Paprykarz Open cEDH – relacja z perspektywy Boczka

W niedzielny poranek 10 września 2023 roku zebraliśmy się w pechowej liczbie 13 graczy, żeby zmierzyć się w unikatowym, ciężkim formacie, jakim jest competitive commander. Przy gęstym powietrzu i jeszcze gęstszej atmosferze zbieraliśmy się wokół ostatniego, obróconego w inną stronę stołu, rozmawiając o taliach, mecie, frekwencji i wszystkich innych tematach wokół Magic the Gathering. Chciałbym podzielić się z wami moją drogą przez ten commanderowy meat grinder, a także przeżyciami i procesami myślowymi.

Słownik slangu magicowego, mtg Sekcja formatu commander na Psychatogu, EDH, cEDH, artykuły, decklisty, analizy

Wybór talii – Zur the Enchanter

Necropotence il. Dave Kendall; Zur the Enchanter il. Pete Venters; Aetherflux Reservoir il. Cliff Childs

Necropotence art. Dave Kendall; Zur the Enchanter art. Pete Venters; Aetherflux Reservoir art. Cliff Childs

Talia, którą wybrałem na event, to Zur the Enchanter. Do ostatniej chwili przed turniejem wahałem się, czym zagrać. Należę do graczy, którzy nie potrafią skupić się na jednej talii, nie potrafią wybrać ulubionej, stąd odwieczny dylemat. Poprzedni event zagrałem talią typu hard control, co rozbiło się mocno o 75 minutowe rundy. Postanowiłem zatem zmienić podejście i skłoniłem się ku talii turbo, z możliwością grania midrange. O ironio, tym razem organizatorzy wydłużyli rundy do 90 min :D

Zur, to znany od lat commander, w zasadzie jeden z pierwszych dowódców, którzy zasłynęli na scenie cEDH. Ostatnio poczułem do niego wysoki sentyment, szczególnie, że systematycznie wydawane są karty, dzięki którym talia odżyła – w ostatnim czasie Skittering Cicada, Borne Upon a Wind, Liberator, Urza’s Battlethopter, a kilka lat temu Emergence Zone. Wykombinowałem listę i stopniowo ogrywałem Flash Zura, znanego niegdyś jako Shimmer Zur. Zamysłem talii jest wyszukanie lub wczesne zagranie Necropotence, dobranie z jej pomocą maksymalnie racjonalnej ilości kart i próba wygrania w end stepie.

Moja decklista:

Pierwsza gra, Pod 1

W końcu nadszedł moment, zebraliśmy się przy stołach, wysłuchaliśmy krótkiego opening organizatora i sędziego. Kilka głębokich wdechów i zaczęło się.

Kolejność tury:

  1. K’rrik, Son of Yawgmoth
  2. Tivit, Seller of Secrets
  3. Zur the Enchanter
  4. Azami, Lady of Scrolls

Od razu padły słowa “trzy niebieskie decki, przytrzymamy turbo K’rrika łatwo”. Nic bardziej mylnego. Kolejno dobierałem ręce bez żadnych landów i żadnego pomysłu na grę, aż do mulligana do pięciu. Podobnie gracz Azami oraz K’rrika, jednak jak okazało się, mono black dobrał istnie bajkową rękę. Gracz Tivit zachował rękę skupioną na własnej wygranej, ja musiałem zadowolić się czymkolwiek do zagrania.

O tej grze naprawdę nie mam co za dużo napisać. Mój opening trochę zakładał, że K’rrika zatrzymają pozostali gracze, z keepniętej many uda mi się zagrać Zura i w czwartej turze podejść do wygranej. Niestety, moje początkowe drawy również okazały się samą maną i tym sposobem K’rrik w swojej 3 turze zagrał dwa tutory w grób, reanimację, dodatkową manę bla bla bla, jak to K’rrik, i skończył. Gracz Azami z jedyną użyteczną interakcją nie do końca wyczuł moment, ale nie było co go winić, nikt nie spodziewał się tak potężnego rozdania. 

