Można powiedzieć, że “wylazłem z jamy” po raz pierwszy od bardzo dawna. Nie licząc kilku lokalnych prereleasów, to moje ostatnie turniejowe granie przypadało pewnie gdzieś na 2011 czy 2012 rok. Chciałem w końcu opuścić poznańskie ciepełko, strefę komfortu, w której gram od lat z tymi samymi (bardzo dobrymi) graczami. Zmaterializowałem się więc na ogólnokrajowym evencie MtG.
Ku mojemu zaskoczeniu nie zabrakło tam wielu znajomych twarzy, które pamiętałem z pierwszej dekady XXI wieku. Co prawda z niektórymi ostatni raz widziałem się “30 kilo temu”, więc musiałem przypomnieć, że ja to ja, ale to zawsze miłe, że po ponad 10 latach nieobecności, dalej spotykasz ludzi, z którymi można pogadać i powspominać na papierosku.
Wybór talii na turniej
Gram Borosem i wiem jak to brzmi,
dlatego wchodzę oknem, gdy zamykają drzwi!
Po tym ckliwym wstępie przejdźmy płynnie do meritum. Wybór talii, którą zagram na turnieju cEDH Paprykarza był dla mnie dość jasny. Musiała być to Zirda, the Dawnwaker. Dlaczego?
Powodów jest kilka:
- Obecnie mam czterech różnych generałów. Meren of Clan Nel Toth to fajne deczywo, które potrafi chwycić stół za mordę i narzucać warunki, ale dość trudno idzie jej domykanie gier. Marneus Calgar to moja nowa wariacja Espera, ale dość świeża, jeszcze nie zoptymalizowana i słabo ograna. Tatyova, Benthic Druid, z kolei, to konstrukcja raczej tier 1,5-2 w cEDH, która nie ma szans na early game win.
- Więc nie dość, że Borosowa Lisica to jedna z moich talii, która najbardziej nadaje się na turniejowe granie, to jeszcze mam ją zdecydowanie najlepiej ograną. Szczególnie w aspekcie budowania swojej ścieżki wygranej i wykorzystywania okazji.
- Od jakiegoś roku prowadzę wewnętrzne statystyki naszych gier. I Zirda ma bardzo wysoki, prawie 60% winrate. Talia złożona jest z mnóstwa combo pieców i nierzadko potrafi kręcić się z kija, po jednym dobrym topdecku, lub zwyczajnie wygrać grę, gdy komuś wymarzy się efekt wymiany ręki, ale nie będzie miał z tego wina.
Spis, którym obecnie gram:
Deck jest stabilny, zoptymalizowany i znam go jak własną kieszeń (po turnieju dokonałem korekty: – Mind Stone, + Deflecting Swat (pozdro Hawaj ;-) ).
Planuję jeszcze opublikować artykuł, w którym szczegółowo omówię decklistę i gameplan. Dobry wynik na Paprykarzu utwierdził mnie w przekonaniu, że to świetna talia, która potrafi namieszać z topowymi taliami formatu.
Mój gameplan w największym telegraficznym skrócie:
Chcę wystawić Grim Monolith / Basalt Monolith, dograć generała, wykręcić milion szarej many i zabić spellem zadającym X damage: Walking Ballista, Goblin Cannonem, jednym z kilku Fireballi. Mam sporo tutorów, mam też karty, które z milionem many dobierają mi talię, lub pozwalają wybrać z niej 2 karty, np. Lotus Petal + Fireball.
Jako backup plany gram Lion’s Eye Diamond + Underworld Breach + Wheel of Fortune oraz Lion’s Eye Diamond + Auriok Salvagers + Pyrite Spellbomb. Zdarzało mi się już zabić i jedną, i drugą ścieżką alternatywnej wygranej, ale główny plan jest dość klarowny, stabilny i diablo skuteczny.
Ponadto, byłem przekonany, że mało kto będzie w ogóle wiedział, co robię. Wszyscy znają Kinnany, Partnerów, Jeskaie, różne wariacje Grixisów i 5color. Ale jakiś Boros? Co to w ogóle robi <zakrywa usta parskając>.
