach.

Comba i synergie

I jeszcze tu na koniec omówienia Seize Control, trochę komentarza odnośnie combosów, synergii i co ciekawszych zagrań. Tu podkreślić muszę, że jest to pisane tylko i wyłącznie na podstawie oryginalnych zestawów, bez modyfikacji, a także w kontekście pojedynków między niebiesko-czerwonym a czarno-zielonym preconem. Oto parę takich ciekawszych połączeń kart:

  • Psychosis Crawler + Rite of Replication + Blue Sun Zenith – może być też dowolny inny draw, np. Stroke of Genius, ale najfajniejsze, że to naprawdę zabawnie działa, szczególnie wtedy, gdy mamy Reliquary Tower lub Thought Vessel. Nie dość, że z kickerem dostajemy masę dużych stworków, to jeszcze triggery przy drawach zabijają opponentów aż miło. Nigdy Crawlera jakoś szczególnie nie ceniłem, a jego obecność mnie nie rajcowała. Istnienie tego comba w tym preconie pozwala mi zaakceptować poświęcenie mu slota.
  • Ariun, the Shifting Flame + Psychosis Crawler – kolejna fajna kombinacja z Crawlerem. Nie zabija szybko, ale pozostawiona w stole może wymknąć się oppom spod kontroli, zwłaszcza że ten artefaktyczny stwór wysysa życie z wszystkich przeciwników. Działa więc fajnie w multi.
  • Rite of Replication + wszystko z ETB efektami – w zasadzie to oczywistość, ale chciałem wspomnieć o tym ze względu na dwie karty w Plunder the Graves, których perspektywa sklonowania mnie szczególnie bawi. Chodzi o Shriekmawa. 5 (częściowo) nieblokowalnych stworów o łącznym powerze 15 wraz z opcją na zniszczenie 5 stworów oppa – to na pewno nie jest najbardziej epickie zagranie w EDH, ale i tak na samą myśl mi idą kąciki ust w górę. Druga karta, którą mam na myśli, to Butcher of Malakir. Pięciu rzeźników blokuje stół i potrafi zmasakrować oppowi nie tylko całą masę jego stworów, ale i przyprawić o zawrót głowy w dochodzeniu ile triggerów się odpali (zwłaszcza w multi i w kontekście wrażego Butchera). Pomóc może tylko sweeper, zapomnieć należy o point removalach (co w customowej grze może nie być kłopotem, ale precony Commander 2015 wielu czarów tego rodzaju nie mają).
  • np. Blue Sun’s Zenith/Windfall + Thought Reflection – prosty, choć kosztowny w manie sposób na robienie sporego CA.
  • Brainstorm + Evolving Wilds/Terramorphic Expanse – ok, to nie jest kombinacja, która wygrywa gry. Ba, to po prostu zwykła interakcja, o której warto wiedzieć, która znana jest na pewno grającym w paupera i jest oczywista dla bardziej obeznanych graczy. Początkującym też się coś jednak należy. Jest okazja, to warto o tym wspomnieć. O co tu chodzi? Oczywiście o odrzucenie kart, których nie potrzebujemy w danej chwili. Zamieniamy dwie niepotrzebne karty z ręki na dwie bardziej przydatne, a potem pozbywamy się tych pierwszych z topa, przetasowując bibliotekę.

Plunder the Graves

Plądrowanie grobów, delikatnie mówiąc, nie jest mile widziane w naszej kulturze. Amatorom tego rodzaju działalności zasadniczo mówimy „nie”, chyba że rzecz dotyczy czarno-zielonego decku Commander 2015 i Magica. Jeśli – tak jak ja – też lubicie wykorzystywać zasoby graveyardu, Plunder the Graves mocno przypadnie wam do gustu. To muszę jeszcze raz Wizardom przyznać – nazwy decków dobrali świetnie i także i w tym wypadku doskonale oddaje ona charakter talii.