Gra do zapomnienia, lecimy dalej.

runda 1, zur enchanter

Końcówka pierwszego poda, przy trzecim stole. Po szybkiej porażce miałem przyjemność oglądać tę niesamowicie ciężką grę, którą po bardzo długim grindzie wystrzelał do zwycięstwa Ghyrson Starn. “cedehowcy try not to trzymać się za głowę challenge, impossible difficulty” (cytat Karwas – pilot Ghyrsona). fot. autora

Druga gra, Pod 2

Kolejność tury:

  1. Zur the Enchanter
  2. Tymna, the Weaver & Kraum, Ludevic’s Opus
  3. Armix, Filigree Thrasher & Kraum, Ludevic’s Opus
  4. Kinnan, Bonder Prodigy

Zabawna sytuacja, wygrałem rzut na dwóch kostkach, rzucając 6, a wszyscy pozostali gracze rzucili 5. Zobaczyłem swoją startową rękę – piach, mulligan bez zastanowienia. Tasowanie, przeciwnik przekłada, złapałem naraz 7 kart z góry i zobaczyłem…

Turn 1 Zura. Dosyć rzadka ręka, land, Mana Crypt, aby zagrać Arcane Signet oraz Jeweled Lotus. Niestety, brak interakcji spowodował, że mimo wszystko mocno się nad nią zastanawiałem. To ręka z serii: jak wejdzie, to wejdzie, a jak przeciwnik ma cokolwiek, to bardzo brzydko się przewróci. Pomyślałem jednak “nie przyszedłem tutaj na grindowanie gier, przyszedłem na turbo” i zatrzymałem.

Pierwsza tura draw – Force of Will. Wszechświat definitywnie mówił mi, że mam wygrać tę grę w drugiej turze. Zagrałem Zura ku zgrozie przeciwników i puściłem turę. Trafiłem na graczy, którzy nie grali do tej pory z tą wersją Zura, więc całkowicie nie spodziewali się tego, co może niedługo nadejść. Pozostałe tury przebiegły w myśl standardowej pierwszej tury stabilnego rozwoju, posypały się mana rocki, ale nic szczególnego. 

W upkeepie wygrałem roll Mana Crypt, zawsze to 3 karty więcej. Przeszedłem do combatu, wyciągnąłem Necropotence, no i zacząłem odliczać 36. Twarze przeciwników wykrzywiły grymasy potężnego zdziwienia, pozwolili mi przejść do end stepu.

W end step rzuciłem Borne Upon a Wind, nowego najlepszego przyjaciela Zura. Dodałem do tego kilka mana positive artefaktów, Aetherflux Reservoir i poprawiłem tutorem po Isochron Scepter, do którego podpiąłem Dramatic Reversal, aby w prosty sposób wygenerować 150 punktów życia i wypunktować przeciwników z Aetherflux Reservoir

Szczęki zebrane z podłogi, przybite piątki, fajna wygrana. Był to pierwszy raz tym deckiem, kiedy udało mi się wygrać w drugiej turze dzięki commanderowi.

Zur, runda 2

Końcówka drugiej rundy przy stole nr 1. Po szybkiej tym razem wygranej oglądałem sobie jak Atraxa, Grand Unifier bije bardzo mocno przeciwników, aż do śmierci. Na sam koniec Atraxa została tylko przeciwko Azami, której pilot postawił naprawdę zacięty opór, gra ciągnęła się kilkadziesiąt minut. fot. autora

Trzecia gra, Pod 3

Kolejność tury: 

  1. Najeela, the Blade-Blossom
  2. Zur the Enchanter
  3. Zirda, the Dawnwaker
  4. Tymna, the Weaver & Kraum, Ludevic’s Opus

Ten pojedynek zapowiadał się ciekawie. Miałem solidną rękę startową, wysokie miejsce w kolejności tury. Pierwsza ręka była całkiem średnia, miała tutor, jedną interakcję, ale poza tym jedynie manę. Zdecydowałem się na mulligan i dostałem całkiem dobrą rękę, z kontrą za 1 many, Rhystic Study, artefaktem z dodatkową maną, Skittering Cicada, odpowiednią ilością landów. Nie była to najlepsza ręka, na jaką stać ten deck, ale zapewniała stabilny rozwój. 

Udało mi się w pierwszej turze zagrać Rhystic Study, dzięki Mana Crypt, które podeszło z topa przy pierwszym draw – planowałem zachować manę na wczesną interakcję, no ale cóż było zrobić.

Najeela obijała mnie od drugiej tury Ragavan, the Nimble Pilferer, ale nie ukradła żadnej znaczącej karty. W kolejnej turze zagrałem Skittering Cicada, wszystko szło w dobrym kierunku, żeby Necropotence wyszukane z Zura zagranego później uderzyło raz, a dobrze. 