Element zaskoczenia był dość istotny i korzystałem z niego we wszystkich rundach swissa.
Pierwsza runda
- Kamil “Jedno” Podębski – Armix Filigree Thrasher / Kraum, Ludevic’s Opus
- Mikołaj Major – Inalla, Archmage Ritualist
- Paweł Madej – Kinnan, Bonder Prodigy
Na pierwszym stole sparowało mnie z przyjacielem z poznańskiej sceny – Kamilem Podębskim (Jedno, znanym również jako Snake61), po którym mogłem być pewny, że podejdzie do potencjału Zirdy z należytą (dużą) estymą. Ja również dość dobrze znam jego Grixisa – Armix/Kraum. Do grania zasiedli z nami także Major, który kierował Inallą oraz Paweł, kierujący jednym z dwóch Kinnanów w metagame turnieju.
Zaczynał gracz Kinnana, a ja byłem drugi. To dość nieźle. Wszyscy agresywnie muliganowali swoje ręce. Zarówno Kinnan, jak i Armix/Kraum, zeszli do startowej piątki. Ja zatrzymałem 6 kart i była to naprawdę wyborna ręka:
Plains, Blast Zone, Esper Sentinel, Lotus Petal, Grim Monolith, Goblin Cannon, Reckless Handling
Na spód odłożyłem Reckless Handlinga. Świetna ręka z pierwszoturowym dobieraczem, z kluczowym Monolithem, z win conem, z dodatkowym Petalem, który może przyspieszyć wygraną. Pierwszy draw wywołał przyjemne ciepełko w brzuszku, bo był nim Mishra’s Workshop, jedna z najlepszych kart w talii. Zagrałem więc Sentinela i zacząłem sobie myśleć o wygranej w drugiej turze, próbując się nie uśmiechać, żeby nie zdradzić swoich niecnych planów.
Ze strony Armix/Kraum nic się nie wydarzyło, Inalla dała mi dobrać kartę, zagrywając Moxa, Kinnan miał wyraźne problemy z kolorową maną. Co prawda niepokoiły mnie 2 otwartej many u oponenta grającego combo wizardami, ale Zirda to deck, w którym trzeba grać swojego magica. Z topdecku przywitał mnie… Drannith Magistrate. Postanowiłem więc nieco poczekać i zagrać bardziej kontrolnie, wrzucając na stół Humana. Liczyłem przy okazji, że kolejne kółko z Sentinelem dobierze mi kilka kart, a w tym backup plan/osłonę na combo.
Kolejne puste tury u przeciwników, więc byłem już niemalże pewien, iż ta gra będzie moja. Dobrałem Sol Ringa i za plecami zauważyłem Alana Andrzejewskiego, który uśmieszkiem dał mi znać, że on już mniej więcej wie, co się kroi. Nie kojarzył tylko tej armaty z Fifth Dawn, ale jako doświadczony pros wiedział również, że armaty w tej grze służą do jej kończenia.
Moja tura: Mishra’s Workshop, Sol Ring, Grim Monolith, Lotus Petal, Zirda i chcę wykręcić milion szarej…
Inalla próbowała pomieszać mi szyki Chain of Vapor w szefową, ale w odpowiedzi odtapowałem Monolitha jeszcze raz, z many, jaką dawał mi Sol Ring, i zdobyłem zamierzony pierdyliard. Goblin Cannon, strzelę, w odpowiedzi strzelę i powtórzę tę sekwencję, ile będzie trzeba. T3 win – 10 minut gry, dość łatwo. Ale tak właśnie często wygląda gra Zirdy.
Po grze dowiedziałem się od Jedno, że prawdopodobnie gdybym zagrał w pierwszej lub drugiej turze Lotus Petala, tak po prostu, to Inalla miałaby otwarte okno na wygraną – Dockside, którego Major miał na ręce, mógłby dać wystarczającą ilość skarbonek. Wszystko się zgadza, każde moje zagranie w tej grze było Like a Pro.