Meren sama w sobie to skuteczny silnik do talii grindujących, opierających się na reanimacji i wyciąganiu value z ETB efektów. Jest trochę wolna, trochę tych stworów musi zginąć zanim zaczniemy robić naprawdę potężne rzeczy, ale jest szalenie satysfakcjonująca w grze. Zasadniczo w Plunder the Graves zagrywamy kolejne stworki, aby potem poświęcać je, zyskując experience counterki i wracając sobie te stwory zaraz potem na rękę lub na battlefield. Nie od razu wszystkie naraz, ale dzięki Meren nasz grób staje się drugą biblioteką i workiem z utility efektami. Potrzeba nam removalu? Jest Shriekmaw. Potrzeba więcej landów? Sakura-Tribe Elder je zapewni. Zestaw ma pewną liczbę sac engine’ów, które umożliwiają w ogóle tego rodzaju zabawy – to np. High Market, Korozda Guildmage, Bloodspore Thrinax, etc. Jest też trochę tokenorobów, np. Verdant Force, Mycoloth. Te karty pozwalają zaś rozkręcić się takim rzeczom jak Phyrexian Plaguelord czy Butcher of Malakir. W efekcie mamy synergiczny, combogenny, silny i przyjemny w pilotowaniu deck, który nawet w swej podstawowej formie coś tam jest w stanie namieszać. Jak na standardy Commander 2015 i preconów to jedna z bardziej udanych konstrukcji i konceptów.

Oprócz Meren (trzeci najbardziej popularny generał w formacie według Edhrec.com) w decku siedzi także Jarad, Golgari Lich Lord i Mazirek, Kraul Death Priest. Obie legendy pochodzą z Ravnici, ta druga to nowość, która stosunkowo niedawno została fabularnie rozbudowana. Pojawieniu się decków Commander 2015 towarzyszyła także opowieść o Meren, więc flavorowo sporo wiemy o tych postaciach. Możemy się w nie wczuć trochę silniej niż w Mizzix. Co więcej, legendy te są trochę bardziej zróżnicowane niż te w Seize Control. Deck UR ma 3 spellslingerów i generała pod wheel-efekty, a Plunder the Graves to albo reanimacja, albo voltronowy, grindujący deck, albo talia idąca szeroko w podpakowywane tokeny. Ta różnorodność to solidny argument za zakupem Meren, jeśli macie ochotę pograć dłużej preconami. Oczywiście, charakter decku przy różnych generałach się nie zmienia. Samo postawienie akcentów w innych miejscach robi jednak różnicę.

Meren kusi także sporą liczbą stapli w EDH, może nie jakichś specjalnie drogich, ale ważnych dla zielonego koloru. Chodzi mi tu na przykład o Sakura-Tribe Eldera, Acidic Slime’a, Viridian Emissary, Viridian Zealot czy Eternal Witness. Prawdą jest, że to raczej casualowe opcje, ale początkującemu wystarczą. Nawet gdyby się jednak ograniczyć tylko do witnesski, to i tak już dużo – to topowa zielona karta formatu, zdecydowanie warto podkreślić, że jest w tym secie. Co jeszcze? Z pewnością Bloodspore Thrinax – ludzie widać lubią Devour, a to dość efektywna karta z tą mechaniką. Poza tym, jak go chcecie, to jest tylko w Commander 2015 i Commander Anthology. Niby jest też Mycoloth, ale ten miał tyle przedruków, że nie robi wrażenia. Teoretycznie z Butcher of Malakir, Terastodon i Verdant Force jest podobnie, ale to jednak karty, które mają fajne działanie – nasz wewnętrzny Timmy może się z nich cieszyć. Centaur Vinecrasher to może nie najpotężniejsza karta, ale ma fajny design – nawet jeśli tylko dla casuali. Shriekmaw zawsze w cenie (choć też przedruków trochę miał), a Pathbreaker Ibex z jakiegoś powodu też jest coś tam warty i chyba lubiany. Casualowcom może się też spodobać Eldrazi Monument, a atrakcyjnym staplem są Lightning Greaves.