Stety-niestety: dobrałem Necropotence do ręki, nie jest to optymalny dla tej talii scenariusz. W międzyczasie Zirda zagrała silny engine, Najeela zagrała Rhystic Study i obydwie te karty przeszły bez echa, więc podejrzewałem, że ilość interakcji w rękach przeciwników może być ograniczona. Spróbowałem, wyrwałem od Tymna & Kraum Swan Song i na tym się skończyło. W trzeciej turze Zirda i Najeela dalej rozwijały swoje stoły, gracz Tymna & Kraum stanął bez many. 

W międzyczasie podobierałem z Rhystic i mój plan prezentował się następująco: Thassa’s Oracle, Demonic Consultation gotowe, Swan Song oraz Pact of Negation “na zakładkę”. Sporo many, żeby dopłacać do Rhystic Study. Okno znowu wydawało się dosyć solidne. 

Niestety, przewróciłem się o 3 interakcje, w tym jedną od Zirdy, której się nie spodziewałem. Cała ta sytuacja posmarowała Zirdzie drogę do wygranej w następnej turze. Pilot Zirdy spokojnie czekał, aż pokombinujemy, czy jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić w odpowiedzi na aktywację Ranger Captain of Eos, sytuacja była na tyle dramatyczna, że zagrałem Demonic Consultation po Chrome Mox, z którego zagrałem Mystical Tutor, tylko po to, by dać dobierać karty Najeeli. Niestety, nic ciekawego się nie wydarzyło. 

Można zapewne powiedzieć, że za szybko wyrwałem się z wygrywaniem i może słusznie. Z drugiej strony, Zirda i tak zrobiłaby attempt pod poświęconym Ranger Captain of Eos, więc raczej byśmy jej nie zatrzymali. Solidna gra, wyciągnięte nauczki, trzeba wygrać ostatnią.

Ostatnia gra w Swiss, Pod 4

Kolejność tury:

  1. Ghyrson Starn, Kelermorph
  2. Kinnan, Bonder Prodigy
  3. Zur the Enchanter
  4. Inalla, Archmage Ritualist

W tej rundzie ważyły się losy trzech graczy: Ghyrson, Kinnan i Zur nadal mieli szansę na top 4. Gracz Inalli usiadł z nami do stołu dla zabawy oraz żeby zachować fair play wobec pozostałych graczy walczących o topke w innych podach – on sam z 0/3 nie miał szans na finał.

Dwie pierwsze ręce były… średnie. Wiele osób mogłoby argumentować keepnięcie dowolnej z nich, jednak ja postanowiłem poszukać głębiej. Trzeci cut doprowadził mnie do ręki z dwoma landami, Chrome Moxem z pitchem, którego nie było szkoda, Rhystic Study i kontry za 1 many – doskonałej ręki do rozbudowania się. Może nie jest to ręka, która zagraża od wczesnych tur, ale jest to solidna podkładka. 

Dochodzi do mojej tury i oczom nie wierzę – top deck Mystic Remora. Nagle ręka stała się jeszcze lepsza. Przeciwnicy przede mną nie próżnowali, rozwijali manę. Wbrew oczekiwaniom Mystic Remora nie nadobierała kart, na dzień dobry wyrwała Mental Misstep. Przeciwnicy lekko odetchnęli i kontynuowali rozwój, ale w drugiej turze musieli wpuścić moje Rhystic Study

Inalla zagroziła nam wczesną wygraną i trochę podkarmiła Rhystic, ale też z drugiej strony to ja ją blokowałem, więc nie odczułem aż tak grubości ręki. Dodatkowo nie pocieszyłem się zbyt długo Rhystic Study, gdyż już w 3 turze enchant przytulił Red Elemental Blast od talii Izzet. Ghyrson odpowiedział zagraniem The One Ring, równie potężnej maszyny, ale chwilę wcześniej dobrałem gwiazdę odcinka – Orcish Bowmasters.

Orkowie w połączeniu z The One Ring pozwolili mi całkowcie zadeptać Kinnana i część kluczowych stworów Ghyrsona. W międzyczasie Inalla brzydko przewróciła się pod Final Fortune i gracz lekko zniechęcony zebrał się i pożegnał z turniejem. 

Gra w zasadzie zaczęła toczyć się 1v1. Ja popełniłem ogromny błąd, zapomniawszy, iż stwór wchodzący z Suspend dostaje w nagrodę za grzeczne czekanie Haste, a stworem tym był nie kto inny jak Zur – mogłem bez problemu wygrać grę, w turze, w której wrócił. Postanowiłem zagrać agresywnie i poleciał tutor po Windfall – w nadziei, że słudzy Saurona zaniosą mnie do finału. Po części tak było, pomogli mi utrzymać stan pola bitwy pod całkowitą kontrolą i zabiły Kinnana. 