Druga runda
- Jacek Sikorski – K’rrik, Son of Yawmoth
- Jacek “Karwas” Karwasiński – Ghyrson, Starn Kelemorph
- Patryk Ośko – Kinnan, Bonder Prodigy
Trochę się naczekałem na start rundy drugiej. Gdy zobaczyłem jakich generałów będę miał za rywali, poczułem się trochę nieswojo. Nie wiedziałem raczej nic o K’rriku i Ghyrsonie, poza tym, co zdążyłem zobaczyć i usłyszeć w rundzie pierwszej. Ale liczyłem, że utrę nosa kolejnemu Kinnanowi, bo nie zliczę, ile to się nasłuchałem farmazonów, że “Zirda to taki upośledzony Kinnan…”. Szczególnie ze strony Wojtka “Outa” Piotrowskiego, z którym wygram jeszcze kolejne 100 gier, a on dalej będzie szydził z Borosa :(
Wziąłem jednego mulligana i na drugiej ręce zobaczyłem:
Plains, Pyroblast, Mox Diamond, Inventors Fair, Moonsilver Key, Reckless Handling i Oread of Mountain Blaze
Nie była to super ręka, ale była niezła. Na tyle niezła, żeby nie być bardziej greedy. Jest opcja na pierwszoturowego Moonsilver Key, są dwa kolorowe źródła many, jest drugi tutor – kipnę i potem się zobaczy.
Jacek kierujący mono blackiem wygrał rzut kostką i rozpoczął od Swampa i Mana Vaulta.
Dwaj kolejni gracze nie zagrali nic kluczowego. Tura doszła do mnie, dobrałem jakiegoś landa, który trafił pod Mox Diamonda, dorzuciłem Plainsa i Moonsilver Key.
K’rrik syn Yawgmotha pokazał swój pełen potencjał, bo wystawił generała, zagrał jakieś tam dwa zaklęcia, po czym zresolwował Peer into the Abyss. Dobrał pół talii, zwiększył swoją pulę many czarnymi rytuałami i pokazał nam Grey Merchant of Asphodel z możliwością kilkukrotnego (a może nawet infinite) obrócenia go między greyvardem a stołem. Trafiła kosa na kamień, trafiła Zirda na deck, który był jeszcze szybszy.
Po dwóch rundach 1-1, lecimy dalej.
Trzecia runda
- Bartek Kolonko – Kraum, Ludevic’s Opus / Tymna, the Weaver
- Rafał Mikołajczuk – Nayela, the Blade Blossom
- Mateusz “Boczuś” Boczkiewicz – Zur, the Enchanter
Była to jedyna gra, w której postanowiłem zatrzymać startową rękę. Była dobra, lubię takie opening handy. Zapewniała szybki rozwój i dobrą ilość many. To, na co musiałem liczyć, to dobre drawy, ale znam swój deck i wiem, że dla Zirdy dobra forma to norma.
Zatrzymałem:
Mishra’s Workshop, Wooded Foothills, Crystal Vein, Urza’s Saga, Talisman of Conviction, Path to Exile, The Mana Rig
Czyli bez monolitha i bez tutorów po niego, ale za to z pierwszoturowym sygnetem, drugoturowym The Mana Rigiem, który jest win condition z milionem many (wybieram z całego decku Ballistę / Goblin Cannon / Fireballa / Conflagrate + Lotus Petal / Simian Spirit Guide). No i była też na ręce opcja na skasowanie szybkich zapędów Zura/Nayeli. Dodatkowo z 4 landami, co przy graniu na 28 sztukach, braku efektów stabilnego draw engine i ryzyku przedłużającej się gry, dawało mi spokój, że nie zostanę w tyle.
Rzut kostką wygrała Nayela, która rozpoczęła od Ragavana. Po niej Zur wstawił pierwszoturowe Rhystic Study.
Ja dobrałem w pierwszym draw Dockside Extortionist, zagrałem Talisman. Kraum/Tymna zakończył turę landem.