W przeciwieństwie do UR trudno mi wyróżnić wiodący kolor w BG. W Plunder the Graves i jeden, i drugi komponent wydaje się po prostu ważny. Sam charakter decku, grzebanie w grobie, mógłby wskazywać na czarny, ale bez zielonej rampy, bez zielonych utility kreatur, bez zielonych tokeniarzy i zielonych spelli tym deckiem grałoby się zupełnie inaczej.

Opłacalność

Wartość Plunder the Graves jest porównywalna do Swell the Host – oba decki to około 66$ według Goldfisha. Więcej wart jest tylko Wade into Battle. W tym decku znajdziemy całkiem sporo value i parę interesujących i przydatnych kart. Oto te, które kosztuję więcej jak dolara:

1-2 $

Jarad, Golgari Lich Lord, Mycoloth, Shriekmaw, Scourge of Nel Toth, Skullclamp, Command Tower

2-5$

Bloodspore Thrinax, Mazirek, Kraul Death Priest, Pathbreaker Ibex, Sol Ring, Lightning Greaves, Thought Vessel

5-10$

Eldrazi Monument (5$), Eternal Witness (5,5$), Meren of Clan Nel Toth (prawie 10$)

W porównaniu z Seize Control jest więcej wartościowych kart. Pomijając Meren, najbardziej atrakcyjne cenowo są Monument, Greavesy i oczywiście witnesska. To także jedyne miejsce, w którym traficie na Mazireka i Thrinaxa – co też jest dobrym argumentem dla decku. Biorąc pod uwagę zawartość, przyjemność z grania talią i możliwości jakie daje, Plunder the Graves jest – moim zdaniem – najbardziej atrakcyjną konstrukcją z całego Commander 2015. Żeby było jasne, tu wciąż jest trochę zapychaczy – np. Rise for the Grave czy Blood Bairn – ale i tak set wypada nieźle.

Grywalność

Ogromną zaletą decku jest jego powtarzalność i spójność tematyczna. Z drugiej strony – to może się po jakimś czasie znudzić. Na szczęście deck oferuje całą masę funowych interakcji, które przedłużają jego żywotność. Zanim poznamy go na wylot, trochę czasu zejdzie. Do tego dochodzi wariancja i gry będą jednak się różnić. Trzeba to zatem uznać za pozytyw.

Mechanicznie Meren też jest bardzo sympatyczna. Może jej skille nie są równie eksplozywne jak możliwości Mizzix, ale jak się babeczka rozkręci, to konkret. Meren potrzebuje do tego czasu i sac engine’ów, ale z tym nie problem. W decku efektów poświęcania jest sporo, a czas można kupić chumpowaniem – w tym sensie Meren zniechęca oponenta do ataków. Stwory i tak wrócą na battlefielda turę-dwie później, a jeszcze dostaniemy experience countera. Tak jak Mizzix, Meren, gdy już zacznie działać, ma spory wpływ na grę. To oznacza, że oba stwory proszą się o pozbycie się ich z miejsca. O ile jednak UR gra kontrolnie, tak Meren woli midrange’owe grindowanie. W wersji z precona Meren jest przede wszystkim deckiem pokroju różnego rodzaju Jundów, Abzanów, Rocków i tym podobnych. Zagrywamy dobre karty za przystępny koszt, zdobywając na każdej z nich małe value, które kumuluje się z czasem i zapewnia zwycięstwo w dłuższej perspektywie. Synergiczność i możliwość korzystania z grobu uzupełniają tę strategię.