Ostatnie tury były kwintesencją cEDH. Obydwaj gracze z pełnymi rękami, zwycięstwo wisiało na włosku. Emocje wokół stołu sięgały zenitu, oglądało nas kilka osób. Z mojej perspektywy sytuacja wyglądała na lekko beznadziejną, a już w szczególności, kiedy przeciwnik podpiął Dramatic Reversal pod Isochron Scepter, ze stworem strzelającym za 1 przy każdym cast a spell. Udało mi się wykontrować pierwszą aktywację i na tym się powoli tura Ghyrsona kończyła. Miał 7 kart w ręku, 3 punkty życia, 3 blokerów i… 7 counterów na The One Ring.

Wiedziałem, że jeżeli go nie zabiję w tej turze, to przegrywam. A przynajmniej tak mi się wydawało. W mojej talii, po zagraniu Demonic Consultation po odpowiedź, został jeszcze Cyclonic Rift, miałem drobną szansę dobrać go i zagrywając z Overload wykończyć przeciwnika, ale dobrałem tylko landa. Jednak stała się niespodziewana rzecz. Mój opponent wypowiedział na głos zdanie, mniej więcej “No nic, nie ugrałem, na triggerze One Ringa przegram grę, ale fajnie się grało.” Był to dla mnie sygnał, że w stresie, zmęczeniu i gorącu, przeciwnik zapomniał, że może mnie zabić w odpowiedzi na trigger straty życia. Szybko puściłem turę i kiedy przeciwnik odjął sobie życie na liczniku i pogratulował mi wygranej, odetchnąłem z niemałą ulgą. Mój miss play z Haste na Zurze uszedł płazem, pomyłka za pomyłkę zaważyła o wygranej. Cóż, tak się zdarza w Magic, nawet najlepsi się czasami potykają. Na pewno obydwaj z graczem Ghyrsona wyciągnęliśmy z tej gry potężną lekcję.

Finał, Pod 5

top 4, fot. Giersu Cam

Kolejność tury:

  1. K’rrik, Son of Yawgmoth
  2. Armix, Filigree Thrasher & Kraum, Ludevic’s Opus
  3. Zur the Enchanter
  4. Zirda, the Dawnwaker

Drugi raz tego dnia byłem trzeci, przeciwko zaczynającemu K’rrikowi, serduszko szybciej zabiło. To jedna z tych talii, którą najchętniej widzi się ostatnią w turn order, zdolności do wczesnego zagrażania wygraną w tym mono Black są niesłychane. 

Pierwsza ręka była znowu średnia. Vampiric Tutor, Swan Song, Rhystic Study, jeden land, dwa talismany dające manę, cantrip z draw. Przez długą chwilę zastanawiałem się, czy nie zatrzymać tej ręki: była możliwość zatrzymania K’rrika w 2 turze, a w przypadku, gdyby nie było takiej potrzeby, tutor po Mana Crypt, aby zagrać Rhystic w drugiej. Jednak ten plan wydawał mi się kruchy, potencjalnie wolny. Wystarczyłaby kontra w tutor lub Rhystic, aby cały plan rozbił się o czekanie na Zura, licząc, że nikt nie wygra przede mną. Dodatkowo, jeżeli faktycznie musiałbym coś kontrować, plan rozwlekał się jeszcze bardziej w czasie.

Postanowiłem zmulliganować średnią rękę. Po chwili tasowania dałem talię do przełożenia sędziemu, gdyż przeciwnicy byli zajęci rozmowami, tasowaniem i decyzjami.

Druga ręka po raz kolejny okazała się potężna. Rhystic Study magicznie do mnie wróciło, razem ze swoją dobrą koleżanką Mana Crypt i Lotus Petalem, Silence oraz Liberator, Urza’s Battlethopter. To wystarczyło mi, żeby ją zachować – tym razem była bardziej ryzykowna, wrażliwa na interakcję w pierwszej turze, ale nie mogłem odpuścić Rhystic w pierwszej.

K’rrik zaczął stosunkowo wolno, rozwijając board. Kiedy Armix & Kraum zagrał land, Mana Crypt i zaczął tapować manę, już myślałem, że los nagrodził nas dwoma Rhysticami od pierwszej tury, tak jak to było w trzeciej rundzie, w podzie, w którym nie brałem udziału. Na szczęście zagrał tylko commandera i oddał turę.