Nayela obijała Zura swoim Monkey Piratem, ale nie ukradła mu żadnej znaczącej karty. Zur dorzucił na stół jeden z efektów pozwalających na granie instant speeda i oddał mi turę. Ja dostawiłem z Workshopa Mana Riga, landa i Dockside Extortionist, który dał mi 6 lub 7 skarbów. Musiałem spokojnie czekać na rozwój sytuacji, bo nie miałem jeszcze Monolitha/tutora, ani też nic do obrony swojego comba. Poza tym, nie chciałem też nabijać Boczusiowi Rhystic Study, bo stracił już trochę zasobów i ilość jego kart na ręce nie budziła na tamten moment respektu.
Kolega kierujący partnerami dorzucił drugiego landa i nie pokazał nic więcej. Nayela z kolei kontynuowała szarże Ragavanem + wrzuciła w stół Rhystic Study.
Boczek widząc, że Studio weszło gładko w stół, spróbował przepchnąć Necropotence. Miałem priorytet jako pierwszy, więc głośno przełknąłem ślinę i użyłem Mana Riga za 1, z trzech treasurów, które miałem. Nie dobrałem żadnej odpowiedzi. Na szczęście nie było to potrzebne, bo kolega Kolonko po raz pierwszy pokazał, że możemy zostać przyjaciółmi i wykontrował Necropotence Swan Songiem.
Ja w turze trzeciej dostawiłem stopdeckowanego Ranger, Captain of Eos, który poszukał mi Esper Sentinela. Oddawałem turę dość spokojny, potrzebowałem tylko tutora/monolitha żeby zamykać grę. Kręcenie zaczynałbym od poświęcenia Kapitana, więc byłbym nie do zatrzymania.
Niestety dla kierowcy Sans Green ominął on land dropa, ale za to wstawił w stół Lion’s Eye Diamond, dając nam do zrozumienia, że nie składa broni. Z triggera Esper Sentinela dobrałem Basalt Monolitha i już zacząłem kminić wygraną, jeśli dojdzie do mojej kolejnej tury.
Rozpoczynając 4 turę, w stół wpadła Nayela i coś tam jeszcze, co pozwoliło mi dobrać kolejną kartę z Sentinela, którą był Pyroblast.
Kierowca Zura uzupełnił rękę z Rhystic Study i zwietrzył swoją szansę na wygraną. Zagrał Thassa’s Oracle, co sprawiało, że odpalenie mojego Silence na nogach nic by nie dało, bo w odpowiedzi na zdolność pójdzie Demonic Consultation/Tainted Pact. Postanowiłem więc skontrować Merfolka Pyroblastem. Odpowiedź ze strony Borosa nieco zaskoczyła Mateusza, ale miał przygotowaną obronę i skontrował go Swan Songiem.
W to wszystko wmieszał się kierowca Kraum/Tymna, któremu nie w smak było przegrywać grę już teraz. Swan Song dostał Flusterstormem.
Na drugą kontrę Boczek te był przygotowany i rzucił w nią Pact of Negation. Gdy już myślami przeklinałem ten rollercoaster, w którym w już witam się z gąską w ogródku, ale jednak Zur mnie uprzedza, kolega Kolonko definitywnie potwierdził naszą przyjaźń, rzucając swojego Pact of Negation. Wyśmienicie. Gdy usłyszałem od kierowcy Zura, że kończy turę, moje tętno zaczęło wracać w stan spoczynkowy i spokojnie wykonałem swój plan.
Koledzy robili jeszcze jakieś cuda w odpowiedzi na poświęcenie Captain, Ranger of Eos, ale nie za wiele mogli zdziałać. Udało się, wstawiłem Basalta, dograłem Zirdę, zrobiłem milion szarej i z The Mana Riga poszukałem win cona.
Miałem oczywiście szczęście, że Zur został powstrzymany wspólnymi siłami, ale rozgrywając tę partię w taki sposób, zagrywając spelle w takiej kolejności, sam dałem temu szczęściu szansę na posłanie mi uśmiechu. Każdy, kto jest wsiąknięty w cEDH, dobrze wie, że do wygranej z trzema oponentami potrzebna jest zawsze doza szczęścia i topdecków. Nierzadko granica między winem, a zatrzymaniem twojego comba i otwarciem tym samym szansy dla kolejnych graczy, jest bardzo cieniutka.