Z tego względu potencjał do rozbudowy decku jest ogromny. W Magicu wydrukowano mnóstwo kart, które możemy do Meren wsadzić – od dużych stworów i rampy, przez reanimacje, po combogenne karty w rodzaju Fauna Shaman. Co więcej, jak już wcześniej zaznaczyłem, dzięki obecności trzech różnych generałów, możemy eksperymentować w różnych kierunkach. Na Goldfishu mamy na przykład opcję złożenia talii BG Heavy-Creature-Sac.dek. Wcale jednak nie musimy iść tą drogą. Muszę tu też podkreślić, że choć Plunder the Graves jest dość solidne, to żadnego z elementów strategii nie realizuje wybitnie. Robi to na pewno lepiej niż Seize Control, ale jest spore pole do manewru. Może to zresztą i dobrze, bo jeśli Commander 2015 w ogóle uznać za produkt raczej dla początkujących z EDH, to nie narzuca on z góry jednego najlepszego buildu. Gracz może więc sam – w oparciu o swą kolekcję – rozwijać deck tak, jak mu się podoba.

Wady i zalety

Krótko podsumowując, Plunder the Greaves jest dla ciebie, gdy:

  • lubisz zabawy z grobem;
  • preferujesz grindy match-upy i lubisz wygrywać, zdobywając małe przewagi w każdej kolejnej turze;
  • nie boisz się poświęcać własnych kreatur i kart, aby uzyskać przewagę w dłuższej perspektywie.

Nie kupuj Plunder the Greaves jeśli:

  • reanimator to nie jest twój ulubiony archetyp;
  • nie przepadasz za rampowaniem się;
  • stawiasz na czystą agresję bez kombinowania.

Comba i synergie

Plunder the Graves to deck nie tyle combujący się, ile niesamowicie synergiczny. Jest trochę powolny, ale potrafi też robić absurdalne rzeczy. Co ciekawe, umiejętność Meren czasem bywa problemem. Chcielibyśmy mieć stwory w grobie (pod Spider Spawning na przykład), a szamanka czyści go nam skutecznie z pojedynczych stworów. Dopiero np. sweeper przeciwnika pozwala nam na wykorzystanie takiego Victimize. W każdym razie, oto parę z tych kombinacji kart, które najczęściej mamy ochotę zobaczyć lub po prostu wydały mi się najciekawsze:

  • Meren of Clan Nel Toth + Viridian Zealot/Sakura-Tribe Elder/Shriekmaw/Phyrexian Plaguelord – dzięki tym kartom możemy robić CA i nabijać experience countery; w pewnym momencie przyda się sac engine, ale np. evokowany co turę Shriekmaw potrafi oppom napsuć krwi, a elder to już w ogóle cuda robi. Podobnie inne tego rodzaju karty, którymi można rozwinąć deck (choćby Yavimaya Elder, Fleshbag Marauder, Vulturous Aven, Deranged Hermit, Sidisi, Undead Visier)
  • Meren of Clan Nel Toth + High Market + Acidic Slime – tę interakcję chciałbym wyróżnić, choć mógłbym ją niby dopisać wyżej. High Market jest jednym z fajniejszych sac engine’ów w tym decku, ale może być cokolwiek. Teoretycznie z Sol Ringiem jesteśmy w stanie odpalić Acidic Slime’a jakoś tak koło trzeciej tury, odcinając przeciwnika od many, napędzając experience countery i zakładając przeciwnikowi locka na manę. Strasznie to karci mana i color screw. Raczej nie liczyłbym na to jednak w multiplayerze, a i nie jest to strategia naprawdę skuteczna, bo powolna i dość wrażliwa (np. na removal, wystarczy pozbyć się Meren). Czasem jednak bywa satysfakcjonująca.
  • Skullclamp + Mycoloth z counterami/Verdant Force – nikomu nie trzeba raczej tłumaczyć jak duże value można wyciągnąć ze zwykłych tokenów 1/1 i Skullclampa, a kiedy karta ta może korzystać z powtarzalnego źródła tokenów… cóż, wtedy dzieją się cuda.
  • Mazirek, Kraul Death Priest + Mycoloth + Blood Bairn (lub inny sac engine) – Mazirek z tokenami i czymś do poświęcania ich jest świetny. Jeśli znajdziemy powtarzalny efekt poświęcania i będziemy mogli masowo produkować tokeny, Mazirek stworzy armię kolosalnych stworków. Takie Orochi Hatchery (z Swell the Host) czy Mycoloth mogą w szybkim tempie zaspamować pole bitwy maluchami 1/1. Potem jakiś Blood Bairn, Phyrexian Plaguelord czy nawet High Market i możemy się bawić.
  • Mazirek, Kraul Death Priest + Thief of Blood – a to druga warta wzmianki kombinacja z Mazirekiem. Złodziej może na wejściu zrobić się naprawdę duży, gdy mamy morze tokenów i choć raz udało się odpalić Mazireka. To trochę taki win more, ale zagranie go i wstawienie na niego 8 counterów jest zabawne. Oponenci mogą się cieszyć, że karta ta nie ma trampla. No ale wtedy to już by był trochę bardziej win condition, a nie win more. Tylko że jak mamy milion tokenów z counterami, to po co nam stwór z ewazją bądź tramplem, którego można zjeść point removalem? Innymi słowy, w preconie to jest fajne zagranie, ale jeśli wsadzać Thiefa do decku z Mazirekiem, to raczej nie dla comba.
  • Skullclamp + Wood Elves/Eternal Witness/Viridian Emissary/Sakura-Tribe Elder + Meren of Clan Nel Toth z 2-3 experience counterami w stole – tu już w sumie możemy mówić o combie, chociaż jest ono rozłożone na kilka tur, ale jeśli faktycznie uda nam się utrzymać Meren z tymi kartami, to odlatujemy przeciwnikom w kosmos.
  • Meren of Clan Nel Toth + Butcher of Malakir + sac engine (np. Plaguelord) i tokenoroby (np. Verdant Force) lub stwory – tyle kart/warunków do spełnienia, że rzadko kiedy będziemy mieli okazję skorzystać z tej synergii, ale im większy mamy board, tym łatwiej nam będzie go czyścić – Meren jest tu potrzebna jedynie do rekursji, bo w Plunder the Graves nie zawsze będziemy mogli wykorzystać stale dostawiane tokeny. Butcher może sobie jednak radzić i bez niej, opanowując w pełni to, co się dzieje na stole (rzecz jasna dotyczy to preconów, bo customowe decki mają łatwiej ze względu na więcej sweeperów czy obecność sensownego point removalu).
  • Dread Summons + Spider Spawning – chociaż nasz deck nie jest aż tak bardzo sfokusowany na stworach, by zagranie Summonsów z X=6 dało nam wiele zombiaków, to jednak jest to jeden z łatwiejszych sposobów na zapełnienie grobu w BG, zwłaszcza przy aktywnej Meren, która robi pajączkom nonbo. Ten drugi sposób? Sweeper ze strony przeciwnika. Spawning może i nie daje mocnych stworków, ale jest ich wiele, co działa pod stwory z Devour, Pathbreaker Ibexa, Eater of Hope, Blood Bairn, Phyrexian Plaguelorda, Mazireka, Champion of Stray Souls (to w szczególności), Butcher of Malakir, Overwhelming Stampede, itp. Dodam jeszcze, że pajączki z Bloodspore Thrinax z jednym counterem już są całkiem fajne. Szkoda tylko, że nie można ich poświęcać ze Skullclampa przez te ich 2 toughnessa.
  • Butcher of Malakir + Eldrazi Monument + Verdant Force – a propos rzeźnika, to z monumentem i elementalem tworzą fajne, coturowe combo.  Jest o tyle wrażliwe, o ile wrażliwy jest sam artefakt oraz same kreatury zanim wszystkie elementy wstawimy na pole bitwy. Dorzućmy do tego Mazireka, a już w ogóle będzie zabawnie, zwłaszcza jeśli na stole mamy więcej kreatur.
  • Eldrazi Monument + Mycoloth (przynajmniej z 2-4 counterami) – to już jako mowa o monumencie, to muszę wspomnieć Mycolotha. Do tego jeszcze na przykład Overwhelming Stampede lub Pathbreaker Ibex i mamy niezniszczalną, latającą armię saprolingów. To nie tyle combo, ile bardzo synergiczny zestaw kart, który pozwala nam wygrać w kilka tur.

