Dzięki uprzejmości United Airlines, linii lotniczej, która postanowiła popsuć mi powrót do domu po przeżyciu dwóch tygodni w istnym raju, miałem zdecydowany nadmiar czasu. Standardowa procedura: odwołamy ci lot, w zamian przebookujemy na jakiś żałosny zamiennik. W ten sposób zamiast wracać do domu 23h, wracam niemal 30, z dwiema ponad-pięciogodzinnymi przesiadkami (swoją drogą, w życiu nie leciałem gorszą linią; system rozrywki pokładowej nie istnieje, fotele bez monitorów, wifi płatne 20$, whisky na pokładzie płatna nawet na locie międzykontynentalnym, opóźnienia, brak jakiejkolwiek informacji, w skrócie: żenada).
Postanowiłem wykorzystać ten wspaniały prezent od United na napisanie czegoś, co będzie mi w przyszłości przypominało o tripie życia. Tak więc oto przypadkiem powstaje właśnie pierwsza w życiu mini relacja z eventu w moim wykonaniu :P