Trzy rundy, idę 2-1 i powoli zaczynam myśleć o top4. Chociaż trzeba było to jeszcze przyklepać w ostatniej grze, potwierdzając w tym dniu dominację Borosa nad czołowymi commanderami formatu.
Czwarta runda
- Miłosz Siedlecki – Tivit, Seller of Secrets
- Rafal Mikołajczuk – Nayela, the Blade Blossom
- Sebastian Biegała – Atraxa, Grand Unifer
Przed ostatnią rundą więcej niż czterech graczy z 6 punktami na koniec było wysoce prawdopodobne. Trzeba wygrać.
Usiadłem pierwszy na podzie i zerknąłem, kogo trzeba ogolić w ostatniej rundzie. Podobał mi się ten układ stołu. Mogło się na nim wiele wydarzyć. Gra pokazała jednak, że wydarzyło się dość mało. Z mojej strony wystarczająco.
Wygrałem rzut kostką i wziąłem jednego mulligana.
Keepnąłem:
Plains, Rugged Praire, Prismatic Vista, The One Ring, Enlightened Tutor, Treasonous Ogre, Imperial Recruiter.
Prastarzy Bogowie Borosa mi sprzyjali. Bardzo dobra ręka. Co prawda nie turbo. Zamiast Ringa chciałbym mieć mana boost, ale Pierścień na pewno jest dobrą opcją na middle game. Jeśli do niego dojdzie. Do tego 3 źródła kolorowej many. No i dwa tutory – po Monolith i win cona. Truskawką na torcie był Ogr. Bardzo rzadko dobierałem tę kartę na startową rękę, więc moja radość była podwójna. Tetris już układał się w mojej głowie.
Dobrałem Sevinne’s Reclamation, i zwieńczyłem turę Plainsem.
Tivit zagrał land, Sol Ring, Sensei, spojrzę.
Nayela wpadła na stół w pierwszej turze. Zaczynam się trochę martwić, czy uda mi się zdążyć. Atraxa dograła jakiegoś dorka. Z końcem poszukałem Grim Monolith na topa.
Dostawiłem filtr, zagrałem Monolito Tetro i zakończyłem turę, pisząc w głowie różne scenariusze.
Tivit dograł landa i rzucił Toxic Deluge. Moje szanse na wygraną rosną, stawki u buków spadają. Przeciwnicy tracili tempo, musieli je odzyskać, zagrywając zaklęcia w swojej turze, a Tivit się wytapował. Baja. Po grze była krótka dyskusja, czy to było dobre zagranie. Rabini dalej są podzieleni, ale o tym za chwilę.
Nayela zagrała Demonic Tutora i Rhystic Study. Nie pamiętam, co zrobiła Atraxa, ale nie było to nic spektakularnego.
Topdeck i Steelshaper’s Gift. Mam drugiego tutora po win con, w sytuacji gdyby wyszukana z Recruitera Ballista została skontrowana.
W głowie przewijają mi się wersy Tektoniki z Hot16 Challange:
“Robię se kółko i dopinam pętlę, jak Marek Hłasko, stopa, but, czarny Bentley”.
Dograłem Vistę po Mountaina, Treasonous Ogra, wystawiłem Zirdę, niestety niepotrzebnie dałem dobrać Nayeli z Rhystica, sam nie wiem po co. Myślałem nad tym przez moment i stwierdziłem, że tak należy… Milion szarej, Recruiter, i Ballista, którego Nayela skontrowała FOW-em.
No to Steelshaper’s Gift po Diviner’s Wanda, który pozwoli mi dobrać deck. Gdyby Wand też dostał kontrą, to miałem jeszcze wolną białą na Sevinne’s Reclamation.
Udało się, dowiozłem. T3, T4, T3 win i po drodze porażka w T2 z K’rrkiem.