Gdybym w obu deckach przeoczył coś, co wam szczególnie wpadło w oko, piszcie o tym w komentarzach.

Warto czy nie?

Jeśli chodzi o to, czy warto w ogóle zaczynać przygodę z EDH, mam tylko jedną odpowiedź: tak! Już poprzednio o tym pisałem, ale teraz jeszcze raz to podkreślę. Commander to tony zabawy i okazja do lepszego poznania Magica. Trzeba mieć tylko odpowiednie towarzystwo do grania. Jeśli zaś chodzi o sam zakup preconów, to już nie jest tak prosto. Jeżeli jesteście w takiej sytuacji jak moja – początkującego miłośnika formatu – to w zasadzie sprawa jest jasna. Jeśli jednak kupiliście już wcześniej jakiegoś precona lub gracie w EDH naprawdę długo, to już trzeba się chwilę zastanowić. Może lepiej kupić single? Zakładam jednak, że każdy potrafi tu samemu znaleźć sobie odpowiedź.

Na pewno początkujący i średnio-zaawansowani gracze nastawieni na casualową, bezstresową zabawę znajdą tu jej na tyle dużo, że wydatku nie będą żałować. Zakładając, że na wypad do kina wydajemy (załóżmy) 30 złotych, spędzając tak dwie godziny i jesteśmy zadowoleni, to wydatek 100-120 złotych na deck oznacza równowartość czterech seansów. Ja oboma deckami bawiłem się ponad miesiąc, grając w weekendy w szczytowym momencie po 2-3 godziny dziennie i długo mi się nie nudziło. Trochę przejadło się dopiero wtedy, gdy poznałem oba decki perfekcyjnie, niemalże na pamięć. Można jednak rozbudowywać deck lub zabrać karty do innej konstrukcji. Z tej perspektywy zakup decku do EDH takiego jak Commander 2015 to wcale nie jest zły pomysł. Są tu jednak dwa małe „ale”.

Pierwsze wiąże się z przyzwyczajeniami graczy, a więc jeśli na co dzień bawicie się dużo potężniejszymi, bardziej spójnymi konstrukcjami, to zabawa z preconem może być dla was jak przeskok z Tier 1 do Tier 3 w dowolnym formacie lub przerzucenie się z Moderna na Paupera. Nawet jeśli jest w tym twierdzeniu hiperbola, to jest ogromna różnica między topowymi deckami w EDH a preconami. I jest to odczuwalne nawet wówczas, gdy z decków Tier 1 w Standadzie czy Modernie wzięła was ochota na Commandera. To nie każdemu się musi podobać. Tak też dochodzimy do drugiego „ale”. Jeśli bowiem będziemy grali między preconami, to gry będą zbalansowane i naprawdę przyjemne. Jak to będzie z typowymi taliami, którymi gracie zazwyczaj ze swoimi znajomymi? Powiem szczerze – nie wiem, nie miałem wielu okazji, by dłużej pograć z takimi wypieszczonymi deckami, ale w ciemno można rzec – jest duża różnica w power levelu. Z jakiegoś powodu, na przykład, we wszystkich tych preconach nie ma sweeperów, które w EDH są przecież na porządku dzienym. Tutorów i wielu innych rzeczy, które normalnie się pojawiają, też tu nie ma. Mówiąc krótko, nowy gracz może nie do końca odnaleźć się ze swym świeżo kupionym deckiem wśród kolegów z wypasionymi, wyfoilowanymi taliami.

Jak by nie było, mam nadzieję, że przybliżyłem wam obie talie i sam produkt. Jestem też przekonany, że można dzięki obu deckom mieć sporo frajdy, a samo EDH to fantastyczny format. Niekoniecznie dla każdego, ale warto znaleźć sobie ekipę znajomych magicowców i go spróbować. Na przykład właśnie z deckami z serii Commander 2015.

Komentarze

Psychatog.pl

nie kopiuj : (