Mój Rhystic prześlizgnął się bez echa, zacząłem dobierać karty. Zirda w pierwszej turze wrzuciła Drannith Magistrate i zobowiązałem się bronić go swoimi interakcjami – zdecydowanie mi łatwiej wygrać bez Zura, niż mono B bez K’rrika. Kolejne tury przebiegały stosunkowo spokojnie, każdy gracz rozwijał się na tyle, ile mógł. W międzyczasie zagrałem Liberator.

W 3 lub 4 turze – trochę zamgliło mi wspomnienia – K’rrik zagrał The One Ring. W międzyczasie zawarłem układ z Armixem, żeby używał zdolności swojego commandera do utrzymania Zirdy poza zasięgiem łatwej wygranej.

W drugiej turze tapowania Ringa, Armix & Kraum zagrał Orcish Bowmasters. Ajjj, znałem dobrze ten scenariusz. Trigger Enters the Battlefield orków wycelował w Zirde, na stosie było draw 2 z The One Ring. W poprzednich drawach zdobyłem Phyrexian Metamorph i postanowiłem działać: najlepszy Orcish Bowmaster, to mój Orcish Bowmaster. Dzięki zdolności Liberatora zagrałem Metamorph na Flash, kopiując orków, zabijając ich triggerem ETB oraz wykańczając Zirde strzałami z Ringa, zgodnie z umową. 

W kolejnych turach dobrałem Necropotence, a Armix & Kraum zagrał Notion Thief, abym mógł triggerami draw z Rhystic Study i Mystic Remora dać mu dobrać karty, zastrzelić Oswald Fiddlebender, a potem kolejnym “własnym” drawem zastrzelić Notion Thiefa. Niestety, przeciwnik podszedł bardzo luźno do umowy i atakując Armixem zabił mojego Phyrexian Metamorph / Orcish Bowmasters. Trochę się zdenerwowałem, zabiłem Armixa tokenem Orc Army, żeby zablokować dostęp do darmowych interakcji. 

W mojej turze adrenalina mi skoczyła, emocje wzięły górę i w głowie pojawiła się myśl, że teraz jest moment na wygrywanie gry. Teoretycznie K’rrik był wytapowany, Zirda również, Armix & Kraum mógł mieć jakieś interakcje, ale nie było na co czekać. 

Poświęciłem Orc Army dla Culling the Weak, zagrałem Necropotence. Miałem Miscast “na zakładkę”, więc byłem przygotowany na jedną kontrę. Necro się przekradło, poleciałem za 27 punktów życia i… Popełniłem drobny błąd związany z zasadami gry, wziąłem karty z Necropotence prosto do ręki. Sędzia zwrócił mi uwagę, powiedziałem, że chciałbym przejść do End Step, teoretycznie naginając trochę zasady, ale przeciwnicy nie mieli mi tego za złe, nikt nie miał interakcji na przechodzenie przez fazy tury. 

Niemal trzydzieści kart dobranych i nie było to najlepsze turbo-Necro, jakie widziałem. Zagrałem Mana Vault i od razu po nim Aetherflux Reservoir. Gracz Armix & Kraum dopytał, czy mam jakąś dostępną manę i po otrzymaniu negatywnej odpowiedzi, podjął decyzję, że to jest czas na zatrzymanie mnie. Na stosie pojawiło się Force of Negation. Na swoje nieszczęście, przeciwnicy zapomnieli, że mogę zagrywać artefakty na Flash, więc po prostu zagrałem Mox Opal i zaproponowałem Miscast

Po tej jednej próbie interakcji zagrałem możliwie jak największą liczbę artefaktów i tanich instantów, jednak dojechałem jedynie do 117 punktów życia. “Jedynie” ponieważ z tej ilości nie mogłem zabić wszystkich przeciwników. Zdecydowałem się zdiscardować do hand size i puścić turę. 

Tak zaczęły się tury “pod pistoletem”. Moi opponenci zdawali sobie sprawę, że każde poważniejsze zagranie z ich strony zostanie nagrodzone 50 pkt obrażeń w twarz. Mimo wszystko coś tam próbowali zrobić. Chciałem na wszelki wypadek dobierać karty z Rhystic Study, więc prewencyjnie zastrzeliłem gracza Armix & Kraum, żeby pozbyć się Notion Thief. Zirda zakończyła swoją turę, dając mi dobrać dwie karty i szykując się do potencjalnej wygranej za turę. 