Zirda “Turbo” Grosicki. Mogłem obserwować czy towarzyszowi Jedno uda się wygrać swój stół i zostać czwartą “szóstką”
Był przez moment problem z tym, że Balliste zagrywałem za milion, czyli zużyłem na nią całą manę, którą miałem. Powiedziałem, że to semantyka. Sędzia zapytał graczy, co o tym sądzą i chłopaki powiedzieli, że ok. Nawet gdyby nie było ok, to mogłem z Ogra odtapować Monolitha i zrobić drugi milion.
Ale to bardzo cenna uwaga, trzeba być precyzyjnym. Sędzia wytłumaczył mi później, że na wyższym REL-u raczej bym się z tego nie odwinął i bez Ogra byłby kłopot. Bo powiedziałem, co powiedziałem. No cóż. Byłem w dłuuuugiej hibernacji turniejowej.
To dobry moment, aby przekazać propsy dla Sędziego i całej rodziny jego! Szymon Domżalski był zaangażowany, zawsze na miejscu i pilnował, żeby wszystko szło do przodu.
Sebastian i Rafał mieli “pretensje” do Miłosza, który miał na ręce jeszcze Drannith Magistrate’a, że zagrywał Deluge zamiast Humana. I faktycznie, z wystawionym przeze mnie Monolithem, zagranie mass removalu ponad blokującym mnie Magistratą, otwierało mi to okno niemalże na oścież.
Ale z drugiej strony Nayela może się skręcić z jednej karty, a Rafał miał Demonica. Sam nie wiem. Niby oczywistym jest, że gdy Zirda zagrywa Monolith w drugiej turze, to trzeba być ostrożnym. Ale no właśnie, oczywistym dla kogo? Dla tych, którzy już ze mną grali i widzieli, co potrafi ten deck. Miłosz był tutaj naturszczykiem. Po drugie, pewnie uważał pierwszoturową Nayelę za dużo większe zagrożenie, niż Grim Monolitha zagranego przez jakiegoś Borosa.
I ja go za to nie winię.
Finał
- Kamil “Jedno” Podębski – Armix, Filigree Thrasher / Kraum, Ludevic’s Opus
- Jacek Sikorski – K’rrik, Son of Yawmoth
- Mateusz “Boczuś” Boczkiewicz – Zur, the Enchanter
Mojemu ziomowi z Pyrlandii udało się wejść do top4, a skład uzupełniło dwóch rywali. Z jednym już przegrałem, a z drugim byłem od tego o włos. Do tego Mono Black + Boros ponad tymi wszystkimi combami z niebieskim. No prawie, bo dwa z nich miały się całkiem dobrze. No i na deser: dwóch reprezentantów Psychatoga. Zgodzimy się, że skład finału zadowalał zarówno tych z prawej, tych z centrum, jak i tych po lewej stronie.
Rzut kostką w finale wygrał Jacek kierujący Mono Blackiem. Miałem deja vu z drugiej rundy, w której K’rrirk zdeptał wszystkich w swojej drugiej turze, również zaczynając. Ale jak pisała Wisława Szymborska: “Nic dwa razy się nie zdarza”… Nie było dla mnie pozytywne, że jestem ostatni w kolejce, ale nie takie rzeczy się odwracało na swoją korzyść.
Wziąłem 1 muligana i zatrzymałem rękę:
Wooded Foothills, Plains, Mox Amber, Sensei’s, Divining Top, Recruiter of the Guard, Drannith Magistrate, Pyrite Spellbomb
Bez turbo, bez porno, ale całkiem stabilna ręka. Jest color mana, jest filtrowanie biblioteki bączkiem, jest Drannith, który może zastopować przede wszystkim K’rrirka. Chwilę nad tą ręką myślałem, ale bałem się muligana do 6. Bałem się, że wymienię rękę niezłą na no-land i zejdę do 5-ki albo jeszcze niżej, co jednoznacznie wykluczy mnie z szans na wygraną. Human za dwa mamy mnie przekonał, żeby keepnąć.
Jacek rozpoczął dość wolno, zagrywając Putrid Impa. Armix/Kraum zaczął od landa i Mana Crypty, po czym wstawił swojego czarnego Generała.
Boczek zaczął od pierwszo-turowego Rhystic Study z Mana Crypty – a jakże, ziomek zawsze ma Rhystic w pierwszej!
Topdeck mnie zaskoczył, bo był nim Jeweled Lotus, co zdynamizowało rozgrywkę z mojej strony.
Land, Lotus, Zirda, Mox Amber, Magistrate.
Niestety nakarmiłem tym samym rękę Boczka, ale opcja zagrania w pierwszej turze zarówno mojej Szefowej, jak i Drannitha, była bardzo kusząca. Z Humana na stole szczególnie ucieszył się kierowca Zura, który deklarował, że będzie bronił go niczym Rejtan Polskę przed rozbiorami.
Jacek był w trudnej sytuacji – nie dość, że nie miał turbo od początku, to jeszcze został pozbawiony możliwości zagrania K’rrika przed swoją drugą turą. Nie ukrywam, że to K’rrika i jego turbo najbardziej obawiałem się na finałowym podzie, bo swiss pokazał, że z dwoma pozostałymi oponentami potrafiłem sobie poradzić, przy szczypcie szczęścia
Po bardzo dobrej/świetnej pierwszej turze trzech z czterech graczy, kierowca Mono B postawił na stabilny rozwój.
Armix zagrał Dauthi Voidwalkera, który rozpoczął zbieranie sycenia pod swoją zdolnością. Zur dorzucił w stół Liberator, Urza’s Battlethopter, co dawało nam do zrozumienia, że chwila prawdy dla tej gry zaczyna majaczyć na horyzoncie.
Ja musiałem nieco zwolnić, żeby Senseiem dać sobie szansę na lepsze drawy. Zaczynający turę trzecią K’rrik zagrał The One Ringa, który zyskał aprobatę pozostałych. Armix/Kraum zagrał w chowanego, zostawiając otwartą manę. Podobnie uczynił Zur, z tą różnicą, że dograł Remorę, bo fajnie jest.
Pod Senseiem dojrzałem Oswald Fiddlebendera i postanowiłem go zagrać, żeby mieć za turę opcję na szukanie Grim Monolitha, z poświęconego pod Gnomem Divining Topa. Recruiter na ręce był opcją znalezienia Ballisty. Zirda jest w stole. Przydałoby się coś do ochrony całej operacji, ale gra zaczynała nabierać rumieńców.
Niestety, kolejna tura Jacka praktycznie zrujnowała moje marzenia. Oto bowiem, przy dobieraniu z Ringa, na stole pojawiły się Orki z Majorki zagrane w odpowiedzi przez Grixisa. Zur uśmiechnął się i pokazał w odpowiedzi na trigger Bowmastera Phyrexian Metamorpha, który najpierw skopiował, a potem zabił oryginalne sługi Mordoru. Chłopaki zaczęli fajnie sobie rozmawiać i ustalać, że ubiją mi Zirdę, Oswalda, i jeszcze coś mi tam zrobią. Przy okazji był tam jakiś paragraf o wzajemnej nieagresji. Zupełnie jakbym poszedł na fajkę. Ale przecież ja tam byłem. To były najszybsze podpisy pod umową, jakie widziałem. Gra dla mnie raczej dobiegła końca. Nie mam pretensji do Mateusza i Kamila, bo sam bym siebie powstrzymywał w tej sytuacji. Każdy już wiedział “co jest pięć”, gdy Zirda jest w podzie.
Mogłem już tylko nerwowo zerkać na zegarek, bo mieliśmy dość mało czasu do naszego pociągu. Ustaliliśmy przed grą, że jeśli sprawy przybiorą zbyt długi obrót, to będziemy zmuszeni zawijać mandżur.
Ale dla pozostałych graczy sporo się jeszcze wydarzyło. Pojawił się u Jedno Notion Thief, co nie przeszkodziło mu w jednoczesnym zawarciu kolejnego paktu z Boczkiem. Grixis, jak to Grixis, zawiera i zrywa umowy kiedy chce, więc Armixem wykluczył Metamorpha. Zagrywał jeszcze Bola’s Citadel, które chwilę wcześniej, w turze Jacka, magicznie pojawiło się pod Dauthi Voidwalkerem, ale dostał jakąś kontrę od Zura.