K’rrik stwierdził, że nie będzie się cackał, a jak dostanie z Reservoir to trudno. Pozwoliłem mu zacząć kręcić linię z dwóch przyczyn: raz, żeby podobierać dalej karty z Rhystic, a dwa uznałem, że będzie to fajna zabawa. Gorzej zrobiło się, kiedy gracz mono B zaczął straszyć mnie Imp’s Mischief, a ja nie bardzo miałem odpowiedzi w ręku. Stos zaczął się od próby reanimacji Necrotic Ooze ze Skirge Familiar i Asmodeus the Archfiend w grobie, co skutkuje dobraniem całej talii. Moją odpowiedzią było zflashowanie Mox Diamond i cast Silence. K’rrik odpowiedział kolejną reanimacją na instant speed, która niestety musiała pogodzić się z Pact of Negation dobranym z topa dzięki Rhystic Study

Po rozpatrzeniu Silence byłem pewny, że nie dostanę Imp’s Mischief ani innego dziwnego zaklęcia i armatka z Kaladeshu wystrzeliła. 

Gracz Zirdy postanowił dać mi możliwość zaprezentowania wygranej, a postanowiłem wykonać ją w iście Flash Zur stylu – ponad triggerem Pact of Negation w moim Upkeep. Zagrałem Borne Upon a Wind, zflashowałem Labolatory Maniac, poprawiłem Demonic Consultation, z którego nazwałem Daryl, Hunter of Walkers, żeby pozbyć się biblioteki. Z pustą talią zagrałem Scout’s Warning, aby wygrać grę replacement effectem Laboratory Maniaca.

Podsumowanie

Na pewno nie mogę powiedzieć, że nie miałem dodatkowej dozy szczęścia w turnieju. Rhystic Study kleiło się moim przeciwnikom przy przekładaniu talii do rąk jak szalone, nawet jeżeli nie wystało pełnego obrotu tury czy nie dobrało kosmicznej ilości kart, to nadal nadawało tempa całej grze. Można powiedzieć, że trochę statystyka obróciła się w moją stronę, po przeciętnych sekwencjach dobierania kart na dwóch poprzednich turniejach. 

Poza pierwszą grą, gdzie przeciwnik z łatwością zaprezentował szybką wygraną, wszystkie gry z mojej perspektywy były bardzo ciekawe.

Oczywiście druga gra, którą wygrałem w 2 turze nie była wypełniona niesamowitymi wymianami na stosie czy super trudnymi zagraniami, ale mogłem zaprezentować przeciwnikom unikalny sposób na wygranie poda cEDH – w swoim end stepie flashując artefakty.

Całą imprezę oceniam bardzo pozytywnie, organizatorzy wzięli do serca uwagi społeczności po poprzednim evencie, sędzia był bardzo zaangażowany i miał szeroki zakres wiedzy. Nastroje były bardzo przyjemne, mimo bardzo ciężkich warunków atmosferycznych. Jedyny minus to stosunkowo niska frekwencja, ale prawdopodobnie było to spowodowane właśnie pogodą, specyficznym czasem w roku, jakim jest wrzesień, czy też jak w przypadku części znanych mi graczy, którzy chcieli przyjść – po prostu wypadło coś innego. 

zwycięzca, Mateusz Boczek Boczkiewicz, fot Giersu Cam

fot. Giersu Cam

rysio, Zur

Rysio postanowił zjeść mojego foil Zura kupionego tuż przed turniejem, więc jest szansa, że go więcej nie zobaczymy. fot. autora

 

Mateusz „boczek” Boczkiewicz – Od małego jestem fanatykiem MtG, wielbicielem siłowni, koszykówki, pokera, szachów, StarCrafta II i wielu innych (nie potrafi skupić się na jednym).

Przy stole cEDH zdecydowanie wolę control niż turbo i rogue od meta.

Całkiem przypadkiem wódz cedhowego klanu Gruul. Ojciec chihuahua z piekła rodem imieniem Rysio, choć od małego kocham Rottweilery.


Wsparcie przez Patronite

Patronite Psychatog.pl, Magic Lore, historia magica, Commander, EDH, cEDH

Gorąco namawiamy do wspierania naszego projektu EDH za pośrednictwem Patronite. Dzięki temu, będziemy mogli opłacać autorów tekstów, a także polepszać wizualną stronę materiałów i serwisu!

Elder Dragons Highlander - smoki założyciele Commandera

Chciałbym w tym miejscu także serdecznie podziękować wszystkim dotychczasowym darczyńcom, którzy wspierali i wspierają Psychatoga i jego twórców!

Komentarze

Psychatog.pl

nie kopiuj : (