Boczuś dobrał wuchtę kart na rękę z Rhystic Study od początku gry. Miał dwóch wytapowanych oponentów i Grixisa. Było dość jasne, że to jest bardzo dobry moment.
Zobaczyłem, przyznam, dość epicki sposób na wygraną, taki jak bardzo lubię – na instancie. Zur dograł Necropotence, dobrał jeszcze więcej kart i zaczął tańczyć na koniec swojej tury, zagrywając artefakty na flashu. Pojawił się na stole Aetherflux Reservoir, a przed nim i po nim kaskada zaklęć. Stanęło na 117 życiach i Boczek skończył turę. Podobnież mógł zabić Jedno, żeby pozbyć się Notion Thiefa i mieć jeszcze opcję na dobieranie kart oraz zagrywanie kolejnych zaklęć. Tak musiało, być skoro dograł też Wishclaw Talisman, który w spadku dostałem ja.
Wykonałem swoją turę jak najszybciej, szukając Monolitha i zagrywając go na stół, a potem Zirdę. Niestety brakowało many na odtapowanie artefaktu. To i tak nie miało znaczenia, bo miałem lufę Rezerwuaru przy skroni. Zur miał autostradę do wygranej, a nic nie wskazywało na to, że kierowca był pijany.
Syn Yawagmotha próbował coś tam robić, ale dostał Silence, a potem 50 obrażeń na twarz. Podobny los spotkał wkrótce Grixisa. Gdzieś tam po drodze Boczek zagrywał Pact of Negation w coś. W swojej turze Zur powiedział mi, że w odpowiedzi na trigger Pacta zagra to, i to, i ten, podaliśmy sobie ręce, i ewakuacja.
Gratulacje dla Boczka – w jego relacji możecie dokładnie przeczytać, w jak ciekawy sposób wygrał finałowy stolik.
Podsumowanie
Choć frekwencja była kiepska, to jestem bardzo zadowolony z wyniku. Niejeden powie pewnie, że to niepoważny turniej na 13 osób. Na co ja odpowiem, żeby wpadł zasilić mi poola na następny, to będzie nas więcej.
Zirda potwierdziła swoją moc. Świadomość swojej talii, trochę potrzebnego szczęścia, odrobina skilla, element zaskoczenia, a przede wszystkim bardzo wymagający przeciwnicy w lokalnym meta – dzięki temu byłem dobrze przygotowany i udało mi się wygrać trzy gry na pięć. Skład top4 był ekstra.
Cały event był zorganizowany jak należy. W porównaniu do tych, które grałem naście lat temu – wszystko się tam zgadzało.
Dodatkowym plusem całej eskapady jest to, że poczułem znowu młodość. Przypomniałem sobie jak świetne jest “wyczynowe” granie w magica. cEDH turniejowo gra się rewelacyjnie.
Fali 33 – wracamy do gry. Paru sztuczek was jeszcze nauczę.
Do zobaczenia na następnych turniejach!
Łukasz „Fali” Faliszewski – Poznański dinozaur. Rzucił granie constructed jak zniszczyli Extended i od 15 lat realizuje się w Commanderze.
Duży entuzjasta cEDH. Uwielbia konstrukcje, które kręcą się na infinite many, tur, draw, stworów oraz takie, które pozwalają na board control i chwycenie przeciwników za wiadomo co (za humor i dobre słowo! – dopisek red.).
Wsparcie przez Patronite
Gorąco namawiamy do wspierania naszego projektu EDH za pośrednictwem Patronite. Dzięki temu, będziemy mogli opłacać autorów tekstów, a także polepszać wizualną stronę materiałów i serwisu!
Chciałbym w tym miejscu także serdecznie podziękować wszystkim dotychczasowym darczyńcom, którzy wspierali i wspierają Psychatoga i jego twórców!